czy to tylko rozpieszczenie, czy on w jakiś sposób BYŁ chory? odwożenie go zewsząd i dowsząd, to pobicie w autobusie.. to, że ojciec od razu chciał dzwonić do adwokata, wszystkich zwalniać, a jak zasnął u matki w pracy , to prawie umarli ze strachu... z nim od początku było coś nie tak, ale czy to typowy syndrom rozpieszczonego dziecka, czy faktyczne problemy psychiczne?
Moim zdaniem za wszystkiego jego problemy , w tym również te psychiczne winni byli tylko i wyłącznie rodzice .
myślę, że zazwyczaj za problemy , również psychiczne, nastolatków odpowiadają przede wszystkim rodzice
caMyślę, że miało to związek z rodzicami i ich pracą, a przede wszystkim pracą jego ojca - był politykiem - trzymał w domu broń itd. Nie wydaje mnie się, aby z Dominikiem było coś nie tak - oprócz samouwielbienia i patrzenia na innych z góry... :)
samouwielbienie, patrzenie na innych z góry - ale czy nie sądzisz że ten chłopak chciał poprostu by akceptowany, chciał zwrócic uwagę "halo, ja tez tu jestem, ja żyje, istnieje, posłuchajcie mnie, mam swoje potrzeby, swoje zdanie" - tego własnie ludzie we współczenym świecie nie potrafią, słuchac potrzeb innych... Nie wiem czy niektorzy kiedykolwiek sie tego nauczą.
Niby miał wszystko, ale tak naprawdę nie miał nic - ani dobrego oparcia w rodzinie, ani przyjaciół. W dodatku rozpieszczony i egoistyczny. Nie ma tu ani odrobiny choroby, jego przesadzone zachowanie spowodowała Sylwia, on był tylko podatny na jej wpływy.
Dokładnie tak , jednak kiedy zrozumiał swój błąd , i błagał o pomoc było już za pózno .
I własnie to tak bardzo mną wstrząsneło i zasmuciło .
Miałam dokładnie takie same odczucia. Chociaż nie sadzę, że było za późno na pomoc. Ci ludzie po prostu potraktowali to jak żart. :(
ci ludzie po prostu nie kontaktowali, więc nie mogli tego potraktować w żaden sposób. nie ćpajcie po klubach ;d dla wlasnego bezpieczenstwa :D
głupi szczeniacki żart , który ktoś przypłacił życiem .
( tak jakoś się wczułam )
ale to o co chodziło z tym, że nie mógł sam wracać do domu? albo że musiał jeździć taksówkami, jak już? i dlaczego tak "normalne" dla rodziców było "państwa syn miał kolejny(?) atak"
myślę, że rodzice nie zrozumieli/nie chcieli zrozumieć o co chodziło lekarzowi, na zasadzie "jak to? nasz syn? on jest normalny, o co panu chodzi".
savonn ----> jego ojciec był politykiem, miał obsesję. Być może bał się, żeby nie porwali mu syna, nie okradli, etc.
O! I O TO MI CHODZILO! nie o psychologie, bo to juz opracowalam sama, ale o konrety. innertia, dziekuje.
Rozpieszczony tak naprawdę nie wiedział co dalej chce robić w życiu. Z salą czy bez jego życie nie miało sensu. Był po prostu bardzo drogim i upierdliwym zwierzątkiem domowym.
To według mnie już jest choroba psychiczna. Swego rodzaju wegetacja wśród luksusów.
Gdyby chociaż zachował resztki normalnej przyzwoitości i był normalny dla ludzi, to z pewnością nie doszło by do tych aktów chamstwa ze strony kumpli( ale tego scenariusz raczej nie zakładał) Nauczka dla wszystkich widzów i ich rodziców( może wyniosą coś więcej z tego filmu niż stwierdzenie, że Emo i Neto to ZŁOOOO!)
kumple byli tak samo rozpieszczeni jak on.
a ja uwazam, ze to bardzo popularne, a skoro tak, to nie bezpodstawne - bycie nieszczesliwym, gdy ma sie wszystko. to jest zupelnie naturalne, ze nie majac sie o co martwic, wynajdujemy sobie problemy, ktore zazwyczaj przerastaja nasze mozliwosci, co nieraz prowadzi do tragedii. a gdy czegos nam brakuje z zalozenia, to staramy sie to osiagnac. czysta psychologia, to akurat chore nie jest.
Można by stwierdzić że główny bohater wpadł w pułakpę ( psyhologiczną ) , z której trudno było sie wydostać .
Oj tak ale ja bym dodał, że sam na siebie zastawił pułapkę. Bo czy wy dalibyście się doprowadzić do takiego stanu? Czy jego pragnienia były tak mało skomplikowane, że można było je zaspokoić prostymi zabiegami? A gdy przyszedł realny problem( kumple się odwrócili) to ani nie mógł sam tego załatwić.
Rozumiem, że w takich chwilach jest potrzebne wsparcie, ale dziwne jest szukanie go w Sali Samobójców( a raczej w necie) Mógł by się odezwać przecież do tej swojej studniówkowej partnerki, ona go lubiła, ale wolał wirtualne życie, gdzie takich problemów nie było.
Obawiam się , że ona wcale go nie lubiłą po tym co zaszło na zajęciach judo. Przecież odwracała od niego wzrok. Jego rodzice go nie rozumieli, nie mieli dla niego czasu. Przypadkiem nawiązał kontakt z intrygującą osobą, która potrafiła manipulować ludźmi. Nawet nie wiesz jak p=łatwo jest owinąć sobie wokół palca człowieka, który ze swoimi problemami jest zupełnie sam. taki człowiek pragnie jedynie móc się komuś zwierzyć i chce aby ktoś się nim zainteresował. On nie znalazł zainteresowania wśród ludzi z jego otoczenia, więc skierował swoje pragnienia ku sali samobójców.
Myślę, że z kimś mógł nawiązać kontakt. Już nawet jak zszokował rodziców tą sytuacją z posągiem to nawiązał z nimi jakiś kontakt ( kontrowersja zawsze działa tak samo)
Wierzę, że tak naprawdę nigdy nie pozostaniemy sami, jest ktoś: Babcia, znajomy z przedszkola, dawna nauczycielka, sąsiadka, ba może nawet zwykły "kierowca samochodu" może coś dobrego powiedzieć i doradzić. Chociaż wiadomo nie od razu im się powie: Halo miałem erekcję na lekcji Judo ( w sumie przesadzona scena). Tak właśnie rodzą się przyjaźnie trzeba minimalnie się otworzyć i powiedzieć to jedno dobre słowo chociaż my mamy w głowie syf i brud. On chciał przede wszystkim żyć w swoim świecie i nie chciał się zmienić. Bo warto zadać sobie pytanie czy coś zemną jest nie tak i czy coś mogę zmienić. To problemu większości ludzi, że nie chcą się przyznać do własnej pomyłki.
Co do rodzicó, to nie zgodzę się z Tobą. Jego rodzice troszczyli się tylko o siebie. Przecież po powrocie z tej opery matka zaczęła na niego wrzeszczeć. Ona nie chciała go słuchać, a jego ojciec przejęty był tylko soba i swoją pracą. Ten chłopak nie miał nikogo bliskiego. A kierowcę zwolniono zaraz po lekcju judo, więc nie miał do kogo pójść ze swoimi problemami.
Ale czy matczyny instynkt nie odezwał się w krytycznej sytuacji? Nie chce ich bronić, ale uważam że większość winy (90%)ponosi sam Dominik.
Ja tak mówię hipotetycznie, bo scenariusz co innego zakładał i dobrze.
No masz rację. Ona faktycznie chciała go ochronić... Ale ni sądzę, aby wina leżała po jego stronie. Myślę, że do tej sytuacji przyczynił się każdy : zaczynając od Dominika, po jego rodziców, znajomych, Sylwię i całą resztę świata. :)
"Gdyby chociaż zachował resztki normalnej przyzwoitości i był normalny dla ludzi, to z pewnością nie doszło by do tych aktów chamstwa ze strony kumpli"
co to znaczy "normalny dla ludzi"? O__o ten chłopak niczego złego nie zrobił - całował się z kumplem na imprezie, przecież to nie jest "złe". Zauważcie, że komentarze na necie dotyczyły całujących się chłopaków, a nie tych dziewczyn. Ja cały czas mam wrażenie, że ta sytuacja była "ustawiona" pod to, aby go ośmieszyć. Ktoś wyczuł, że chłopak jest słaby czy ma skłonności gejowskie i ludzie postanowili się zabawić jego kosztem. Zajście na treningu też nie było "winą" Dominika - to mocowanie się z Alexem nie wyglądało na "normalne" chwyty, to wyglądało tak jakby Alex specjalnie doprowadził to takiej sytuacji (mam nawet taką teorię, że on sam odczuwał pociąg do D., ale nie chciał się do tego przyznać sam przed sobą, co budziło w nim agresję).
w stosunku do pracowników rodziców i tej kobiety w firmie był raczej oschły, "bucowaty", ale ja odczytałam to tak, że chciał, żeby ktokolwiek się z nim liczył. No i w sumie go rozumiem, kiedy ten szofer puszczał głośno dicho w samochodzie :P tylko, że ja od razu poprosiłabym o zmianę stacji albo porządne ściszenie :P
Przecież on się tak zachowywał bo chciał na siebie zwrócić uwagę rodziców, to całowanie pomnika i oznajmienie, że jest gejem, wszystko specjalnie, żeby narobić im wstydu, którego nie wyobrażali sobie czuć, bo im zależało tylko na swojej i jego karierze (chcieli tabletki jakiekolwiek, bo przecież "matura" przez co zwolnili dobrego psychologa, który chciał mu pomóc), przez te ich ambicje rozpadła się cała rodzina, nawet nie zauważyli, że dzieciak nie wychodził z pokoju przez 10 dni, moim zadaniem najwięcej oni są winni, Dominik może był rozpieszczony, ale jakoś na początku nie zauważyłam, żeby traktował kogoś gorzej w szkole czy w rodzinie, raczej był miłym chłopakiem...tak naprawdę on w ten sposób wołał o pomoc i po cichu cierpiał (co sam zresztą powiedział Sylwii "żyję cicho krwawiąc") A zachowanie kumpli ze szkoły totalne przegięcie. Moim zdaniem wszystko składa się w sensowną całość. A jak przedrzeźniał matkę? "w dupie Ci się poprzewracało!" a chłopak się po prostu pogubił. I jeszcze bym mogła dużo pisać o. Oczywiście to tylko moja interpretacja, każdy ma do niej prawo:)