Nad samym filmem rozwodzić się nie będę, z lekkim zgrzytem, ale się przyjął. Natomiast
prawie zupełnie nie rozumiem narzekań na temat formy, jaką wybrali twórcy, by ukazać
wirtualną rzeczywistość.
Odpowiedź dla gracza: film to nie gra.
Odpowiedź dla zatwardziałego kinomaniaka: ten film to nie Avatar.
Odpowiedź dla przeciętnego zjadacza chleba: a oczy kogoś rozbolały? A może grafika z
Mario by zadowoliła? No właśnie.
Przewiduję oczywiście zmasowany atak argumentów wybitnych graczy komputerowych i
koneserów filmowych:
"Przecież mamy taki i taki rok, takich i takich grafików komputerowych, taki i taki sprzęt.
Na pewno dało się to dopracować, zrobić lepiej, no, żeby wyglądało co najmniej jak
World of Warcraft albo Shrek." Czemu też nikomu nie przyszło do głowy że właśnie taki
sztuczny i groteskowy sposób przedstawienia wirtualnych realiów jest wręcz idealnym
rozwiązaniem?
Tu nie chodzi o zapisanie kartki A4 tak, by każda literka idealnie mieściła się w linii, tylko
o treść.
Dookoła atakują nas cyfrowymi jakościami obrazów, 3D, różnego rodzaju kolorowym
arsenałem wizualnym. Twórcy pozwolili sobie na zdystansowane spojrzenie na sprawę.
To tylko symbolika i zabawa percepcją widza. Wszyscy wiemy, że ten drugi świat jest
sztuczny, a taki obraz pomaga nam tylko ujrzeć tę 'imitację' życia. Ten kto wymaga od
filmu superaśnych efektów nie powinien go oglądać. Animacja jest tu tylko otoczką i
ciekawym dopełnieniem obrazu.
PS. Miło zaskoczył mnie fragment, w którym Dominik pyka sobie w... no właśnie, co?
Pierwsze co przyszło mi do głowy to F.E.A.R. Ktoś wie? :)
owszem to był F.E.A.R. :]. Ciesze się, że ktoś podziela moją opinię na temat animacji. Jak dla mnie była bardzo dobra. Wiadomo, tak nie wygląda chyba żadna gra internetowa (czy jak to nazwac - MMORPG? Second Life?), ale nie o to chodziło. Pozwolili sobie na trochę swobody w animacjach dla własnej wygody i przede wszystkim po to by było to łatwiej przyswajalne dla widza.