Potencjał był, ale ostatecznie - a jakże - zmarnowany. Film określiłbym jako do bólu dosłowny, jednoznaczny i nie pozostawiający miejsca na własną refleksję widza.
Gra aktorska - zbyt ekspresywna, przerysowana i teatralna - pytanie: czy celowo, czy przypadkiem. Jeśli celowo, to błąd, jeśli przypadkiem, to jeszcze gorzej. Problem przejawia się przede wszystkim w przypadku rodziców bohatera. Nie wydaje mi się, żeby aktorzy wcielający się w te role byli aż tak słabi. Pozostaje więc pytanie, w jakim celu autor obrazu zdecydował się zastosować taką taktykę? Zapewne dla komfortu widza, który przecież woli, kiedy wszystko jest jasne i logiczne.
Postaci - i znowu rodzice. W każdej dosłownie scenie podkreślają swoją niemożność wcielenia się w przypisane im role społeczne - role rodziców właśnie. Każde ich słowo sugeruje widzowi, że są źli i nie rozumieją swojego syna (dochodzi tu do swoistego absurdu - podejrzewam, że niezamierzonego - bo ich postawa wydaje się świadczyć o zupełnym braku możliwości istnienia problemów psychicznych u kogokolwiek - abstrahując już od tego, czy delikwent jest ich synem, czy przypadkową osobą na ulicy). Czy nie lepiej byłoby, gdyby we wszystkich tych scenach, kiedy powtarzają te same hasła - po prostu zamilczeli? W tym przypadku ukazanie obojętności jest stałoby się zapewne lepszym rozwiązaniem od ostentacyjnego i skrajnie oczywistego dla odbiorcy ukazywania niezrozumienia - a tym samym głupoty.
Na koniec - forma. Tu pewnie zależy od gustów. Mnie estetyka animacji nie przekonała, choć miała przypominać klasyczną grafikę komputerową. Pomijając już ten fakt - wstawki były zbędne, no ale przecież pozwoliły bardziej biernemu widzowi na jednoznaczne odczytanie tego, co dzieje się na ekranie. Jeśli już zafundowano nam skonkretyzowaną formę, to może lepiej byłoby skończyć na idei wideokonferencji. A jeszcze lepiej samego czatu czy forum - miejsca, gdzie bohaterzy mogliby porozumiewać się jedynie kanałem werbalnym. Pozostawiłoby to przynajmniej trochę miejsca do własnych refleksji widza. Komunikacja internetowa - klasyczna właśnie, polegająca na pisaniu postów - ma to do siebie, że pozbawiona jest wszelkich komunikatów pozawerbalnych, a przez to zubożenie staje się niejednoznaczna. W takiej sytuacji pojawiłoby się zapewne pytanie, czy bohater rozmawia z osobami będącymi w podobnym do jego stanie psychicznym, czy może z użytkownikami podszywającymi się, przybierającymi wirtualne tożsamości, kpiącymi z niego dla własnej satysfakcji. To oczywiście tylko jedna z całego szeregu możliwych alternatyw dla tego, co zafundował nam twórca filmu.
Raz jeszcze powtórzę więc - film o dużym potencjale wynikającym chociażby z samego tematu, który poruszał. Ale temat był ciężki, a autor tego ciężaru definitywnie nie udźwignął. Stworzył produkt na wskroś oczywisty, jednoznaczny i zakładający, że widz jednak zbyt dużym intelektem nie dysponuje - typowy komercyjny wytwór kultury masowej.
Przepraszam bardzo o jakiej jednoznaczności ty mowisz?? W filmie tymże wlasnie tak wiele jest niedopowiedzen, ktore stanowia o jego niesamowitosci. Niedomowień, które trafiają jedynie do najwrażliwszych odbiorców do których najwyraźniej się nie zaliczasz. Np scena, kiedy policjanci wlamuja sie do pokoju Dominika a on jest siedzi zakrwawiony obok zbitego lustra. Byłam już świadkiem (najczęściej w autobusach komunikacji miejskiej) niejednej dyskusji czy to aby możliwe aby z podciecia żył powstało tyle krwi? Otóż jeden obóz jest zdania, że widziana krew jest wynikiem ran odniesionych w momencie zbijania lustra natomiast drugi kontratakuje twierdząc, że po zdjęcie opatrunków na reku Dominika widac slady po podcinaniu. Niestety żaden z obozów nie potrafi wyjasnic czym wymieniony wcześniej Dominik miałby podciąć rzeczone żyły nie mając w pokoju żadnego narzędzia typu żyletka (nie wiem czy oglądałeś film wystarczająco uważnie aby zauważyć, że nie ma w nim ani jednego ujęcia przedstawiającego żyletkę tudzież narzędzie tnącopodobne) a jedynie same odłamki lustra.
Ja myślę, że takich scen można by wymienić jeszcze wiele a reżyser doskonale wiedział co robi.
Problem polega na tym, że to czysta spekulacja i nadinterpretacja, rodząca w rezultacie pewne rozbieżności w odbiorze, których - jestem pewien - reżyser wcale na myśli nie miał. Ergo - przywołany przykład wcale nie świadczy o zamierzonym wprowadzeniu odbiorcy w refleksyjny nastrój - świadczy raczej o błędzie w sztuce. Ta akurat scena nie wyróżnia się absolutnie niczym - ani na jej korzyść, ani na jej niekorzyść - i trafie określona została przez stanleyK: "Pociął się lustrem, tyle".
Pozdrawiam
Gra aktorska - zbyt ekspresywna, przerysowana i teatralna - pytanie: czy celowo, czy przypadkiem. Jeśli celowo, to błąd, jeśli przypadkiem, to jeszcze gorzej. Problem przejawia się przede wszystkim w przypadku rodziców bohatera. Nie wydaje mi się, żeby aktorzy wcielający się w te role byli aż tak słabi. Pozostaje więc pytanie, w jakim celu autor obrazu zdecydował się zastosować taką taktykę? Zapewne dla komfortu widza, który przecież woli, kiedy wszystko jest jasne i logiczne.
NO JASNE. czy wolisz jak jest niejasne i nielogiczne? Gra aktorska jest konsekwentna - konwencja dla ułatwienia dodam - w wielu miejscach, szczególnie na początku - ironiczna. Ewidentnie widać że w miarę filmu konwencja groteski w grze zostaje coraz bardziej 'zdjęta' aż do momentu kiedy postaci grają już właściwie na pełnym wkur..ie czyli akcja z 'prostokąt z klamką' , kabel z routera itp - przestają udawać - nie mogą udźwignąć karykaturalności własnych zachowań, które swoją drogą osobiście znam z życia bardzo dobrze.
Każde ich słowo sugeruje widzowi, że są źli i nie rozumieją swojego syna (dochodzi tu do swoistego absurdu - podejrzewam, że niezamierzonego - bo ich postawa wydaje się świadczyć o zupełnym braku możliwości istnienia problemów psychicznych u kogokolwiek - abstrahując już od tego, czy delikwent jest ich synem, czy przypadkową osobą na ulicy).
No cóż, tu akurat panuje równowaga a ty masz jakiś przesąd w głowie mówiący o tym że rodzice są zmuszeni rozumieć swoje dorosłe bądź co bądź dziecko. Równowaga polega na tym, że rodzice nie rozumieją syna i krzywdzą go, syn nie rozumie rodziców i krzywdzi ich (masz cierpieć itp). Krzywdzą się nawzajem, a my oglądamy ich wojnę, gdzie wszyscy w jakimś sensie powoli przegrywają. To że starzy wypierają problemy członka rodziny jest chyba najczęstszym zachowaniem (albo jednym z częstszych) w przypadku zaistnienia schorzeń psychicznych tudzież po prostu zaburzeń a la depresja
Co do Twoich uwag jeśli idzie o animację - świetnym rozwiązaniem jest fakt iż animacja jest infantylno mangowa - trochę jak z pewnie niedawnego dzieciństwa Dominika i innych w Sali samobójców. To jasny i czytelny zabieg nad którym nie trzeba zbytnio dywagować ponieważ pokazuje stopień odrealnienia dorosłych metrykalnie ludzi typu Sylwia. I nie miałoby tu sensu pokazywanie ludzkopodobnego stylu 'awatara' bo właśnie chodzi o to że dorośli ludzie bawią się jakimiś ludzikami. (nawet Dominik w pierwszej chwili nie chce 'grać', mówi coś na zasadzie 'mieliśmy gadać a nie grać w jakąś grę' czy coś w podobie) - forma jest super i oddaje pokręcenie dzisiejszego świata - przeciętny gracz, jak wynika z badań miałby mieć 35 lat. Odsyłam do Wiki: http://en.wikipedia.org/wiki/Video_game#cite_note-34, a szczególnie do kawałka:
The November 2005 Nielsen Active Gamer Study, taking a survey of 2,000 regular gamers, found that the U.S. games market is diversifying. The age group among male players has expanded significantly up into the 25–40 age group. For casual online puzzle-style and simple mobile cell phone games, the gender divide is more or less equal between males and females. Females have also been found to show an attraction to online multi-player games where there is a communal experience.[citation needed] More recently there has been a growing segment of female players engaged with the aggressive style of games historically considered to fall within traditionally male genres (e.g., first-person shooters). According to the ESRB almost 41% of PC gamers are women.[34]
When comparing today's industry climate with that of 20 years ago, women and many adults are more inclined to be using products in the industry. While the market for teen and young adult men is still a strong market, it is the other demographics which are posting significant growth. In 2008, the average American gamer has been playing for 12 years, and is now, on average, 35 years of age.
Znaczyłoby to że elfem dwarfem wiedźminem wow'em second lifem czy głupim farm ville gdzie wszędzie mamy do czynienia z infantylną grafiką - jarają się jak najbardziej dorośli ludzie. Świat gier jest światem uproszczonym i banalnym (choć w wielu przypadkach pewnie już bywa zajebisty od strony 'sztuki') - animacje w 'Sali samobójców' były ewidentnym wyborem mającym na celu uproszczenie świata wirtualnego w celu jego demaskacji - nie stawiania go w kontrze do realu. I to jest świetne
Ale cała Twoja postawa zostaje przez Ciebie ładnie podsumowana:
Stworzył produkt na wskroś oczywisty, jednoznaczny i zakładający, że widz jednak zbyt dużym intelektem nie dysponuje - typowy komercyjny wytwór kultury masowej.
No i tu widać, że zatrzymałeś się jednak na powierzchni 'Sali...', potraktowałeś ten film jednoznacznie. A to błąd. Gdybyś nie był zajęty doszukiwaniem się dziury w całym może obejrzałbyś ten film, a tak mam wrażenie że obejrzeliśmy dwa różne filmy - Ty w którym analizujesz i doszukujesz się błędu w jakichś wątkach rodziców i wykonaniu animacji, ja film świetnie zagrany, zaskakujący, przejmujący, przemyślany, w świetnych proporcjach, no i po prostu świetny film. No ale każdy ma swoją opinię. Ja idę na to trzeci raz w niedzielę, tym razem zabieram starych.
> NO JASNE. czy wolisz jak jest niejasne i nielogiczne? Gra aktorska jest konsekwentna - konwencja dla ułatwienia dodam - w wielu miejscach, szczególnie na początku - ironiczna. Ewidentnie widać że w miarę filmu konwencja groteski w grze zostaje coraz bardziej 'zdjęta' aż do momentu kiedy postaci grają już właściwie na pełnym wkur..ie czyli akcja z 'prostokąt z klamką' , kabel z routera itp - przestają udawać - nie mogą udźwignąć karykaturalności własnych zachowań, które swoją drogą osobiście znam z życia bardzo dobrze.
O, bardzo ładnie ujęte. Gdyby tak faktycznie było, mielibyśmy do czynienia z eleganckim rozwiązaniem, które bardzo by się tu przydało. Tyle tylko, że Twoja propozycja to typ idealny, o którym - w moim przekonaniu - w przypadku tego filmu absolutnie mówić nie można. Ironia - no cóż... I ja się jej doszukiwałem, ale jeśli faktycznie taki był zamiar reżysera, to aktorzy - nie ubliżając im - kompletnie nie udźwignęli ciężaru powierzonego im zadania. Ja osobiście zamiast idealnie pasującej do całości groteski, dostrzegłem autentycznie słabe aktorstwo. Masz słuszność, że z wraz z rozwoje akcji sytuacja zmienia się lekko na korzyść odtwórców ról rodziców, ale to nie kompensuje początkowych nieudolnych prób oddania tego, co nazywamy tu ironią.
> No cóż, tu akurat panuje równowaga a ty masz jakiś przesąd w głowie mówiący o tym że rodzice są zmuszeni rozumieć swoje dorosłe bądź co bądź dziecko.
Tu niestety zupełnie mnie nie zrozumiałeś. Sytuacja, w której rodzice nie rozumieją swojego dziecka i staje się to powodem różnych odchyleń na tle psychicznym jest oczywiście prawdą. I w tym nie byłoby nic złego. Niestety twórca popełnia błąd narzucając nam takie podejście w sposób niezwykle nachalny, co jest zupełnie zbędne właśnie ze względu na fakt, że wszyscy o tym wiedzą. Brak porozumienia (czy niezrozumienia) byłby tak samo jasny dla odbiorcy (mówimy to o osobach kompetentnych, bo zakładam, że film o tak ciężkiej tematyce przeznaczony jest właśnie dla takich widzów), gdyby ukazać zwyczajną obojętność rodziców względem dziecka zamiast wrzucać w ich usta śmieszne już w pewnym momencie, bo ciągle się powtarzające, frazesy typu - przecież on ma wszystko, czego więcej chce? Zarówno widz, jak i główny bohater wiedzą, że dobra materialne to jednak nie wszystko. Rodzice najpewniej tego nie wiedzą - a to czyni z ich - abstrahując właśnie od samej płaszczyzny porozumienia z synem - osoby, delikatnie mówiąc, płytkie.
Co do Twojej wypowiedzi odnośnie animacji - sprzeczał się nie będę, bo - jak napisałem - to raczej kwestia gustu. Do mnie ta forma zupełnie nie przemówiła, a co ważniejsze - burzyła mi w miarę harmonijny odbiór całości filmu. W każdym razie uważam, że dużo rozsądniejszym rozwiązaniem byłaby rezygnacja z silenia się na oryginalność i pozostanie przy tradycyjnej - filmowej, nazwijmy to, formie, która miałaby ten sam wydźwięk (a mogłaby nawet - jak pisałem wcześniej - stymulować wyobraźnię widza i skłonić go do głębszych refleksji), a definitywnie lepiej współgrałaby z całością pod kątem czysto estetycznym.
> Gdybyś nie był zajęty doszukiwaniem się dziury w całym może obejrzałbyś ten film, a tak mam wrażenie że obejrzeliśmy dwa różne filmy - Ty w którym analizujesz i doszukujesz się błędu w jakichś wątkach rodziców i wykonaniu animacji, ja film świetnie zagrany, zaskakujący, przejmujący, przemyślany, w świetnych proporcjach, no i po prostu świetny film.
I ja mam wrażenie, że obejrzeliśmy dwa różne filmy. Problem polega tylko na tym, że ja absolutnie nie próbowałem doszukiwać się dziury w całym. Wręcz przeciwnie - poszedłem do kina z nastawieniem na film lżejszy (zastrzegam, że nie miałem pojęcia o czym jest), ale błędy i zgrzyty, o których pisałem narzucały się same w sposób wyjątkowo oczywisty. Stąd też moje zdziwienie wynikające tak pochlebnej Twojej opinii.
Pozdrawiam