"Przywiązujesz się do każdego, kto zwróci na ciebie uwagę, bo jesteś samotna" - Biały Oleander.
Gdy ktoś źle ocenia ten (i temu podobne) film, w rzeczywistości źle ocenia swoje odczucia. Jest to bowiem film o uczuciach. W porządku, jeśli ktoś źle ocenia swoje uczucia wywołane filmem, bo wrażliwość każdy ma inną. Gorzej, jeśli zwala winę na film. Tym bardziej w sposób wulgarny.
Wierzcie lub nie, ale istnieją osoby, które w mniejszym lub większym stopniu przeżyły (lub nie) coś takiego. To się może wydawać bardzo przesadzone, albo podciągnięte pod komercję. Komercja? Nie wiem, może. Przesadzone? Nie. W życiu bywało i tak, i nawet jeszcze gorzej.
Szaleństwo znam osobiście. Nie bierze się znikąd. To nie "samobójca" się sam zabija, tylko jego otoczenie jest pełne zabójców. Nóż w pustą komorę, w której zabrakło serca tym, którzy ośmielają się wyśmiewać cudze nieszczęście. Nawet takie z filmu, bo i film przecież czymś został zainspirowany.
Pozostaje nadzieja, że karma do Was wróci.
Gdyby nie kiepska gra aktorska (a może źle dobrani aktorzy), nazwałabym to arcydziełem. Niestety, główny bohater w pewnych ważnych chwilach mnie nie przekonywał. Natomiast różowa cały czas sprawiała wrażenie absolutnej idiotki, jej sposób mówienia to sugerował, przez co brzmiała, jakby czytała z kartki, bo gdzież idiotka z takimi słowami, i gdzież takie słowa w taki sposób? Nie przekonano mnie do tego, że ta dziewczyna ma charyzmę, jaką w scenariuszu postać przecież jednak miała - a z tego powodu uległość chłopaka zawiewała komizmem. Po prostu zła aktorka.
Przekaz jednak był wysoko ponad to, i na szczęście mimo wszystko udało mi się wczuć i nawet kilkakrotnie zalać łzami.
To po prostu trzeba poczuć, a do tego przydaje się empatia lub doświadczenie, a najlepiej jedno i drugie... Nie zaszkodzi również brak stereotypowych uprzedzeń i nietolerancji wszelkiej maści.
Wierzę, że szara masa kiedyś się rozszczepi i odzyska kolory. Jak narcystycznie to brzmi... Dziś sobie na takie brzmienie pozwalam, bo nadal targają mną emocje związane z przekazem tego filmu. Tak - emocje. Każdy z nas je ma. Jesteśmy "emo".
Ach... i jeszcze moje skojarzenie... z piosenką...
Lao Che - Wiedźma.
Ile to osób się skreśla, co często boli porównywalnie do bólu towarzyszącemu paleniu na stosie...
Po co to...? Dlaczego jesteśmy licealistami z tego filmu...?
Żeby istniały normy społeczne - trwałość społeczeństwa. Bycie sobą powinno oznaczać mieszczenie się w normach społecznych, a to w nas co nie mieści się w normach nie powinno być wciskane wszystkim. Zmiany społeczne następują, ale jednostka nie powinna stosować "terapi szokowej" na ogóle, żeby zmienić wszystko tak jak jej (i być może wyłącznie jej) się podoba. Wtedy następuje palenie na stosie. Nie wszystko nie wszędzie.
Zmień płytę.
Ta Ci się zdarła dawno temu.
Jak już krytykujesz, zrób to choć w miarę konstruktywnie.
Chociaż, czego ja od Ciebie wymagam...;)
Co do wypowiedzi autora tematu - świetna, wnikliwa recenzja.
Pozdrawiam.
Choć oceniam identycznie (a może mniej, bo bez serduszka) to lepiej oceniam grę aktorską. Te postacie pasują do tych aktorów. Internetowe gura to zazwyczaj idiotki z różowymi włosami czy nieatrakcyjne typy, którzy swoje mądrości przelewają na internet. Cała rzeczywistość zamienia się w tą internetową co zostało dobrze podkreślone w filmie. Różowa ze swoim kultem składającym się z takich samych nie-żywych (noł-lajfów) jak ona co dokładnie odsłania ten wulgarny koleszka od strzelanki. I zagubiony Dominik, który potrzebuje kontaktu z ludźmi równocześnie niekontaktując się z nikim.
Życie dla tych, którzy mają dość rzeczywistości, ale równocześnie nie potrafią jej zmienić. Zmiana fryzury, zmiana ubrania - chęć wyróżnienia się. Tylko rozmowa w internecie, która ma nas wzmocnić... przygotować do... czego? Niczego. Dominik zamiast sam poradzić sobie ze swoimi problemami to opiera wszystko na Różową, która z kolei również ma swoje problemy.
W końcu główny bohater wychodzi i naprawia wszystkie swoje problemy, a poprzez swoje samobójstwo pomaga Różowej, swoim rodzicom i być może użytkownikom Sali Samobójców, którzy tak nagle zniknęli z urojonego świata jak Różowa. Odzyskali swoje życia. Swoje ciała, które tak bardzo nienawidzili, że aż stworzyli sobie nowe w innym świecie. Otoczenie potrzebowało tego samobójstwa, a on sam potrzebował swojego życia. Po długiej chorobie odzyskał zdrowie po czym poświęcił je. Czy to było dobre zakończenie? Tak, według mnie tak. Czy gdyby nie zjadł pigułek to również by było dobre zakończenie? Poświęcenie to poważne przesłanie i wolę interpretować jego śmierć jako poświęcenie siebie dla dobra świata. Jego cierpienie jako zapłata za lepsze życie dla innych.
Film oceniłem tak wysoko, bo był naprawdę dobry. Niezbyt podobały mi się sceny animacji i wolałbym, więcej akcji na żywo, ale przecież to było celowe - on rozmawiał przez internet, pisał tam, a widz zanudziłby się czytaniem kolejnych genialnogłupich wiadomości wymienianych przez Różową i Dominika - zastąpienie pisanych słów postaciami 3d było genialne.
Sala Samobójców jak dla mnie to nie jest film o internecie, a o cywilizacji, która tak łatwo korumpuje bogatych, którzy z kolei korumpują moralnie swoje dzieci. O walce prowadzonej przez Dominika, który żyjąc w mrocznym wieku jest początkowo jednym z tych którym to nie przeszkadza, a następnie coraz więcej widzi prawdy. Ostatecznie odcina się od tego wszystkiego. Czy on naprawdę chciał przekazać te pigułki? Czy po prostu się z nią spotkać i ją przekonać? Wyrzucając je zdecydował, że nie będzie z pewnością nikogo zabijał. Stoczył walkę ze złem i wygrał. Lecz po walce był tak wycieńczony, że zmarł od odniesionych ran co paradoksalnie pomogło jego otoczeniu o czym już pisałem.
Salę Samobójców porównuję do Galerianek, której główna bohaterka podobnie jak Dominik prowadzi wewnętrzną walkę będąc skorumpowana przez otoczenie. Ona odnosi zwycięstwo i żyje dalej, ale tylko dzięki poświęceniu kogoś innego. Tamten film również oceniłem 9/10. Niewiele natomiast u mnie 10/10 (14 filmów tak oceniłem) i jednym z nich jest Kontroll. Kontroll jest o niebo lepszy od tych dwóch filmów i traktuje o tym samym. Wewnętrznej walce dobra ze zła, które musi być stoczone z uwagi na korupcję wywoływaną przez już skorumpowane otoczenie.