Co miał znaczyć atak płaczu Sylwii na końcu?
Żal, że straciła Dominika czy żal, że nie dostanie tabletek?
Ja zdecydowanie jestem skłonna przychylić się do tego drugiego, ale jestem ciekawa co wy na ten temat myślicie...
Chodziło o Dominika, jestem pewna. Ona zabijać się nie chciała, tabletki jej nie były potrzebne. Cierpiała, może to dziecinnie brzmi,ale dobrze jej tak. Przy okazji zobaczyła jaki świat jest piękny na zewnątrz.
Masz rację, przecież w barze się nie zjawiła tak naprawdę. I pierwszy raz wyszła z pokoju. Chodziło o chłopaka i o to co zrobił.
Sylwia się chciała zabić, a przynajmniej tak myślała,że chce. Wydaje mi się że płakała,dlatego że poprostu doszło do niej, że przez nią zginął człowiek. Człowiek, przed którym było całe życie - tak jak pisali w liście jego rodzice - przed nim studia, praca, kariera,stres ale też sukcesy ... Sylwia wiedziała że to jest prawdziwe życie, prawdziwe,przerażające i okrutne, śmierci Dominika nie da się cofnąć,jak w grze. I ona się do śmierci Dominika przyczyniła i bardzo dobrze o tym wiedziała. Dlatego tak cierpiała. Poza tym wydaje mi się że doszło do niej,że jednak chce żyć, wydaje mi się że trochę doceniła życie, może też w jej krzyku byłą nutka szczęścia że żyje. Dominik ją uratował. Wyciągnął ją z domu. Szkoda tylko,że swoim własnym kosztem.
dokładnie... podpisuję się pod tym.
cała jej postać natomiast ogólnie mnie irytowała, szczególnie głos. dodam też, że bardziej Dominik 'wkręcił' się w nią i całą tą salę samobójców, niż ona sama. tak mi się wydaje.
Gdyby chciała się zabić to by nie przygotowywała się na to 3 lata. Raczej to jest ten typ człowieka co narzeka, mówi, że chce umrzeć i się zabije a nie robi nic z tym i po czasie mija to.
dokładnie. tak samo mnie się wydaje... ona po prostu nie wiedziała co ze sobą zrobić, nie miała się komu wyżalić więc zrobiła swego rodzaju bunt, zamknęła się na prawdziwy świat, ugrzęzła w tym wirtualnym... poza tym nie wierzę, że przez 3 lata sama nie mogła wymyślić czegoś co pozwoliłoby jej na zdobycie tabletek. według mnie ona się tak naprawdę bała popełnić samobójstwo... a na końcu zrozumiała, co się przez nią stało (bo jednak to była jej wina mnie się wydaje, bo ona nakręciła tak Dominika)
Nigdzie nie jest powiedziane że od trzech lat się chce zabić, tylko że nie wychodzi z domu a to dwie różne sprawy.Dominik przecież też nie wychodził a samobójstwa nie chciał popełnić.
Do Sylwii nie żywię żadnych pozytywnych uczuć co więcej myślę, że była samolubna i po swojemu głupiutka i zepsuta. Nie widzę jej w roli kogoś, kto bierze odpowiedzialność za czyjąś śmierć... Wykorzystywała Dominika jak tylko mogła i nie tylko jego, resztę Sali Samobójców także. Przecież ten ziomek co go Dominik przekroił na pół powiedział, że z nim też próbowała tych sztuczek.
Raczej przez 3 lata w domu nie siedzą ludzie, którzy dobrze się czują ;) Taki stan rzeczy pojawia się w depresji, człowiekowi nic się nie chce i siedzi w jednym pomieszczeniu/w mieszkaniu nie myśląc o niczym, będąc jak warzywo i robić ciągle to samo. A ona chora nie była by leżeć w łóżku Chyba, że znaczenie trzech lat można wziąć za to, że od 3 lat skończyła szkołe, pracy nie miała, normalnie chodziła na zakupy. Wstawała, była w domu, zakupy krótkie, wracała do domu i tak siedziała do nocy.
nie wiem bo ona popieprzona jakaś była.
Myślę, że płakała po śmierci Dominika. Wcześniej tylko udawała taką bezsilną i wcale nie chciała popełnić tego samobójstwa.
Popieram, i jeszcze myśle ze moze ona po części czuła sie odpowiedzialna za jego śmierć, bo Dominik zabił się, bo myślał że już nigdy nie porozmawia z Sylwią, skoro nie przyszła do klubu.
Ona nie przyszła bo oni się do końca nie umówili , ojciec Dominika odłączył mu przecież internet
To co, że odłączył. Nie powiedziała, będę w tym barze? Jak nie przyjdziesz to się już nie zobaczymy? To jak się można jeszcze "bardziej do końca" umówić? Tym bardziej powinna przyjść skoro kontakt się urwał.
W tym filmie większość postaci jest popieprzona, ale w bardzo wiarygodny sposób. Dla mnie reżyserski majstersztyk. No, jedynie animacje były zbyt... animowane. Nie przypominały spotkań w wirtualnym świecie, ale to naprawdę drobiazg.