Przeglądając wcześniejsze wypowiedzi często natrafiałem, że film jest sztuczny i nie obrazuje młodzieży XXI wieku w Polsce. No i racja. Bo jeśli akcja dzieje się w Polsce to ja pytam gdzie i kiedy? Ukazanie pokolenia młodych jest mi bliższe chociażby w czeskim 'Samotari', w brytyjskim 'Kidulthood' czy irlandzkim 'Human Traffic'. Tam ludzie są prawdziwi, możemy się z nimi utożsamiać. Natomiast ja Polak nie mogę się utożsamiać z żadną postacią w tej polskiej produkcji. Co to znaczy? Sztuczność i banał bije z tego filmu aż miło. Nie można czuć sympatii do głównego bohatera. Bo jest aż tak p*erdolnięty że aż sztuczny. Cała historia kompletnie nie wiarygodna.
No dobrze są też plusy. Znakomite aktorstwo, dobra ścieżka muzyczna i jakby nie patrzeć nowatorskie podejście do filmu w Polsce. Plus naprawdę świetna końcówka. Ale to za mało by ratować nonsens.
może własnie na tym polegał problem głównego bohatera??
trudno komukolwiek sie z nim utożsamić??
A ja nie rozumiem stwierdzenia, że aktorstwo znakomite, kiedy jeszcze chwilę wczesniej mówiłeś o tym jak bardzo bohaterowie są sztuczni i banalni...
A ja prosiłbym o czytanie ze zrozumieniem. Sztuczny i banalny jest główny bohater oraz cała historia natomiast aktorstwo w wykonaniu chociażby Pieczyńskiego czy Kuleszy jest znakomite.
Film nie musi obrazować całej młodzieży XXI wieku w Polsce. Chyba przyznasz, że może skupić się na wybranej grupie, czy jednostkach, nie koniecznie takiej, jaką znamy z własnego otoczenia.
To samo dotyczy utożsamiania się z bohaterami filmu - nie ma takigo obowiązku.
Spoiler:
Myślę, że w większości pochodzimy z tzw. klasy średniej, nie znaczy to, że nie ma u nas prywatnych szkół i dzieci z "dobrych (czyt bogatych) domów".Jednak nie to jest w filmie najważniejsze (nie rozumiem czemu wszyscy się tak na tym skupiają, skoro dostęp do internetu nie jest już przywilejem najbogatszych) - mnie poraża manipulacja zastosowana przez rówieśników, pokazanie, że zrobimy wszystko by ie zostać wykluczonym z grupy. Poraża mnie też postawa rodziców - dlaczego nie odłączyli mu netu od razu, gdy zamknął się w pokoju? Na co czekali? Jak można dać całe opakowanie tabletek dzieciakowi po próbie samobójczej? To tylko niektóre pytanie bez odpowiedzi...
A końcówka mnie zmiażdżyła - filmik z umierającym chłopakiem oczywiście trafił do sieci - to bardzo dobitnie pokazuje mentalność współczesnych ludzi...
Jak dla mnie to jest jeden z tych filmów co to się obejrzało i przyjęło. Nic więcej. Nie zrobił na mnie wielkiego znaczenia, chociaż momentami przykuwał uwagę. Podobała mi się nawet gra Jakuba Gierszała, pokazał emocje. Świetne kwestie Agaty Kuleszy. Jednak takie sprawy jak wspomniane już opakowanie tabletek czy stały dostęp głównego bohatera do internetu nie są do końca jasne dla mnie. Irytowała mnie również postawa rodziców. Traktowali stan swojego syna jako przejściowy, który musi ustabilizować się do momentu matury. Jakby nie potrafili spojrzeć szerzej na to co się dzieje z ich synem. Przecież same leki nie zdziałają cudów. Potrzebne jest wsparcie z ich strony, którego jednak zabrakło głównemu bohaterowi. Podsumowując, trochę się dziwię, że film nie zrobił na mnie wrażenia. Po obejrzeniu zwiastuna i przychylnych opinii widzów spodziewałam się czegoś "innego", może lepszego. Być może trzeba ten obraz rozpatrywać na większej płaszczyźnie i nie zamykać tylko do problemu uzależnienia od internetu czy stosunku młodych ludzi do świata. Oby tylko po obejrzeniu filmu rodzice nie zaczęli masowo kontrolować swoich dzieci w kwestii ich znajomych w internecie.
"jak można dać całe opakowanie tabletek dzieciakowi"....w sytuacji, gdy Dominik sam sobie tabletki wziął można by bardziej zapytać "jak można trzymać tabletki w lodówce czyniąc je tak odstępnymi" .....można by dalej rozwinąć tę myśl ....jak można trzymać w szufladzie w kuchni noże, benzynę w garażu, sznury, itp. Nie bronię Santorskich, większość z nas tabletki by ukryła, ale oprócz tego co cię poraża, mnie również poraża wyobrażenie sobie reakcji rodziców Dominika, po tym jak sobie uświadomili, że to oni nalegali na zdobycie tabletek i że nie przewidzieli, że ich syn użyje dawki śmiertelnej..........Zresztą tak o końca to on nie chciał się zabić.....kiedy wyrzucał tabletki do toalety jedna została mu na ręce .... to był impuls, chwila.
Co do internetu......w przypadku Dominika odłączenie miałoby sens, bo spotykał się tam z ludźmi "mieszającymi mu w głowie", jednak samo odłączenie nie koniecznie musiałoby oznaczać zażegnanie niebezpieczeństwa. 18-letni chłopak znajdzie inny sposób, aby podłączyć się do neta....nie musi go mieć w domu.
Zauważ, że zanim wziął je z lodówki pokazywał je Sylwii przez kamerkę - więc dostał je wcześniej. Oczywiście, że sposobów by się zabić jest mnóstwo, ale odłączenie netu zmusiło by Dominika do wyjścia z pokoju - mogło nie pomóc, ale warto było spróbować, szkoda, że tak późno. Rodzice nalegali na tabletki, bo zależało im by szybko rozwiązać problem - nie interesowała ich dłuższa terapia, bo wymagała czasu, bo nie wiadomo czy by zdążył przystąpić do matury.To było dla nich priorytetem, a co chłopaka gnębi na dużo dalszym planie - to jest tu bardzo istotne...
To, że pokazywał tabletki Sylwi wcześniej, też może oznaczać, że sam je sobie "wypożyczył" z lodówki....oczywiście ogromny błąd rodziców tam je trzymać.
Dla mnie taką najbardziej dobitną sceną świadczącą o priorytetach Santorskich był ich powrót z teatru, po tym jak Dominik całował pomnik.....w samochodzie chłopak chciał z nimi porozmawiać, zaczął rozmowę od tego, że jest gejem......a oni co....Ojciec powiedział, że nawet jeżeli jest, to niech to zachowa dla siebie, że ojciec nie che tego wiedzieć, a już na pewno minister nie powinien tego wiedzieć. Można ich usprawiedliwiać, że byli wkurzeni tą prowokacją w teatrze.......ale, że nie wrócili do rozmowy - to już nie. Czyżby tak bardzo nie chcieli przyjąć do wiadomości, że życie przestaje się toczyć według ich planu...
Ja uważam, że film jak na polską produkcję jest bardzo dobry.
Co prawda przedstawia prosty i dosyć banalny schemat:
- obrzydliwie bogaci rodzice, którzy zaniedbują swojego syna
- chłopak wyśmiewany i nieakceptowany przez społeczeństwo, który znajduje "wirtualną" pomoc
Mimo to muszę jednak pochwalić twórców tego filmu za dobry podkład muzyczny, dobrą ekipę aktorską, a przede wszystkim za dobre rozwinięcie wątku głównego bohatera i niekoniecznie przewidywalny koniec.
Jest jeden niepodważalny plus dla "Sali samobójców" . Jak każdy film, który ma jakąś myśl w sobie, skłania do dyskusji na pewien temat. Film może być lepszy lub gorszy, mieć wady i zalety ale efekt jaki wywołuje jest taki sam - zaczyna się mówić o problemie, który on porusza. Chyba to jest w tym dobre. Chyba o to chodzi.
świadczy o tym chociażby 1500 tematów na filmweb, wiem że to nie musi być miarodajne, ale mimo wszystko żaden inny polski film nie wzbudził ostatnio tylu dyskusji. tak swoją drogą pytanie: czy jest inny film, który wzbudził więcej dyskusji niż Sala? W ... powiedzmy... ostatnich 20stu latach?
Wiadomo, że film jest na czasie, temat jak najbardziej aktualny. Być może coś by się znalazło jeśli chodzi o podobny, choć nic mi nie przychodzi do głowy w tym momencie:) Pomyślałam o filmie jeszcze z innej strony. Spojrzenie na niego jako film edukacyjny albo coś w rodzaju ostrzeżenia - zobacz to może spotkać każdego, kto traci równowagę między tam co realne i wirtualne.
Mało jest takich filmów, które mogą oglądać zarówno licealiści, czy gimnazjaliści oraz osoby starsze, a nie kończące się morałem typu ..."jak będziesz się bardzo starał to osiągniesz to o czym marzysz" (np. jak w serii filmów o tańcu - nie żebym coś do nich miała:)). Przedstawienie trudnego tematu bez szczęśliwego zakończenia, w sposób na tyle "lekki" i dostosowany do młodego widza, dla mnie jest wielkim plusem Sali.