Miał nie wszystko, co chciał, tylko wszystko, czego chcieli jego rodzice. Bo rodziny to on
tak jakby nie miał. Byli zbyt zajęci robieniem kariery, żeby rozmawiać z synem. Zapewniali
mu wszystko, co ich zdaniem mieć powinien, ale nie pytali, czego on sam chce. Jak
powiedział, że jest gejem, ojciec stwierdził, że go to nie obchodzi. Ważniejsze było
pochwalenie się synem w towarzystwie niż pozwolenie chłopakowi na szukanie własnej
drogi. Nie miał z kim rozmawiać w rzeczywistym świecie, to znalazł kogoś w sieci.
Skończyło się tragicznie. Nawet, jak się pociął i kilka dni nie wychodził z pokoju, to
rodzice najbardziej przejęli się tym, że nie podejdzie do matury, bo mieli dla niego
ułożony plan na życie. Poza tym nawet nie pomyśleli, że mogliby przystopować z życiu
zawodowym i zacząć tworzyć prawdziwą rodzinę. Pamiętacie z filmu jakiś moment, kiedy
wszyscy troje tak po prostu siadają do stołu i jedzą wspólny posiłek albo rozmawiają.
Oczywiście jeszcze przed jego atakami. Film dobrze pokazuje zagrożenia wypływające z
internetu, bo takie fora istnieją naprawdę, a główny bohater po prostu nie potrafił znaleźć
dla siebie miejsca w świecie rzeczywistym. Właściwie nie było tam miejsca dla niego,
tylko dla wyobrażenia jego rodziców o nim. Bunt w takiej sytuacji jest zrozumiały. Nie
rozumiem tylko, dlaczego, już po rozmowie z psychiatrą, nie sprawdzili, z jakimi
serwerami łączy się przez internet i do czego ci ludzie próbują go namówić. Zawsze były
takie rodziny i dzieci często się buntowały przeciw narzucanym wzorcom. Tylko że kiedyś
taki zbuntowany nastolatek szukał znajomych w świecie realnym albo szukał jeszcze
innych rozwiązań. Nie było anonimowych forów, gdzie można wykreować dowolny obraz
siebie samego.