Film pana Komasy ponoć kogoś zachwycił, obawiam się jednak, że są to osoby w wieku
gimnazjalnym. Bo choć tematyka filmu jest ciekawa i nawet ciekawie się zapowiada to z
realizacją jest już tragicznie. Przede wszystkim dłuży się niemiłosiernie... a i niestety są
sceny, które dodają filmowi patosu aż nazbyt (po prostu nie da się tego wytrzymać i wpada
się w śmiech). Reżyser i scenarzysta opacznie chyba chce przekazać prawdę o relacjach w
społeczeństwie, prawdę bolesną i trudną, ale w filmie sprowadzoną do komicznego
zawołania ojca :"Nie ma internetu! Nie będzie internetu!". No i z pięknych zapowiedzi wyszło
słabe filmisko, w którym atuty (a są tu takie) stają się ledwo widoczne. Bo zachwyca mnie w
tym filmie kreacja aktorska niemal każdego, jest na dobrym poziomie. No ale co z tego jak
nie ma co grać? no i plusem jest muzyka, ale co z tego że podłożona w takich momentach,
że tylko siąść i płakać? 3/10
Film Pana Komasy zachwycił mnie, choć mam już prawie 25 lat. Gdybym miała 15-16 lat, to z pewnością nie zrobiłby na mnie takiego wrażenia.
"Sala" jest rewelacyjna, zarówno od strony technicznej, jak i aktorskiej oraz muzycznej.
Ten film ogląda się i przeżywa zupełnie inaczej, niż większość. Jest on bowiem przepełniony emocjami, krzykiem, żalem, bezsilnością, a przy tym jest strasznie przygnębiający, porusza mnóstwo problemów i pozostawia wiele refleksji.
"Salę Samobójców" każdy odbiera inaczej, bo to film, który może idealnie trafić w najczulsze miejsca naszych doświadczeń, przeżyć czy wspomnień. Ja tak bardzo się z nim utożsamiam, bo odnajduję tam wiele odwołań do mojego własnego życia, więc jest on dla mnie autentyczny i szczery do bólu. Dla kogoś, komu te sytuacje czy problemy są obce, ten film będzie beznadziejny. Dlatego szanuję różne oceny, każdy ma prawo do swojego zdania, tylko bez wyzywania i obrażania innych.
ależ kochana panie Kasiu, pani ciągle mówi o treści i przesłaniu (które jest proste jak wół), a nie o wykonaniu i szeroko pojętym warsztacie reżyserskim oraz konstrukcji scenariusza, a są to wszakże zupełnie osobne sprawy. to że panią film poruszył to bardo dobrze, ale nie można go rozgrzeszać z tego, że jest nienajlepszy pod względem zwyczajnego rzemiosła filmowego.
"Gdybym miała 15-16 lat, to z pewnością nie zrobiłby na mnie takiego wrażenia."
tu się w ogóle nie zgadzam, bo to właśnie na tej grupie wiekowej film prawdopodobnie zrobi największe wrażenie (tak mi się przynajmniej wydaje, ale ja tam 15 lat to miałem przed wojną, więc mogę się mylić).
Nie jestem reżyserem, tylko odbiorcą, więc nie muszę się znać na tym czy było dobrze wszystko zrobione. Ogólny obraz filmu, zdjęcia, montaż są fantastyczne. Jeśli Ty się znasz szczegółowo na takich rzeczach to ok, możesz mieć zastrzeżenia. Co jest złe? Animacje? Chyba tylko do tego można się przyczepić.
Wybacz, ale kiedy miałam 15-16 lat to nie interesowałam się po prostu kinem i pewnie nawet bym nie zauważyła tego filmu. A poza tym w tym wieku jeszcze nie można odebrać dobrze tego filmu, bo byłam na seansie z takimi osobami i w niektórych scenach się śmiały albo peszyły. Moim zdaniem to film, który najlepiej trafi właśnie do starszych osób, a szczególnie rodziców lub tych, którzy zamierzają być rodzicami. Dla młodzieży może to być tylko przestroga.
otóż to, bardzo źle się w tym filmie dawkuje napięcie, w zasadzie w ogóle się nie dawkuje, do tego jest straszliwie rozwleczony i przez to też traci jakąkolwiek dynamikę. i zgadzam się co do aktorstwa, i zgadzam się co do scenariusza, i zgadzam się co do przerostu ambicji.
w ogóle nic dodać, nic ująć. pomysł dobry, wykonanie bardzo słabe.
pewnie że nie, to był najciekawszy wątek filmu i gdyby właśnie na nim się skupili twórcy, to mogłoby z tego wyjść coś ciekawego. tu właśnie tkwił potencjał dramaturgiczny, zwłaszcza że chłopak nieźle sobie radził i dobrze by to zagrał. takie nasze małe F*cking Amal - czemu nie?
no i wtedy może by nam oszczędzono komputerowej animacji, która nic nie wnosiła, tylko rozmywała wszelkie napięcie.
o w mordę. słuchajcie wszyscy - filmweb nie pozwolił mi wysłać posta ponieważ znalazło się w nim słowo "f*cking" i cenzura nie chciała tego puścić - tylko że to jest przeca tytuł filmu, na boga jedynego!!!
przecież to jest jakaś ciężka paranoja - musiałem wygwiazdkować częśc tytułu, bo filmweb czyli największy polski portal filmowy nie pozwala swobodnie rozmawiać o filmach. czy mi się to śni???
Kasia, no kocham Cię ; DD nie napiszę już nic nowego w tym wątku, bo mam takie samo zdanie o tym filmie, ale wydaje że napisałaś już wszystko wyżej. A Ty, autorze wątku nie szufladkuj tak ludzi, bo mimo,iż jestem prawie licealistką film mi się bardzo podobał, ale myślę,że będzie mi się podobał tak samo, za rok, dwa i dziesięć, a może i bardziej, bo dorosnę.. ale i tak odebrałam ten film cholernie emocjonalnie. Przeżyłam go całą sobą.
a mój główny zarzut powtarzam: zbędny patos, pompatyczność i wreszcie nachalna symbolika. Ja rozumiem, że to zabieg celowy, ale nie wpakowany w żadną konwencję przeradza się w komizm po prostu. No i scena pod wodą gdy to pływają jako postacie wirtualne, następnie jako prawdziwe, wreszcie się całują, a następnie ona go gryzie i nie wiadomo co i jak i do tego muzyka fatalna i długość sceny monstrualna, porażka... a i rozumiem, że może jest on w swoim przesłaniu hermetyczny, ale powinno choć trochę być w nim egalitarnego przesłania nie jest to przecież Tarkowski ani Fellini:P