Załamany poziomem dyskursu, który tutaj panuje, proponuję, żeby powoływać się na
konkretne argumenty. Wybaczcie, ale stwierdzenie "widocznie nie dojrzałeś do tego filmu"
to żaden argument, każdy o każdym może tak napisać.
Za największe grzechy filmu uważam:
1. Łopatologię. Wszystko zrobione jest tak, żeby oszczędzić widzowi zbędnego wysiłku
myślenia, a jednocześnie sprawiać pozory, że jest w tym jakaś głębsza treść. Otóż nie ma.
Zauważcie, jak wszystkie treści są dosłowne, bezboleśnie podane. Reżyser robi z widza
idiotę, po tysiąckroć powtarzając kwestie rodziców, że Dominik ma wszystko, że matura...
To, że brak mu rodzicielskiej miłości można było pokazać w dyskretny sposób, a nie
wykrzykiwać widzowi w twarz, jakby był niedosłyszący. W filmie jest takich elementów
wiele.
2. Target, czyli wiek gimnazjalny. Jeśli ktoś mi jeszcze powie, że do tego filmu trzeba
dojrzeć, to najlepszą odpowiedzią będzie, że trzeba z niego też wyrosnąć. Film jest
komercyjny, tematyka jest komercyjna, odbiorca jest masowy. Nie szukajcie tu niczego
głębszego, bo film spełnia wszelkie standardy kina komercyjnego (z silną nutą
kinematograficznej "polskości"). Aha, nie mówcie, że film nie jest o emo, bo reżyser sam
tak powiedział.
3. I wreszcie - gra aktorska. Litości, KAŻDY, kto ma choć podstawowe obycie z
warsztatem, czy choć podstawową wrażliwość, zauważyć musi, że gra jest po prostu na
poziomie piaskownicy. Aktorzy są nienaturalni, ich wypowiedzi są sztuczne,
przedramatyzowane, szczególnie na początku, gdy aktor grający Dominika próbuje być
bardziej "na luzie". Podobnie słaba jest przez cały film dziewczyna grająca Sylwię. Z
całego bagna obronną ręką wychodzi tylko Kulesza, która jest poprawna, momentami
nawet dobra.
Dobrze, w takim razie ja powiem tak: nie zwracaj się do wszystkich tak, jakbyś tylko Ty miał inne i słuszne zdanie. Ja na przykład wcale nie uważam tego filmu za taki dobry i zgadzam się całkowicie, że film jest komercyjny, że zanadto były podkreślane kwestie braku miłości rodzicielskiej i tak dalej... Myślę jednak, że choć głównie film może i jest dla młodzieży, to jednak twórcy chyba dążyli do tego, aby był dla większej grupy odbiorców, także dla dorosłych, ale to moje zdanie. I słyszałam też, że reżyser mówił w wywiadach trochę o subkulturze emo, więc też się zgadzam, że było o tym. No z tym że... mi gra aktorska i ogólnie techniczna strona filmu się podobała. Wg mnie technicznie bardzo dobrze wypada, a gra aktorska głównego bohatera mnie osobiście przekonała. Miał bardzo wymagającą rolę i moim zdaniem ją udźwignął w 100%. :)
Technicznie był okey, może raziło trochę to, że "Facebook" nie był Facebookiem - jestem pewien, że nie trudno zdobyć pozwolenie na wykorzystanie. Co do gry aktorskiej to będę obstawał przy swoim, była przesadzona; kiedy bardzo się starasz być naturalnym, efekt jest bardzo sztuczny. Jak w "Annie Marii Wesołowskiej".
Z twojego postu domniemam, że arcydziełem dla Ciebie jest film, który ma mnóstwo ukrytych przesłań a metafora goni metaforę. Jeżeli przesłanie jest proste ( pomimo, że słuszne ) film jest zdyskwalifikowany i to jest dla mnie nieco śmieszne. Sugerując, że filmy mające proste i czytelne przesłania są dla przygłupów nie masz w moim mniemaniu racji Szanowny Panie Ą i Ę.
Ale ja mówię tu o czymś zupełnie innym - o tym, że w celu pokazania konceptu zatraca się realizm. Wręcz przeciwnie, nie lubię filmów przełądowanych konwencjami, bo zwykle są o niczym. "Sala Samobójców" jednak drażniąco stara się imitować bardziej ambitne kino, którym przecież nie jest.
Przecież po to "przesłanie" jest spłycane oraz przedstawiane dosłownie, aby trafiło ono do jak największej widowni = trafiło do mas = trafiło do przygłupów.
sam autor wypowiedział się, że postaci miały być przerysowane, nadto wyraziste. dziękuję.
według mnie kiepskie nie było. moja własna opinia, szanuję czyjeś zdanie. przytoczyłam tylko zamierzenia twórcy, myślę, że nieźle mu to wyszło.
Zastrzeżenia miałbym jedynie co do oceny aktorstwa, bo w zasadzie przynajmniej kilka z postaci nie zachowywało się jak w typowym polskim serialu i dało radę.
Co nie zmienia faktu że nie mogę się nie zgodzić z resztą oceny; film i tematyka mogłyby być bardziej ambitne gdyby nie spłycenie całości poprzez łopatologię i perfidne użycie ostatnio panującej popkulturowej "mody".
Nie chciałbym uogólniać ale wydaje mi się, że dla niektórych jeżeli do tego filmu przypięło by się metkęz napisem made in USA to film byłby niewątpliwie arcydziełem. Cały czas doszukuję się arcydzieła w filmach Forest Gump i Avatar i po dłuższej analizie stwierdziłem, że wiele osób określa te produkcje mianem arcydzieła tylko dlatego, że są JuEsEndEj. Wybaczcie ale gdyby to były polskie produkcje wiele osób powiedziałoby, że to są płytkie gnioty.
kosacki dokładnie, jestem tego samego zdania i w stu procentach się z Tobą zgadzam, na pewno tak by było, że zdecydowana większość ludzi krytykujących film wypowiedziałaby się o nim pochlebnie gdyby była ta metka "made in USA" dobrze to ująłeś:) Nie wiem, to jest chyba jakiś kompleks Polaków, w Stanach jest wszystko lepsze i ludzie tam są taaacy mądrzy;)
Dlatego napisałam "większość krytykujących" Ty jesteś najwidoczniej w mniejszości, która i tak miałaby takie samo zdanie jak teraz.
O przygłupie można by podyskutować, ale Avatar jest filmem totalnie słabym i ledwo go ratuje estetyczność animacji :'P
Gdzieś tam u góry ktoś chyba śmiał się z Pocahontas, który to film jest od Sali po tysiąckroć lepszy...
Cruciarius przygłup to taki człowiek, który nie rozumie zasad panujących na forum. Z całym szacunkiem nie widzę sensu polemiki z Tobą ponieważ skoro nie rozumiesz, że na forum wypowiada się językiem który nie ubliża innym to tym bardziej nie zrozumiesz do czego dążę pisząc swoje wypowiedzi. Rozumiem i szanuję Cię mimo wszystko, ponieważ zdaję sobie sprawę, że mogę napotkać na swojej drodze życia istoty mniej pojętne ode mnie.
Chciałem poruszyć jeszcze jedną kwestię a mianowicie kwestię efektów w filmie. Moim zdaniem efekty w sali samobójców są rewelacyjne. Film jest bardzo dopracowany - w moim mniemaniu efekty są bezbłędne. Efekty w filmie zrobiły na mnie ogromnie wrażenie ( być może za sprawą bardzo specyficznego klimatu ) i uwierzcie mi, że ten film efektami robi większe wrażenie w 2d niż avatar w 3d - aczkolwiek więcej nie będę porównywał tych 2-óch filmów ze względu na różne gatunki i przepaść jakie je dzieli.
Druga sprawa to muzyka - REWELACJA I NIESPODZIANKA. Sceny pod wodą są opatrzone pięknym akcentem ( chyba japońskim ). Świeżość w polskiej kinematografii wreszcie muzyka z filmu robi na mnie wrażenie.
Jeszcze raz polecam ten film każdemu. Dzięki takim filmom mam święte przekonanie, że nie muszę sięgać po filmy produkcji chociażby USA ( które moim zdaniem po roku 2005 są robione na tandetnym poziomie ).