Chciałbym się dowiedzieć o paru rzeczach, po pierwsze. ta cała sala samobójców, sylwia
jako królowa tej społeczności. Czy oni naprawdę chcieli popełnić samobójstwo, czy to była
tylko zabawa i JEDYNYM samobócją był Dominik?
na koniec byl czytany taki list:
"do wszystkich,którzy czytają ten list
nie chcieliśmy takiego zakończenia chcieliśmy żyć, ten świat nie ma miłości , ten świat umiera , ten świat na nas nie zasłużył , dla tego musimy odejść , nasza historia już została opowiedziana , my odchodzimy ,a wy zostaniecie , zabijacie się powoli sami o tym nie wiedząc to wy jesteście salą samobójców"
więc wnioskuję z tego, że się zabili
To była tylko "zabawa". Żadne z nich tak naprawdę nie planowało samobójstwa, niestety Dominik padł ofiarą tego "systemu".
Też mnie się tak wydaje.
Można to wnieść chociażby po tym, jak Jasper wypominał prowodyrce "Sali.."
"Ona zwodziła Cię tak jak mnie. Cięła się, płakała, mówiła: >"Nie potrzebujesz nikogo">.
Czyli że to był jej "zwyczajny" sposób na zainteresowanie sobą danej "ofiary"...
SPILER:
Sylvia kochała mieć wpływ na innych.
Skoro nie miała tego w realu, postanowiła znaleźć sobie podatnych na manipulację w świecie wirtualnym.
To ją kręciło.
Nie przepuszczała tylko, jak daleko ta zabawa kiedyś zabrnie.
KONIEC SPOILERA
Bardzo śmieszny film i szkoda 2h na tą śmieszną bajeczkę, w połowie filmu miałem ochotę wyjść i włączyć sobie jakiś normalny film
chcieli się zabić,ale widać było, że ''inwalida'' się trochę łamie . ''- co Cię tu trzyma? - no nie wiem no.. to nie jest ten moment, ja wiem,że to będzie zaraz, ale nie w tej chwili''. coś takiego było.
A wydaje mi się że oprócz Dominika nikt się nie zabił, na koniec Sylwia przecież wybiega z pokoju, ba! z domu! Wydaje mi się że przejrzała na oczy, przecież aż wyje z rozpaczy. I nie tylko się darła, po jej twarzy ewidentnie łzy płynęły.
I mimo,iż film się zakończył samobójstwem osoby, która na początku brzydziła, czy może bała się się krwii (filmik z wycinaniem serca) i w ogóle śmierci (facet strzelający sobie w łeb i reakcja Dominika) , która mówi jakie piękne jest życie i że nie rozumie samobójców .... nie wyobrażam sobie innego zakończenia filmu.
też myśle, że się nie zabili, czekali na Dominika, "fajnie" się skończył, w sumie to strzegam sporo podobieństw i muszę stwierdzić, że emocje i zachowania w filmie są prawdziwe, "piękne jest życie i że nie rozumie samobójców" każdy przyszły samobójca tak myśli nikt się z tym nie rodzi, to kiełkuje, zależy od nastawienia i otoczenia
rozłączyli się wszyscy bo byli w szoku, myslicie ze chwycili wszyscy za nozyczki i wbili sobie w zyłe jasne że nie, gdyby chcieli zrobili by to wczesniej
W przypadku Dominika zależała od chwili słabości. To nie była w żadnym razie przemyślana decyzja
Dokładnie. Przecież jak się nołlajfi to ma się więcej czasu na golenie i dbanie o siebie tudzież malowanie włosków, skóry, paznokci i innych części ciała.
też się nad tym zastanawiałam i stwierdziłam, że raczej nie popełnili tego samobójstwa. jestem ciekawa czy sylwia rzeczywiście poszła na tę imprezę czy jednak nie. bo Dominik chyba poszedł dzień po tym jak mieli się spotkać w tym klubie? czy jak? bo już w sumie nie pamiętam. parę miesięcy temu to oglądałam.
tak, ale on się nagle rozłączył z sieci, przestał odzywać i to całą dobę. moim zdaniem pomyślała, że stchórzył. nie było jej tam, Dominikowi tylko się to wydawało.
zgadzam się z Tobą i wiedziałam, że mieli się spotkać ale mi po prostu nie pasowało to, że on tam przyszedł dzień później. no ale teraz już wiem.
Można nawet przyjąć, że Dominik nie chciał 'naprawdę' się zabić, sądząc po filmiku sprzed jego śmierci.
Sala samobójców była imo azylem ludzi marzących o śmierci, rozgoryczonych życiem (wzmianka o inwalidzie) ale nie mających dość odwagi. Nikt nie był na tyle zdesperowany, żeby zrobić to sam (lub nie), a przecież sala istniała zanim Dominik dołączył.
i po jego śmierci też .... ona się bałą ciuknąć , miała taką podjare żeby się ktoś zbił z powodu jej wpływu i jej się udało :) <ciekawe czy była dumna >
moje pytania są takie: co wnosi do filmu scena w której facet strzela sobie w głowę? druga kwestia to taka , jaki charakter ma scena w której Dominik wirtualnie zabija Jaspera?ta śmieć ma oznaczać wykluczenie z ich wirtualnej wspólnoty?
Scena w której (jak to ująłeś) facet strzela sobie w głowę, wnosi to, że większość osób z zapędami samobójczymi nakręca się właśnie w taki sposób, "oswaja" się z tym co ma zrobić. Był jakiś czas temu nawet o tego typu rzeczach artykuł w "Focusie".
Warto przeczytać.
Co do drugiej sprawy tak było to wykluczenie z grupy, a także metafora tego, że niekiedy na prawdę potrafimy zareagować jedynie przemocą.
tak się jeszcze dopatrzałem dwóch kwestii , w ciekawostkach znajdziemy informacje ,że film kręcony we Wrocławiu, choć jak oglądamy to widać warszawskie tablice rejstracyjne(może sie czepiam). Druga kwestia, film jakoby wzorowany na książce "Cierpienia Młodego Wertera", więc zapytam co ma wspólnego Werter z Dominikiem? według mojego amatorskiego oka , samobójstwo Wertera nie jest w ogóle spójne z samobójstwem Dominika, a jeśli reżyser chciał pokazać związek między nimi to po prostu mu to nie wyszło, gdyż jak wszyscy wiemy z tak dogłębnie nieszcześliwą miłością Wertera do Loty jaką ukazuje Goethe nie sposób porównać uczuć Dominika do Sylwii jeśli takowe w ogóle były.
Co do kręcenia filmu to zdjęcia odbywały się zarówno w Warszawie jak i Wrocławiu.
A jeśli chodzi o "Cierpienia młodego Wertera" to nie mogę się wypowiedzieć, bo jeszcze nie czytałam; ale sądzę, że chodzi tu o wątek zakazanego uczucia, dla którego nie ma miejsca w realnym świecie.
"Cierpienia młodego Wertera" nie są romansem, miłość Wertera do Loty jest tylko jednym z powodów, dla którego się gostek zabija. Przecież chodziło tu o postawę, po ogladnieciu Sali Werter to było pierwsze co mi się pojawiło w głowie
egoizm, zapatrzenie w siebie, izolacja, narcyzm, przewrażliwienie na swoim punkcie, wszechogarniajaca słabość i ból duszy są po prostu idealnie wzorowane na Werterze...
naprawde, polski nowoczesny film, który byłby kopią "cierpień" byłby nie do zniesienia...
nie zgadzam się z Tobą, choć oczywiście możemy mieć inne spojrzenia, dla mnie Werter uległ ze względu na nieszczęśliwa i nieodwzajemnioną miłość wyłącznie z tego powodu, a Dominik nie popełnił samobójstwa z powodu nieszczęśliwego uczucia a jeśli tak miało być czy tak zakładał reżyser to nie zostało wystarczająco dogłębnie pokazane.
Czytając Wertera czytelnik jest przesiąknięty jego miłosnym cierpieniem czego nie dostrzegam w sali samobójców.
true, zawsze interpretacja jest osobista, zauważ tylko, że na świecie jest codziennie tysiące nieszczęśliwych miłości, ale trzeba mieć wewnętrzne, emocjonalne i psychiczne predyspozycje, żeby z tak błahego powodu popełniać samobójstwo...
takie predyspozycje ma zarówno Werter jak i Dominik
obydwaj czuli, jak to nazywasz, nieszczęśliwe uczucie tyle, że do samego siebie...
być może postrzegam to tak, bo gdy ja byłam w liceum, pół klasy się cięło po werterze, każdy znalazł sobie powód, bo większość odebrała to po prostu jako świetny sposób zwrócenia na uwagi na siebie i swoje emocje
myślę, że podobnie zaczął Dominik, widać jak dramatycznie szukał pomocy i chciał, żeby wrócono po prostu na niego uwagę, tą sceną z całowaniem rzeźby
a tak, jeśli chodzi o zwrócenie na siebie uwagi to z pewnością incydenty typu samookaleczenie są świetną metodą, taka osoba liczy , że wtedy wzrok innych będzie skierowany na nią, z tym ,że tutaj dostrzegam pewną sprzeczność gdyż tego typu osoby często nastolatki nie są w stanie popełnić samobójstwa ponieważ nie mają na tyle odwagi a poza tym samobójstwo to nie ich cel. Dlatego w wypadku Dominika musiało to być coś więcej niż tylko chęć zwrócenia na siebie uwagi..myśle ,że gdyby dogłębnie to zbadać na pewno doszukalibyśmy się konkretnych zaburzeń psychicznych.
To nie było żadne "konkretne zaburzenie psychiczne", nie to go popchnęło do samobójstwa, tylko rozpacz. Wyraźnie nie chciał tego zrobić i do końca miał nadzieję. Nie potrzebował do tego odwagi, bo skrajna rozpacz przesłaniała mu rzeczywistość. Nie myślał o konsekwencjach, chciał "nie czuć". Myślał, że ciężar jego problemów jest na tyle duży, iż go nie udźwignie.
Zamykając się w pokoju, sam skazał się na porażkę, choć o tym nie wiedział. Spalił za sobą mosty, odrzucając wszelkie powiązania z dotychczasowym życiem. Oczywiście takie sytuacje, jak incydent na judo, który potem urósł do rangi największej sensacji, są ogromnymi ciosami dla dojrzewających ludzi. Są wrażliwi na punkcie własnej seksualności (choć wydaje mi się, że ta wrażliwość występuje i w życiu dorosłego człowieka). Zbyt gwałtowanie wkroczono w intymną sferę jego życia, wywleczono jego godność na plac i sponiewierano. Najgorsze w tym wszystkim było to, że sam zapewne jeszcze się nie rozumiał, dopiero zaczynał coś pojmować. Biorąc pod uwagę jego wiek, wrażliwość i inne czynniki, można w pewien sposób zrozumieć jego wycofanie. A że nie miał z kim porozmawiać o wszystkich nękających go wątpliwościach i lękach, o doznanym poczuciu wstydu, to już inna sprawa. Bardziej przyziemna.
Dodałabym tylko, że uczucie do Sylwii/Lotty w wypadku bohaterów to w pewnym sensie katalizator całego umierania na przewrażliwienie i ból istnienia.
W "Cierpieniach..." chodziło o "Weltschmerz", ból istnienia, który tutaj też wyraźnie widać. Co prawda Werter miał nieco wznioślejsze bolączki, zwracał się także ku światu, by potem się od niego odwrócić - nie zmieniać, nie godzić, lecz uciec. Werter uciekł na łono natury z książką, Dominik do wyimaginowanego świata, w którym odnalazł "rodzinę". Obaj okropnie egocentryczni, obaj wrażliwi. Według mnie żaden wątek miłosny dotyczący Dominika i Sylwii nie istniał. Dominik był nią zafascynowany, bo widział w niej pewność, determinację. Sam nie widział dla siebie żadnego rozwiązania. Ponadto potrzebował jej, bo mógł z nią rozmawiać. Ostatecznie porównania tej relacji do związku Loty i Wertera są nie na miejscu.
nie chcial ale poczuł się samotny i sie potoczyło, nie wiecie jak to jest..?? ...bo macie po 400 znajomych na fejsie i nie tylko!
Pewnie, i chodzimy na melanże na basenach, popijamy mojito i drogie piwo z czerwonych kubeczków.
A, i przede wszystkim: nie miewamy problemów!
to że nie masz ich dziś to nie znaczy że nie możesz mieć ich jutro . znajomi mogą zacząć sobie robić z Ciebie jaja ty polecisz do domu i się popłaczesz akcja powtórzy się jeszcze pare razy i pomyślisz o samobóju . problemy zawsze nas zaskakują . a co do Sylwi to GŁUPIA CI-PA niby taka odważna a sama się nie zabija po je bka
bo ona nie chciała się zabić. albo inaczej - chciała, ale nie potrafiła. dlatego była w sali samobójców razem z innymi, którzy również chcieli odejść, ale nie mieli na tyle odwagi by to doprowadzić do końca. tylko Dominik stał się faktyczną ofiarą, paradoksalnie, bo on wcale nie chciał umierać.
obejrzałam ten film wczoraj w nocy i wywarł na mnie ogromne wrażenie, w zasadzie do tej pory myślę praktycznie tylko o nim.
dokladnie. on sie zabil ale nieswiadomie...:( ja wczoraj ogladalam jestem naprawde w niezlum szoku...
heh to powinna być sala niedoszłych samobójców :P tylko Dominik się zdobył na ten krok
jednych problemy mobilizuja do działania a innych dołują
a kasa ich napewno nie rozwiaze ilu jest zakupocholikow myslisz ze sa szczesliwi?
wszyscy chcieli się zabić ale nie mieli odwagi, sylwia chciała popełnić samobójstwo za pomoca tabletek, które miał zdobyć dla niej dominik a on zabił się nieświadomie, sam w pewnej części filmu mówił że chce żyć i że nie rozumie samobójców...
Sylwia nie chciała popełnić samobójstwa tak samo jaki reszta. Planowali to, rozmawiali o tym, ale jak przyszło co do czego to okazało się, że to była tylko "zabawa".
tu będziemy tylko domniemywać, czy Sylwia dojrzała już rzeczywiście przez te trzy lata aby się zabić; mówiła - już jestem gotowa.
Czy rzeczywiście by to zrobiła - trudno powiedzieć.
Uważam, że sama myśl o samobójstwie i to pragnienie śmieci było jakby napędem jej życia przez ostatnie lata.........coś jak słowa piosenki " nie o to chodzi by złapać króliczka, ale by gonić go"
Samo mówienie o niczym nie świadczy, mieliśmy nawet przykład w filmie - Dominik chwalił się Sylwii po powrocie ze szkoły jak to się wspaniale czuł; jaki był silny i niewzruszony, a tak naprawdę po szkole popłakał się w taksówce.
"coś jak słowa piosenki " nie o to chodzi by złapać króliczka, ale by gonić go"
No dokładnie takich słów bym użyła, by określić problem Sylvi.