Obejrzałam film dziś wieczór, wiele myśli kłębiło się po głowie schodząc do wyjścia z sali kinowej. Ale tak naprawdę, z dystansu paru godzin po, to nie Dominik wydaje mi się rolą grającą pierwsze skrzypce, tylko to co dzieje się wokół niego. Być może, (jak to zasugerowano na początku filmu i można by podciągnąć interpretacją ciągu dalszego),reżyser chciał nam pokazać Makbeta współczesnych czasów (chyba o tym bohaterze mówił Dominik na początku filmu) i tak jak u Szekspira ten bohater tylko pozornie stanowił epicentrum fabuły.
Świat wykreowany przez Dominika- typowe second life dzisiejszych czasów istnieje i wciąga- psychicznie i fizycznie. Ale żeby postawić taką tezę, trzeba poszukać diagnozy: dlaczego virtual tak wciąga?! Bo real nic nam już nie może zaoferować, nic prawdziwego, nic bliskiego, nic pozytywnie emocjonalnego- tylko szykanowanie, tylko to, co i tak z dużym prawdopodobieństwem wyląduje w sieci....po co?...przecież muszą zobaczyć to wszyscy- trzeba czymś komuś zaimponować- taki nowy sposób zdobywania "znajomuch" i "like" ów.
Film w dość spójny sposób pokazuje że rzeczywistość już nam nie wystarcza, albo że chcemy jej granice przekraczać poprzez propagowanie, nałogowe i obsesyjne propagowanie wszystkiego co odbiega od monotonii życia codziennego- np. bycie gejem.
Film może i świadomie, może i nie zdaje się być oparty na faktach autentycznych: rok czy dwa lata temu w mediach było głośno o tym jak dwie koleżanki zamieściły w internecie wielką kpinę na temat seksualności chłopaka...po jakimś czasie ich kolega popełnił samobójstwo. Kto wie co działo się pomiezy zamieszczeniem tego filmu w sieci, a śmiercią chłopaka. Może też szukał rzeczywistości gdzie indziej, może też znalazł podobną sobie dziewczynę o różowych włosach która "jako jedyna może go zrozumieć i mu pomóc". A reszta świata? Reszta świata się zabija. Reszta świata skupia się w tym filmie w mikrokosmosie rodziców. Przekonani o oddaniu dla syna, w nieustannym zdaniu "zrobiliśmy dla Ciebie wszystko" znajdują dla siebie usprawiedliwienie. Złudnie wierzą, że stawienie się na studniówkę dla syna albo pyskówka z lekarzem w jego sprawie załatwi sprawę. Oni ciągle załatwiają mu tylko "tabletki" pod wieloraka postacią: dostatek, kierowcę, służącą, wysokie mniemanie (Dominik każe się nazywać na "pan"), aż w końcu wymuszają te prawdziwe tabletki, które stają się bezpośrednią przyczyną jego śmierci.
Film pokazuje jak łatwo umyć ręce, jak łatwo fałszywie wierzyć w słuszność sprawy: rodzice mieli się za wzorowych wychowawców, mimo że oboje byli pogubionymi pracoholikami. Zabili siebie w życiu rodzinnym, zabili swoją miłość (na końcu filmu nie siedzą już obok siebie, zdrady etc.). Nie tylko oni nic nie widzą, czasem wydaje się też że niewiele czują (w chwilach prawdziwej rozpaczy matka nie zajadałaby ciastka i dbała o nakrycie głowy w odwiedzinach w szpitalu psychiatrycznym). Nie widzą też inni: gdy Sylwia wybiega z pokoju (w którym tkwiła od 3 lat!) nikt nie drgnął...gdy wybiega na środek blokowiska i krzyczy, i płacze- nikt nie reaguje....Taki mamy dziś świat: jedną wielką salę samobójców, gdzie zabijamy wszystko co nas otacza: miłość, spokój, drugiego człowieka. Zabijamy nas samych:naszą tożsamość, wkładamy maski (w rzeczywistości też mamy swoje avatary).Pędzimy na oślep, za karierą, pieniędzmi, nie wiadomo czym. Może przysłowie "wypruwać sobie żyły" coś w sobie ma z symboliki tego filmu....?"Życie jest dla odważnych"- mówi bohater, a "człowiek jest po to, żeby pomagać innemu człowiekowi". Widać Dominikowi potrafiła "pomóc" tylko dziewczyna o różowych włosach...
A schodzą na ziemię i dołączając bardzo trafną myśl mojego męża- film jest doskonale wpasowany w TO pokolenie: tu i teraz. Film jest dedykowany dzisiejszym rodzicom nastolatków, tym, co niedawno wchodzili w wielki boom społeczeństwa informacyjnego: kultu virtual'u,internetu, gier typu second life etc. Niektórzy mogli nie nadążyć za tym postępem i nową obsesją świata (szczególnie młodzieży), stąd tak naprawdę mogą nie wiedzieć co ich dziecko robi w internecie. Bo my- młodsi, jeszcze nie rodzice a już nie nastolatkowie, jesteśmy bardziej świadomi ryzyka ikony "join us"...
Jestem dość młody (w tym roku dopiero 22 stuka na karku), ale swoje przeżyłem- i tego typu załamania nerwowe. Miałem nawiązać do Hamleta właśnie, ale wyręczyłaś mnie :) Jak dla mnie film po trosze przybliża nam temat podwójnego życia i zachowania dzisiejszego pokolenia FaceBooka i tzw. "Dzieci Neostrady". Internet to cholernie potężne narzędzie- może zarówno wprowadzić człowieka na piedestały, jak i przeciągnąć przez siedem kręgów piekielnych. Poparte empirycznie. Pozdrawiam tych, co doceniają ten film.
Bardzo podoba mi się twój wpis i sama zgadzam się z tym, co napisałaś. Film porusza wiele problemów obecnych w tutaj i teraz, w społeczeństwie, które jest coraz mniej przyjazne dla młodych ludzi. Nie wszystkich życie wygląda w ten sposób, mogą się pojawić jedynie niektóre przykłady z tego, co zostało pokazane w filmie, albo nawet nic, lecz nie znaczy to, że takie problemy i sytuacje nie istnieją. Są tacy rodzice (interesują się tylko nauką i karierą swojego dziecka, a nie jego uczuciami), są tacy rówieśnicy (naśmiewają się z innych bez litości), są tacy nastolatkowie, jak Dominik (nadęci i nie szanujący innych, bo rodzice ich tak wychowali, ale nie pozbawieni uczuć), są tacy ludzie w internecie, jak Sylwia (miałam okazję na takich trafić przeglądając fora o depresji... i szybko stamtąd uciekłam, bo są strasznie negatywni).
Wirtualna rzeczywistość jest lepsza nie tylko dlatego, że pomaga uciec od problemów, ale również dlatego, że można tu prędzej znaleźć ludzi podobnych do siebie, którzy nas zrozumieją, bo przeżyli to samo... a mieszkają daleko, więc nikt nie spotkałby ich w rzeczywistości. Niestety, jak rodzice nie nauczyli kogoś myślenia, to można nim łatwo manipulować, jak Sylwia Dominikiem, bo nie wiedzą co jest dobre, a co złe i kiedy należy coś zignorować. To działa jak sekta, kiedy człowiek jest zagubiony na tyle, że nie zobaczy prawdy, tylko da się oszukiwać.
film zupełnie oddaje tutaj i teraz, mam za sobą szkołę pryw. i mogę powiedzieć że i tak obyło się w tym filmie bez jatki, którą ryliśmy banie na wyjazdach integracyjnych we Włoszech :PPP było ostro hehe .... fejs? wszyscy na nim siedzą, a jak są w szkole to na lekcjach fejs jest odpalony w iphone więc luz, kontrola 24 h, no i afery na fejsie również. reżyser był nawet u nas w szkole i gadał ponoć z dzieciakami, ale nie wim bo my byliśmy na wyjeździe
Pana wypowiedź tylko mnie bardziej utwierdziła w pewnych moich przekonaniach co do młodzieży. Naprawdę aż tak bezideowo? Skąd więc tyle zadowolenia u Pana z tego powodu?
Na pocieszeni w normalnych nie prywatnych szkołach nie ma takich problemów, a przynajmniej nie było nie tak dawno temu.
Jak widać to przypadłość dzieci ludzi na tyle bogatych by fundowali im prywatne szkoły i wszystkie bajery.
Bardzo trafnie wszystko podsumowałaś, Dominik rzeczywiście nie wydaje się być głównym bohaterem. Jest nim zbiorowość, która go poniża. Wiem jak to boli, niestety chłopak nie trafił na odpowiednich przyjaciół, bo mimo twierdzenia matki, że mu pomogli, to właśnie podsunęli mu pomysł jak to wszystko zakończyć.