SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER
Do tego co zobaczyliśmy w finale tej historii doprowadziły niewątpliwie okoliczności.
Domini nie był samobójcą i wcale nie chciał umierać. Był jedynie słabą, nadwrażliwą
jednostką którą zabiła otaczająca ją rzeczywistość.
Upokorzenie, samotność, zero wsparcia, brak motywacji, nieodpowiedni ludzie i ich
chore idee... to wszystko doprowadziło do jego śmierci.
Nie było nikogo kto kiedykolwiek nauczyłby go życia. Są jednostki które świetnie sobie
radzą bez żadnego wsparcia, są jednak też tacy którzy potrzebują przewodnika.
Spójrzmy na jego rodziców. Martwi, egoistyczni ludzie którzy nie wiedzą absolutnie NIC o
swoim dziecku. Ojciec nie wie jak wygląda dyrektor szkoły syna, matka podczas rozmowy
z synem po jego próbie samobójczej bardziej przejmuje się swoim wyglądem i jakąś
idiotyczną czapką, oboje nie potrafią powiedzieć czegokolwiek o zainteresowaniach
swojego syna psychologowi, o tym że ich syn zamyka się na ponad tydzień w pokoju i nie
chodzi do szkoły też nie mają pojęcia. Dla nich jest jedynie projektem, gadgetem który
przestał działać według ich planu i trzeba go jak najszybciej naprawić. Nie ważne jak. Ma
działać i koniec.
Po tym co się wydarzyło w szkole został całkiem sam, bez nikogo kto by go wysłuchał i z
kim mógłby porozmawiać. No i z czasem niestety spotkał. Trafił niestety w najgorszy z
możliwych sposobów. Powierniczką jego myśli została pretensjonalna, niedojrzała,
lubująca się w dramatycznej otoczce, spragniona uwagi manipulantka która zamiast mu
pomóc, jedynie pogłębiła jego depresję i przepaść dzielącą go od świata.
Zażycie w klubie tabletek było wynikiem impulsu, przygnębienia, wypitego piwa...
Dominik nie wszedł do kabiny otruć się. On tam wszedł pozbyć się tabletek.
Ten film to historia chłopaka, który zaczął tonąć i nie było przy nim nikogo, kto podałby mu
dłoń. Był jedynie ktoś, kto tylko pociągnął go w dół.
Masz rację, w filmie pokazane jest jak rodzice Dominika tracą ze swoim synem kontakt, ba właściwie go nie mają. To samo co mówisz o Dominiku, że był nadwrażliwą osobą i nie był tak naprawdę samobójcą - też w pełni się z tym zgodzę.
Ale spójrz, że po tym co się stało w szkole, on nie szukał nigdzie pomocy, stwierdził w swojej niedojrzałej główce, że nie pójdzie więcej do szkoły. I skąd nagle odezwała się Sylwia? Jak miała jego dane, że akurat w tym momencie do niego napisała z sali samobójców?
Dominik przecież miał znajomych, mógł się do kogoś odezwać, spróbować porozmawiać, a nawet gdyby powiedział wszystkim, że TAK JESTEM GEJEM, przecież nie zlinczowaliby go. Młodzież jest jaka jest, trudno o akceptację, ale błagam mamy XXI wiek, i w ogóle nie rozumiem tej sytuacji z zamykaniem się w pokoju, kto normalny by na to pozwolił? Rodzice dawno wyważyli by drzwi lub chociażby wyłączyli internet, a nie po dłuższym czasie w końcu zrobił to ojciec.
Była przecież tam scena kiedy Dominik wchodzi do szkoły a wszyscy jego znajomi ignorują/odwracają wzrok od niego. To chyba jasno dowodziło że stracił wszystkich kolegów. A co do Sylwii, to zamieścił jakiś post pod filmikiem związanym z cięciem, możliwe że był to nawet filmik Sylwii.
Co do zamknięcia w pokoju to przez 10 dni rodzice tego nie zauważyli, dopiero ingerencja policji i zamknięcie na oddziale to spowodowało. Wyważenie drzwi i odłączenie net jest jakimś rozwiązaniem ale wg. psychiatrów nie było to zalecane więc rodzicie zrezygnowali z takich środków, oczywiście do czasu.
Jak dla mnie film nawet ciekawy ale bez sensu, Sylwia jak i cała sala samobójców to jeden wielki żart. Oprócz rodziców Dominika nie było tam dobrego aktora, sam Dominik pociągną jakoś to rolę bez zarzutu na tyle że dało się wysiedzieć prawie dwie godziny.
Sytuacja w szkole, też wydaje mnie się naciągana, bo co, po kilku wpisach, kompletnie wszyscy znajomi go odsunęli od siebie? Jak można nie zauważyć, że syn nie wychodzi przez 10 dni z pokoju? To nie jest normalne zachowanie i trzeba było ingerować, ten film także przedstawia psychiatrów w bardzo nieciekawym świetle.
Nie jest to zły film, ale oczekiwałem bardziej realnej historii, po tylu głosach zachwytu nad tym filmem.
Bo ja wiem, czy taka naciągana?
Właśnie widać, jacy to byli "znajomi"...
Niewarci funta kłaków.
Takie sytuacje nie są przecież aż tak surrealistyczne, jak mogłoby się zdawać.
Czasem wystarczy jeden błąd, by odwrócili się wszyscy.
Zwłaszcza tak nastawieni na bycie "cool".
Nie chcą zaszkodzić swojej reputacji i nadszarpnąć swej szkolnej popularności, ot co.
"Jak można nie zauważyć, że syn nie wychodzi przez 10 dni z pokoju?'
Santorscy tego nie zauważyli, bo ich w domu nie było.
Jedno i drugie było w delegacji...
Zresztą, po prawdzie - od kiedy to 19 letni człowiek musi być nieustannie monitorowany?
Oczywiście, wyszło na to, że w przypadku akurat Dominika taka potrzeba zachodziła.
Ale była to dorosła osoba.
Fakt, że na 10 dni go rodzice zostawili.
Jednak co w tym nienormalnego?
Santorscy nie mogli przewidzieć, co się wydarzy.
Jasnowidzami nie są.
Zastrzeżenia może budzić postawa opiekunki.
Jednak tutaj - wydaje mi się, że Dominik po prostu kazał jej siedzieć cicho i nic nie mówić rodzicom.
Pewnie zagroził że coś sobie zrobi albo naskarży rodzicom, zmyślając jakąś bajeczkę i wyrzucą ją na zbity pysk.
I co miała kobieta zrobić?
Bez wizy, bez dobrej znajomości polskiego?
Klapa.
Wiec siedziała cicho.
Byli w delegacji, ok zgoda. Ale czy trudno zadzwonić do syna, zapytać się, co słychać, przecież żył z nimi w ich domu? A dziwi mnie to, że nie zadzwonili ani do syna, nie zapytali, ani do opiekunki, którą i tak zwolnili. Nie monitorowali syna, a prywatny kierowca, rozpuścili dzieciaka i to jest prawda. Przecież wiedzieli, że teraz trudny okres, podchodzi do matury, stresów jest więcej.
W tym filmie nie ma dobrych bohaterów, nie ma nawet przejawu dobroci od żadnego z nich. Są rodzice pochłonięci pracą, kompletnie nie zauważając swojego syna, na delegacjach zdradzają swoich współmałżonków. Jest Dominik kompletnie pogubiony, szukający pomocy w świecie wirtualnym, to że znajomi w szkole się od niego odwrócili, w takim razie już wiedział z kim ma do czynienia. Sylwia, w której najbardziej mnie denerwowało, mówiła, że chciałaby popełnić samobójstwo - że to jest jej cel w życiu, ale nigdy nie tłumacząc dlaczego? Przecież zawsze muszą być jakieś powody, a z tymi tabletkami to już w ogóle jakieś przegięcie. Jak można zostawić osobie w takiej kondycji psychicznej opakowanie tabletek?
Tyle że Santorscy nie dali synowi tabletek.
Dominik sam je najprawdopodobniej podpieldzielił, zapewnie w nocy, kiedy rodzice spali...
Nie musiał wiedzieć, mógł poszperać.
I Santorscy nie mieli wtedy pojęcia, że on jednak wyłazi z tego pokoju...
Poza tym, rodzice ciągle utrzymywali, że nie ma pewności, jakoby Dominik naprawdę próbował się zabić.
Matka w ogóle nie chciała spojrzeć prawdzie w oczy i przyjąć tego do wiadomości...
Co do wcześniejszych:
Że nie zadzwonili nawet.
No tak...
Myślę, że tak byli zajęci własnymi sprawami (biznesowymi i romansami) iż Dominik po prostu wyleciał im z głowy.
Zresztą, oni zawsze byli zabiegani tacy.
Poza tym mówię, skąd mieli przypuszczać że akurat wtedy coś się stanie?
Dominik był dorosły, mimo wszystko.
I wydawał się im (no, do czasu) ogarnięty i rozsądny.
Mieli prawo sądzić, że da sobie radę bez nich przez przeszło tydzień...
Ok, nie dzwonili nie mieli czasu. Ich postawę należy jednoznacznie potępić, tak jak i postawę Dominika, czy Sylwii, której w ogóle nie rozumiem, próbuję, ale nic. Scenarzyści za mało powiedzieli o jej sytuacji, gdyby było więcej informacji na temat przyczyn chęci samobójstwa dziewczyny, film automatycznie byłby lepszy.
Cóż, według mnie Sylvia nigdy tak naprawdę nie chciała się zabić.
Gdyby było inaczej, dawno by to zrobiła.
Owszem, stworzyła wokół siebie taką otoczkę, sprawiała takie wrażenie.
Jednak ja uważam że to była taka jej po prostu zasłona dymna.
Zasłona osobowości znudzonej, wkurzonej i zniecierpliwionej normalnością, która za wszelką cenę chciała się wyróżniać, chciała też coś znaczyć dla innych ludzi.
Chciała mieć duży wpływ na innych, a z racji tego że cierpiała na hikikomori - nie mogła sobie tego zdobyć w świecie realnym - więc postanowiła iż stworzy "Salę samobójców" i dzięki niej, dzięki wykreowaniu się na swoistą kapłanką czczącą śmierć - będzie manipulować podatnymi osobami w wirtualu.
Przedstawiała się Dominikowi, i jemu podobnym (Jasper wyraźnie to potwierdza) jako ktoś kto wie więcej o życiu i śmierci od innych, "szarych" ludzi (typu rodzice Santorskiego i ludzie ze szkoły), jako ktoś wyjątkowy - bo to ją zwyczajnie jarało.
Sylvia jest w bardzo dużym stopniu odpowiedzialna za śmierć D. choć tego z pewnością nie chciała.
Po prostu nie przypuszczała, że Santorski jest tak podatną na wpływy innych i tak impulsywną osobą.
Tutaj całkowicie zgadzam się ze Stilnesem i jego postem o Serii Niefortunnych Zdarzeń...
Gdyby Dominik przypadkowo nie natknął się w necie na Sylvię, nawet by mu przez myśl nie przeszło, by próbować się zabijać.
Tak jest, seria BARDZO niefortunnych zdarzeń, zgadzam się z tym w pełni. Ale trudno tłumaczyć niektóre bohaterów w tym filmie, gdyż są naciągane. Film dobry, jak na naszą rodzimą produkcję.
Skąd wiadomo, że cierpiała na hikikomori? Nawiasem mówiąc znasz jakąś taką osobę z tym syndromem, z tego co czytałem to się leczy.
Tak, to się powinno leczyć.
Osobiście nie znam, ale czytałam o wielu przypadkach.
Tu krótkie wprowadzenie że tak powiem, o tym problemie...
http://www.wykop.pl/link/130029/hikikomori-fantastyczna-animacja-ukazujaca-to-za burzenie/
Pod spodem masz też dużo ciekawych komentarzy odnośnie tego.
W temacie opiekunki (rzadko poruszanym) -
Myślę, że ona była osobą strasznie wystraszoną i taką wytresowaną przez swoich panów, że Dominik to też jej Pan.
10 dni biedaczka zmagała się ze swoim problemem - komu być posłuszną. Podważyć właściwość zachowania Pana Dominika, i naskarżyć na niego rodzicom, i za to od nich oberwać, czy nie naskarżyć i też oberwać.