6,3 325 tys. ocen
6,3 10 1 324784
5,6 61 krytyków
Sala samobójców
powrót do forum filmu Sala samobójców

Wielkie rozczarowanie

użytkownik usunięty

Myślałem, że będzie dobrze- było tragicznie. Mamo złota! Zamiast mądrze opakowanej historii nowego zjawiska jakim jest alienacja młodych osób i zatracanie się w wirtualnym- bardziej przyjaznym świece- otrzymałem papkę nie do przełknięcia. Dodam, że długo ją potem w mózgu trawiłem. Szkoda wielka, bo film miał potencjał. Bardzo ładnie trzymał kliamt do samego końca, ale fabuła? Chrystusie niebieski, to był gwałt na racjonalnie myślących ludziach. Film o śmierci, gdzie śmierci nie było- a przynajmniej jej istoty. Do tego tandetna kontrowersja w postaci zachwiania orientacji seksualnej głownego bohatera. Niby była pretekstem do wstąpienia do sali samobójców, ale umówmy się- nie to przeżywa młody człowiek walczący ze swoją odmiennością. Zostało to spłycone do granic mozliwości! No i rodzice- niby nie kochali, niby zajęci. A dupa! Ja tego odtrącenia nie widziałem- a przynajmniej punktu od którego to się zaczęło. Znów brak istoty ich konfliktu. Ot chłopak nagle odkrywa, że rodzice się nim nie za bardzo interesują. Dużo możnaby jeszcze pisać, o niespójności, o tym, że to taka klucha przeciekająca przez palce i o tym, że naprawdę szkoda, że nie sięgnięto w filmie głębiej. Zrobiono za to film, który będzie hitem. Rzesze nastolatków, bez wyrobionego jeszcze poczucia prawdziwie ludzkich przeżyć zaklasyfikuje film, jako najprawdziwszy jaki widzieli. Tylko niech mi teraz ktoś powie po co to wszystko było? Co miał ten film poruszać? Brak akceptacji samego siebie, odrzucenie, homoseksualizm czy śmierć? Otóż wszystko na raz zostało liźnięte, by wydobyć mozliwie najszersze spektrum podstawowych emocji. Pan reżyser grał tutaj wzorem Kubrick'a muzyką poważną dodając jeszcze więcej fałszywego patosu, co czyniło film jakimś strasznym paszkwilem wszystkich poruszanych w filmie tematów. Proponuję wpierw zobaczyć np. "Czas, który pozostał" lub "W stronę morza" i na bazie tych mądrych filmów ocenić nasze nowe polskie "dzieło".

ocenił(a) film na 5

Alienacja od ludzi innych niż poznanych w sieci, zatracanie sie w internecie to nie jest ani nowe zjawisko, ani wcześniej niepokazywane. Ot w Japonii jest to całkiem popularna przypadłość.

Fabuła jest jak najbardziej na czasie, jeśli ktokolwiek zdaje sobie sprawę z zagrożenia.
Dominik jest metaforą na dwóch płaszczyznach - indywidualnej i ogólnej. Ta pierwsza może przedstawiać go właśnie
jako dzieciaka emo, któremu się poprzewracało w tyłku, ma kasiastych rodziców i nie wie co ze sobą zrobić, żeby jeszcze bardziej wzbudzić zainteresowanie wśród innych, nie tylko rówieśników. Równie dobrze mógłby to być metal, dres, techno-boy, tapeta - jak zwał tak zwał. Jest jedynie symbolem popkultury, więc jeśli ktoś pisze komentarz pt. "tandetny film o problemach emo", to niech lepiej skieruje z powrotem swój wzrok do arcyśmiesznej serii "American Pie". Tego samego tyczy się "dylemat orientacji". To nie był jego prawdziwy problem a pokazanie, że na dzień dzisiejszy pseudo-gejostwo jest modne, i niech nikt nie mówi, że to nie prawda. Ta druga natomiast, to płaszczyzna dzisiejszej społeczności młodzieży, która żyje w epoce informacji i nie potrafi jej wykorzystać. Laptopy, komórki, aparaty, filmiki w internecie - każdy w sieci jest mądry, a jak przychodzi do prawdziwej konfrontacji międzyludzkiej to chowa głowę w piasek.
Co miał film poruszać? Cóż, wymieniłeś wszystko, oprócz jednego, mam wrażenie, że najważniejszego elementu - uzależnienia. Uzależnienia się od internetu. Liźnięte? Owszem, bo wszystko w kumulacji sprowadziło go do śmierci samobójczej. Każdy racjonalny człowiek powie, że to GŁUPOTA, że to BEZ SENSU i ma w tym momencie całkowitą rację. Tylko, że będąc już dorosłym i dojrzałym człowiekiem, mamy problemy innego pokroju (nazwijmy to problemami poważnymi), dlatego problemy-nie-problemy nastolatków wydają nam się błahe, niedorzeczne, bez racji bytu. Myślę, że poruszanie kwestii pozycji rodziców nie wymaga specjalnych wyjaśnień. Goniący za karierą dają dziecku wszystko, oprócz swojego czasu, zainteresowania dla syna.
Pojęcie "czas" pojawia się wielokrotnie w filmie, szczególnie w momencie, kiedy chcą wyciągnąć Dominika z bagna, ale porada pierwszego psychologa jakoś im nie leży. Zależy im na CZASIE. W końcu matura, kariera.
Wybierałam się na seans już od pierwszego zwiastuna, ale dopiero wczoraj zawitałam do kina. I co? Zastałam tam kilka małych paczek młodzieży, które z piwem, colą i popcornem siedziała ze mną na tej samej sali, na tym samym filmie i śmiała się, bawiła w najlepsze. Z czego? Nie mam zielonego pojęcia.
Czułam się zdruzgotana i zażenowała, bo nie znalazłam w tym filmie nawet jednej sceny, która by mnie bawiła.
Nie uważam, żeby film robiono na miano hitu. Krótki czas po premierze a kina niemalże puste. Problemy ze zrozumieniem filmu? Za mało akcji? Bezsens? Szajs?
Chcę jeszcze zaznaczyć, że "mądry film", to pojęcie względne, tak samo jak "piękno". Jednemu się podoba, drugiemu nie. Jeden zrozumie, a drugi nie ma pojęcia o co w nim chodziło i przy następnym seansie wróci do billboardowej rzeczywistości.