Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego jak już nałykał się tych leków, to po chwili zdał sobie sprawę, że chce żyć?
On cały czas chcial żyć i nigdy w to nie wątpił. Wielokrotnie powtarzał, że odebranie sobie najcenniejszego daru jakim jest zycie jest oznaka słabości, a odwaga jest zyć i iść na przód... Wydaję mi się, że załamany zerwaniem kontaktu z Sylwią i rozczarowaniem, że nie spotkał jej w barze połknął te tabletki. Takie chwilowe załamanie i niewiedza co począć dalej. Po fakcie jednak uzmysławia sobie jak wielka głupotę zrobił...