Film jak film. Ten nie powiem dał nieźle do myślenia, aczkolwiek niespecjalnie podobało mi się demonizowanie subkultur, bo przecież nie każdy emo, j-rock etc. to niekoniecznie człowiek typu filmowych Sylwii czy Dominika. Bo w naszym pięknym kraju kwitnącej lipy wszystko co "mhroczne" i tak już jest "złe".