trzy godziny temu wyszłam z sali kinowej i moje myśli ciągle kręcą się wokół tego filmu. niestety mam ten problem, że podchodzą do filmów często bardziej os strony technicznej - dobór planów, praca kamery, koncepcja, niż do samej fabuły, oczywiście to się łączy, ale wracając do meritum - poprzednio jak byłam w kinie na BARDZO DOBRYM polskim filmie, byłam na Rewersie.
Salą Samobójców byłam zachwycona. Film technicznie jest przeboski, dobór planów, drżenie kamery, kolorystyka! No naprawdę 10/10. Temat... bardzo na czasie i bardzo trafiony, wielki plus za fabułę i stadium psychologiczne bohaterów, podobało mi się nawiązanie do sztuk Szekspirowskich, do Hamleta.
Jak dla mnie aktor grający postać Dominika - KURDE. DAJCIE JEMU JAKAŚ NAGRODĘ! No facet jest genialny! Aktorstwo na baardzo wysokim poziomie.
Film ciężki, bo ciężki, skłania do przemyśleń i uważam, że sala kinowa nie jest dobrym miejscem na oglądanie tego typu filmów, chyba, że na widowni są osoby na tyle dojrzałe emocjonalnie, że będą potrafiły się zachować. U mnie na sali się śmiano. Co mi bardzo przeszkadzało.
Popieram film świetny,u mnie też się śmiali (w tym ja) ale to tylko dlatego że było parę śmiesznych scen.
Dla mnie film jest dobry, ale nic poza to. Wyróżnia się spośród masy współczesnych rodzimych produkcji i pokazuje, że jest możliwe zrobienie, w naszych polskich warunkach, nowoczesnego - w pełni tego słowa znaczeniu - kina . Jednocześnie film nie pokazał niczego nowego, tak w kwestii merytorycznej, jak i technicznej i herezją jest mianowanie go arcydziełem. Ode mnie 7/10.
Ja byłam na "Sali Samobójców' wczoraj w Złotych Tarasach i do teraz, przez cały czas ten film krąży mi po głowie. Jeszcze chyba nigdy tak nie miałam, że po wyjściu z sali rozważałam wszystkie możliwości 'a co by było gdyby...' i jeszcze nigdy aż tak nie wgłębiałam się emocjonalnie. I może miałam ten swego rodzaju komfort, że u mnie ludzie potrafili się zachowac i jedyną reakcją jaką zauważyłam było tylko stwierdzenie, już po filmie, jakiegoś chłopaka siedzącego obok mnie: "No nie wierzę. Zajebisty film.", ale jednak uważam, że teraz najlepiej byłoby usiąsc wygodnie w domu przed ekranem telewizora i po raz drugi, tym razem na spokojnie, obejrzec 'Salę Samobójców' mogąc przeanalizowac to wszystko jeszcze raz, po kolei, wczuc się w fabułę, uczucia Dominika, jego rodziców i chociaż spróbowac to zrozumiec choc nie wiem czy byłoby to w pełni możliwe.
Co do Kuby Gierszała.. Zakochałam się w jego Kaziku z WCK, a Dominikiem mnie zafascynował. Naprawdę dobrze zapowiadający się młody aktor i myślę, że jeśli nie ulegnie obecnej modzie na badziewne komedie romantycznei inne gnioty i nie zacznie w nich grac to będą z niego ludzie :)
Widzę, że wiele osób irytowały osoby śmiejące się. Jak to dobrze, że zaśmiałem się tylko raz kiedy film zdążył wznieść się na wyżyny absurdu. Chociaż muszę przyznać że tak jak cały film to dla mnie tandeta to ostatnia scena była naprawdę dobra, po tym całym gloryfikowaniu bólu i śmierci widzimy jak główny bohater umiera praktycznie kwicząc i desperacko próbując się trzymać życia - fajna sprawa.
Kłaniają się podstawy psychologii - ja bym się w tym wypadku nie doszukiwał uchybień.
A z jakiej racji? Takie same kupisz w Warszawie, a nazwanie umierania "fajna sprawą" jest jak jechanie do Torunia po pierniki właśnie;)
Fajną sprawą nazwałem zweryfikowanie na końcu filmu wcześniejszych poglądów Sali Samobójców (tzn. oglądanie snuffów i tworzenia w swojej wyobraźni obrazu spokojnej bezbolesnej śmierci) z ostatnią sceną, czyli krzykiem rozpaczy i obrazem dość żałosnego końca życia głównego bohatera.
Czy teraz wydaję Ci się mniej psychiczny czy muszę jeszcze odłożyć tasak z którym właśnie stoję za Tobą?
To już lepiej odłóż ten wyimaginowany tasak i zabierz się za te pierniki - bo za chwilę sam je rozparceluje z tego papierowego domku i ostentacyjnie zeżrę na twoich oczach.
Mi się rozchodzi o to, że nie mamy pewności, iż główny bohater faktycznie chciał się umrzeć. Pragnienie aktu samobójstwa, a pragnienie śmierci (nie istnienia), to, paradoksalnie, dwie różne rzeczy - w tym kontekście wspomniałem o psychologii. Ale dajmy temu spokój, to zbyt skomplikowane - jak dla mnie prostego chłopa, rzecz jasna.
No i widzisz, zaczytałeś się w te moje wywody, a tym czasem, zupełnie niepostrzeżenie, zeżarłem ci pierniki.... Życie, to sztuka wyboru.