Takie nasunęło mi się skojarzenie w trakcie oglądania filmu... Przed oczami stanęła mi przemiana Skywalkera z "Gwiezdnych wojen". Bohater "Hejtera" początkowo daje się lubić (dość długo czułam doń sympatię, nawet po pierwszych draństwach), później staje się (wewnętrznie) potworem. Długie ujęcia jego twarzy; jej wyraz - bardzo wymowny, a przecież niejednoznaczny. Świetna scena w klubie, gdy się przygotowuje psychicznie do "uwiedzenia" Rudnickiego.
Znakomity film. Straszny, ale świetnie zrobiony i odegrany. Naprawdę wart obejrzenia.