Zacznę od oburzenia prawej strony nad tym jak przedstawieni są w filmie Narodowcy (w jakimś stopniu realnie) i nad propagandowym wydźwiękiem filmu.
Obecnie na arenie politycznej jest wielka batalia między prawą i lewą stroną. Obydwa skrajne obozy przemycają wraz ze swoją ideą rzeczy oburzające i nieakceptowalne nie tylko dla drugiej strony, ale dla większości ludzi niemających z tym nic wspólnego. Lewa i prawa strona ma "aktywistów" niszczący obraz całości, bo i jedna i druga strona używa ich do pokazywania reszcie ludzi jak wygląda rzekomy wróg, podczas gdy każdy człowiek jest inny, radykały są z lewej jak i prawej strony i nie powinniśmy oceniać całości przez pryzmat jednego przykładu.
Biorąc pod uwagę te czasy i to co dzisiaj na zachodzie jest na najlepszej drodze do zrobienia rewolucji kulturowej (mowa o lewej stronie) Komasa nie mógł zrobić filmu "pro-polskiego" i przedstawić lewą stronę w gorszym świetle, ponieważ zaorałby tym sam siebie. Jest to wielki biznes.
O czym możecie się przekonać widząc jak wszystkie marki (niezwiązane z polityką) ustawiają tęczę na awatarach swoich fanpage'ów, w celu podlizania się. Czysty marketing.
Większość z nas oglądała ten film zapewne na Netflixie, tam już całkowicie nie powinny nas dziwić treści lewicowe.
Przejdźmy jednak do treści filmu. Mamy atak prawej strony, mamy dużo ofiar lewej strony i można powiedzieć żadnych nieczystych zagrań w stosunku prawej od lewej. Mamy jasno określonego wroga. Prawicowcy też jako radykały, obserwujemy świat w filmie tylko z takiej perspektywy. Jeśli nawet wchodzimy z głównym bohaterem do środowiska anty-lewicowego (nie są w ogóle określeni politycznie i błędne byłoby nazywanie ich prawakami, choć w domyśle to byli właśnie oni) to są to totalni troglodyci, homofoby i szury chodzące na strzelnicę, a później na marsz niepodległości bo "muszą się wyżyć".
W końcu chłopak kompletnie obojętny politycznie (wychowany w środowisku jednak prawicowym, widzimy to po swobodzie bycia wśród swoich i sztywności kiedy wychodzi "na salony"), a jedynie chcący osiągnąć swój cel wykorzystuje naiwność jednego z radykałów prawej strony, żeby zabić Bogu Ducha winnych ludzi należących do obozu opozycji, w tym kandydata na prezydenta! Teoretycznie lewa strona w rozsypce, jednak w praktyce jakie daje to ogromne pole do popisu i przedstawienia drugiej strony jako winnych tego zajścia, żeby pokazać do czego doprowadza nienawiść napędzana słowami i czynami polityków (nie da sie ukryć, że chłopak, który zabijał przyjmował narrację prawej strony). Mamy ofiary, czyli to czego lewica potrzebuje do uprawiania swojej polityki i co udowodnili organizując marsz równości w jednym z największych ciemnogrodów w Polsce (z całym szacunkiem do Białostoczan).
Wątpię, że klient Szozda po tej krwawej łaźni miał tą wygraną w kieszeni. Lewa strona może świetnie wykorzystać tę tragedię i prawdopodobnie to zrobi.
Bardzo mało jest dobrych ludzi w polityce, są tylko Ci sprytni, którzy dojdą do władzy za wszelką cenę.
Tak jak główny bohater, który zrobiłby wszystko dla swoich celów i który dopuszczał się najgorszych czynów, najpodlejszych kłamstw i brnął w to bez ustanku, dopóki swojego celu nie osiągnął.
Motywacje mogą wyglądać szlachetnie, ale to co za nimi stoi może nas często niemiło zaskoczyć.