Dla odmiany postanowiłem obejrzeć jakąś nową produkcję, tym bardziej że znajomi polecali. Członkowie punkowej grupy Ain’t Rights za sprawą organizatora trafiają do położonego w leśnych ostępach stanu Oregon klubu nad którym pieczę sprawują skinheadzi. Mimo prowokacyjnego zagrania coveru The Dead Kennedys "Nazi Punks F'ck Off" ich koncert odbywa się bez większych problemów. Do czasu jednak. Gdy zespół ma się zbierać jego członkowie stają się świadkami brutalnego morderstwa. Przywódca komuny skinheadów Darcy (Patrick Stewart) postanawia świadków wyeliminować i dochodzi do krwawej walki o przetrwanie w której wszystkie chwyty są dozwolone..
Już poprzedni film Saulniera "Blue Ruin" (2013) miło mnie zaskoczył. I tym razem mamy do czynienia z kinem trzymającym w napięciu i momentami bardzo brutalnym. W ruch idą noże i maczety, do zabijania używane są agresywne psy i broń palna. "Green Room" zdecydowanie nie jest filmem dla ludzi o słabych nerwach. W filmie odnajdziemy także trochę czarnego humoru. Doskonała kreacja aktorska Patricka Stewarta jako głównego antagonisty. Niestety 27-letni odtwórca głównej roli Anton Yelchin został zmiażdżony w czerwcu 2016 roku przez własny samochód. "Green Room" można zatem uznać za jego łabędzi śpiew.
Udany, dość mocny i bezkompromisowy survival thriller.
Co ciekawe jeden ze skinheadów nosi koszulkę black metalowego Watain. W filmie pojawia się także sporo innych muzycznych nazw z różnych gatunkowych biegunów (Slayer i Madonna, hihi).
Co to za symbol, który ma na białej koszulce ta z ciemnymi włosami? Skądś to znam, ale nie pamiętam co to.