6,5 59 tys. ocen
6,5 10 1 59077
6,1 68 krytyków
Saltburn
powrót do forum filmu Saltburn

Wiele złego o tym filmie mówiło się jeszcze przed jego premierą. A jeszcze więcej, po pierwszych pokazach. Również w Polsce spotkał się raczej z krytyką i odrzuceniem. Często opisywany jako skandalizujący, pusty, niekoniecznie wpisujący się w obecne trendy. Wszystko to wystarczyło, żeby zachęcić mnie do oglądania.
Oceny krytyków filmwebowych fatalne, dlatego też pozytywnie nastawiony zasiadłem do seansu. I nie jestem filmem ani sobą zaskoczony. Saltburn jest w mojej opinii wart przynajmniej tego, żeby go zobaczyć. Prosta historia, scenariusz zupełnie nie skomplikowany i mało zaskakujący, niemniej jednak oglądało się go z przyjemnością i lekkością. Nie znudził mnie, mimo że sama opowieść mocno liniowa i intuicyjna. Może to dzięki dobremu aktorstwu. Może dzięki niezłym zdjęciom i kadrom. A może dzięki ozdobnikom w postaci przekraczających granice scen.
Saltburn nie jest dziełem wielki, wybitnym. Nie zapisze się w annałach kina. Natomiast w mojej pamięci zostanie na długo. Saltburn się ogląda. Nie wymaga od nas pracy intelektualnej, nie wymaga wnikliwej analizy. Nie zmusza do wielogodzinnych dyskusji po zakończeniu seansu. Jest raczej czymś w rodzaju rozrywki. Rozrywki przez szokowanie. Zabawy formą. Przyjemności przez odrazę.
Super zagrany. Matka i ojciec fenomenalni. Gra aktorska całej rodziny (poza dwoma głównymi bohaterami) to coś między kinem i teatrem. Dialogi również mocno teatralne. Bardzo fajna scena po śmierci Felixa, ograna przez aktorów jakby była osobnym aktem teatralnej sztuki. Świetny efekt, dobra zabawa formą, mało treści. Ale to jest chyba taki film. Nie niesie ze sobą ciężaru poruszanych tematów. I za to chyba tak go polubiłem.
W końcu doczekałem się filmu, który nie męczy obecnymi trendami w kinie. Nie czuję wciskania na siłę wątków pożądanych politycznie. Nie ma w Saltburn miejsca na dyskryminację, rasy, klasy, płci, politykę. I nawet jeżeli ktoś uważa inaczej i doszukuje się w tym filmie klasowości czy wątków rasowych lub nieheteronormatywnych, to jest w błędzie. To nie jest taki film. Nie ta półka. Nie ten zamysł. To zwykła historia o różnych ludziach. I to jest w tym filmie najlepsze. Lekkość przekazu. Nienachalność. Ktoś napisał w swojej recenzji, że film jest wykalkulowany. Moim zdaniem wręcz przeciwnie. Jest luźny, płynny, niezobowiązujący.
Wszystkie skandalizujące i dla większości obrzydliwe sceny w tym filmie pokochałem. Ja oglądałem te sceny z zaciekawieniem, nutką ekscytacji, uśmiechem na ustach. Nareszcie film, który bawi się moim poczuciem estetyki, delikatnie przesuwając granice. Zabrakło mi tylko na koniec, żeby główny bohater kopulował z martwą matką, tuż po tym jak ją zabił. Uważam, że byłaby to fajna klamra w kontekście jego wcześniejszych wybryków.
Osobiście uważam, że dla scen spijania popłuczyn z wanny oraz seksu ze świeżym grobem warto jest zobaczyć ten film.
Nie spodobał mi się w Saltburn ostatni akt filmu, czyli wyjaśnianie widzom, kto zabił. Trochę to pachniało Scooby-doo. Ja wolę się domyślać, snuć swoje teorie, dostać wskazówki, zostać naprowadzonym. A tutaj otrzymałem chamskie wyjaśnienie jak debilowi. Tak, to ja zabiłem. Zrobiłem to w taki i taki sposób. Wtedy. I pokażemy Ci to na filmie i opowiemy, żebyś na pewno zrozumiał.
No ale domyślam się, że taki zabieg jest wycelowany w widza amerykańskiego.
Słowem podsumowania. Film przyjemny, dobrze wchodzi, ciekawa zabawa formą, mniejszy nacisk na historię, która w gruncie rzeczy jest dość prosta i przewidywalna. To nie jest arcydzieło ale całkiem niezła rozrywka.