Główna bohaterka uderza do partnera matki (potem kłamie przed innymi, że tylko go pocałowała, a zataja intensywne macanki jednoznacznie zmierzające do wiadomo czego). Po opuszczeniu domu zarywa do kolejnych przypadkowych mężczyzn, nie ma dla niej znaczenia ich wiek ani stan cywilny. Dopiero gdy przekonuje się, że w zamian nie może liczyć na nic wymiernego ani długofalowego (jak dach nad głową), bierze się za uczciwą robotę, o którą bynajmniej nie było trudno. Ot i cała historyja, reszta to dorabianie ideologii. Podpisuję się pod wypowiedzią użytkownika Amenhotep w odpowiedzi na post: Woooo | 11 kwi 2013 21:38 "To teraz stukanie się małolat nazywamy dziewczęcą melancholią ? ? ? A ja żyłem prawie 40 lat w przeswiadczeniu że to ma swoją nazwę i to inną niż wyżej wymieniona".