Patrzac na liste nagrod Australijskiego Instytutu Filmowego jakie ten film dostal, mozna by pomyslec, ze: 1) w 2004 roku w Australii nie nakreconego zadnego innego filmu, 2) ze poziom kina z Antypodow jest cholernie nierowny, 3) film jest arcydzielem. Dzis postaram sie zblizyc do prawdy.
A jednak. Film jest kapitalny. Porownania do "Lolity" sa nieco przesadzone (co nie znacza ze film jest gorszy! - wrecz przeciwnie), ale nagrody zasluzone. Co mnie urzeklo w tym filmie to muzyka,pierwszplanowa rola i zdjecia. Szczerze polecam.
Film przez duże F. I przyznać się muszę, że trafiłam na Somersault niechcący przeglądając filmografię S. Worthingtona (taaaak...byłym w kinie na T4 ;)). I trzeba powiedzieć, że Worthingtona nie ściągnęli z antypodów do Hollywood przez przypadek.
Ogólnie Somersault aktorsko prezentuje wyżyny. Aż miło popatrzeć.
Polcam.