Dwóch braci jedzie sobie samochodem. Niestety dochodzi do wypadku. Jeden z nich umiera, drugi nie. Arthur trafia do zapadłej nory o jakże eleganckiej nazwie - Paryż. Bardzo łatwo tu przyjechać, ale nie można stąd już tak łatwo wyjechać. Czy Arthur zdoła zbiec z miasta kryjącego przerażające tajemnice?
"Samochody, które zjadły Paryż" to czarna komedia pełną gębą. Sporo tutaj groteski i makabry, razem tworzą one w filmie bardzo specyficzny klimat. Być może nie jest to klimat odpowiadający każdemu widzowi, bo momentami jest dosyć upiornie. Ja bawiłem się świetnie, choć muszę stanowczo przyznać, że nie chciałbym się znaleźć w położeniu głównego bohatera.
W filmie zawarto także oczywistą prawdę - tam gdzie jednostka nie może decydować sama o sobie, tam gdzie nie ma wolnego wyboru, prędzej czy później musi dojść do buntu.
Szczerze polecam, zwłaszcza jeżeli ktoś lubi czarny humor. Ba, "Samochody, które zjadły Paryż" w mojej opinii są lepszym filmem od momentami niesłychanie nudnego (aczkolwiek wciąż niezłego) "Pana i władcy".