Podczas próby obcowania z tym filmowym wynalazkiem z wielkim trudem i narastającym zażenowaniem dotrwałem do 2/3 wygłaszanych w nim promieniście, seksistowskich wręcz makaronizmów na miarę amerykańskiego odpowiednika naszego Kowalskiego. Od liczby padających w tym filmie słów: universum (wszechświat) i wizualizacja, nieomal zwymiotowałem po pierwszym już kwadransie, a należy i w związku z tym trzeba dodać, że i tak nie był to koniec świechtania do upadłego obu tych słów.
Na ekranie widzimy na przemian to patetycznie nadętych, nikomu nieznanych "myślicieli", pokazanych dla niepoznaki z iście naukowym sznytem, to z kolei robiących debilne wrażenie entuzjastów, którym to rzekome wizualizacje się zwizualizowały (znaczy się spełniły...), albowiem myśleli pozytywnie, byli wszystkim za wszystko wdzięczni i na swoich "magicznych" tablicach przypinali wycięte z gazet domy, pałace, samochody oraz co tam kto chciał, po to aby gapiąc się na te wycinki do upadłego, wyprosili tym samym od universum wszystkie wspaniałości tego świata włącznie z możliwością zaliczania numerków z trzema różnymi laskami w jednym tygodniu. Jaki to problem? Żaden! Wycinasz gołą babkę z gazetki i sobie na nią patrzysz w wolnych chwilach. Możesz ją też osobiście namalować. Do wyboru, do koloru. Wizualizuj to sobie, myśl o tym stale, a będzie wspaniale! Nigdy wcześniej nie widziałem takiego filmu jak ten. Jego twórcy z wielką i niewiarygodna maestrią wpajają widzowi przez ponad 90 minut jedną, jedyną filozofię, ale dla zyskania na czasie odzianą w niezliczone ilości form bliskoznacznych. Filozofia ta brzmi: Jak sobie będziesz myślał o czymś pozytywnym każdego dnia i w każdej chwili, to sobie to będziesz miał na 100%. Warunek? Tylko jeden. Ani przez ułamek sekundy nie możesz sobie nie myśleć, że nie będziesz sobie miał tego, o czym sobie masz myśleć, żebyś sobie to mógł mieć, o czym zobowiązany jesteś myśleć, żebyś sobie to miał... Spokojnie! Celowo skretynizowałem bo z grubsza w taki właśnie sposób można przybliżyć poziom merytoryczny omawianego filmu i płynącego zeń "przekazu", podobno również pieniężnego...
I co dalej? Co w połowie filmu? Bez zmian. Nieustająca kawalkada kolejnych facjat szemranej wiarygodności, nawijających w kółko i w kółko o jednym i tym samym za pośrednictwem wyrafinowanych nierzadko metafor, tak aby można było zmontować rzecz która im dłużej potrwa, tym bardziej Kowalski uwierzy, że zgłębił tytułowy sekret szczęścia i majętności niezliczonej.
Eeeech... Nie wiem jak się kończy to science-fiction, bo nie dotrwałem i nie zamierzam dotrwać do jego zakończenia. Jednak w moim odczuciu sponsorem tak kolosalnego bzdeta dla intelektualnie ułomnych, życiowych nieudaczników może być wyłącznie jakaś sekta. Czy to ta Watykańska, czy to jakaś inna, dźwigająca sztandary z makaronem pokroju: "Z próżnego i Salomon nie nalał, lecz Ty bez problemu możesz nalać"... Zapewne takiej wody, jaką przez 90 minut leją twórcy tej mistyfikacji dla naiwnych i zarazem prowokacji dla rozumnych.
""zaliczania numerków z trzema różnymi laskami w jednym tygodniu""
Może cie to śmieszyć ale wiele osób tak robi. Np Cory Skyy, Brent Smith, poczytaj sobie o tych ludziach, mają ekstremalne sukcesy z kobietami, żaden tzn guru uwodzenia nie może przebić ich sukcesów, zaś zabawa prawem przyciągania jest motoryką ich techniki.
Sam kiedyś wykorzystywałem prawo przyciągania do poznawania dziewczyn, fajna sprawa gdy same do ciebie podchodzą, taka dziewczyna jest zazwyczaj totalnie w twoim typie a konkurencja nie mogła zrozumieć co mam takiego w sobie :D
http://www.youtube.com/watch?v=4SvysPf6tl8&feature=relmfu
W powyższym materiale Brent Smith, widać dokładnie jak ważne jest dla niego prawo przyciągania. Ale co tam Brent Smith, to tylko nic nie znaczący milioner który nic nie wie. Naiwniak prawda ?
"seksistowskich wręcz makaronizmów"
Film ma sektowe zapędy ? Czy ktoś cie zmusza w tym filmie do czegoś, płacisz komuś pieniądze, twoje życie na tym ucierpi ? Niestety widzę że dla niektórych jest to równoznaczne z sugerowaniem komuś by miał marzenia, dążył do nich ? (ten "sekret" na tym polega).
Co do tego dokumentu to ma jedna wadę, brzmi za pięknie by dla normalnego człowieka wydawało się prawdą, najczęściej ludzie mówiący że są katolikami i tak w to nie uwierzą (to dopiero zaprzeczenie, mimo że sam Jezus opowiada o "sekrecie").
""a ta brzmi: Jak sobie będziesz myślał o czymś pozytywnym każdego dnia i w każdej chwili, to sobie to będziesz miał na 100%. Warunek? Tylko jeden. Ani przez ułamek sekundy nie możesz sobie nie myśleć, że nie będziesz sobie miał tego""
Nieprawda, miałem często chwile zwątpienia bo wybierałem bardzo "odległe/nierealne" marzenia a mimo to i tak się spełniły. Ważne jest bycie skupionym na marzeniu i wykorzystywanie okazji które życie zacznie podsuwać. Przez wykorzystywanie tych okazji osiąga się cel, zaś te okazje planuje nasz nasz opiekun duchowy (niektórzy wolą go nazywać Anioł Stróż). Opiekun duchowy zna nasze życie od początku do końca, wie doskonale jakie wydarzenia muszą się zdarzyć byśmy osiągnęli to co sobie zaplanowaliśmy., Podsuwa później te wydarzenia dosłownie pod nasz nos a my intuicyjnie idziemy tą drogą.
"mistyfikacji dla naiwnych i zarazem prowokacji dla rozumnych."
Acha czyli sugerujesz że sam jesteś rozumny a my naiwniacy nabieramy się na tą prowokacje sekretu :D. Tylko my naiwniacy mamy marzenia i dążymy do ich realizacji. Dzięki temu ja naiwniak odkryłem coś nad czym głowiło się miliony lekarzy na całym świecie, ale co tam, jestem przecież tylko naiwniakiem, to musiał być przypadek że dostałem całą tą wiedzie "jak by na tacy", to tylko taki przypadek że takie przypadki zdarzają się u mnie codziennie, to tylko przypadek że najznakomitsi ludzie, którzy doszli do wielkich rzeczy też tak postępowali.
Autorze tematu, jedyne co mam ci do powiedzenia to zasugerowanie że najlepiej wypowiadać się o rzeczach które się przetestowało.
Nikt nie jest tak wszechwiedzący by wiedzieć na pewno czy coś jest realne czy nie, nawet jeśli z punktu widzenia wiedzy jaką masz wydaje się to głupie. Inteligentny człowiek jeśli za takiego się masz nigdy nie powinien się uważać za wszystkowiedzącego, powinien być głodny wiedzy, sam testować i dopiero na podstawie tego formułować swoją opinie. Chociaż powiem ci że z takim przeświadczeniem tzn że wszystko tu jest mistyfikacją będzie ci trudno spełnić cokolwiek wielkiego.
Słuchaj... Odnoszę wrażenie, że miałeś już swoich 5 minut w założonym przez Ciebie wątku na temat tego filmu? Mój wpis jest wynikiem posiadania odmiennego zdania w tej kwestii i z tego powodu nie umieściłem go jako odpowiedzi dla Ciebie. Wobec tego bądź tak uprzejmy i nie staraj się z iście obłąkanym zacięciem kontynuować tutaj misji Twoich politowania godnych bohaterów. Najwyraźniej reprezentujesz ten target odbiorcy do którego twórcy tej żenady dotarli z precyzją strzału w dziesiątkę. I kończąc... Wyraziłem zdanie na temat filmu i zawartych w nim banałów, a nigdzie nie napisałem, że jestem nieszczęśliwcem który podchodząc do próby zmierzenia się z tym obrazkiem miał na celu poprawienie sobie poziomu swojej egzystencji. Nie indoktrynuj mnie proszę swoim do złudzenia rozsądnym słowotokiem, ponieważ napisałem wyraźnie, że tego rodzaju socjotechnika budzi we mnie bezgraniczne zażenowanie. W tym kontekście muszę Cię zapewnić, że nie znajdziesz we mnie przychylnego Ci rozmówcy. Jeśli już koniecznie musisz, to kontynuuj swoją sekretną misję tam, gdzie popełniłeś swój pierwszy wpis w omawianym temacie... :(
Czy ja tu prowadzę jakąś misje ? Założyłem JEDEN temat, poza tym odpisałem ludziom na chyba 2 posty, nikogo nie obrażając. Wielka mi krucjata :D
Ta wrogo nastawiona wypowiedz nie była potrzeba, relax man!!
Wiesz co jest w tym najśmieszniejsze, nie miałem zamiaru ci odpisywać. Coś jednak spowodowało że zdanie zmieniam.. Otóż, czy ci się to podoba czy nie, nie masz prawa tak dyrygować ludźmi by mówić co mogą a czego nie mogą robić na tym forum.
Nie mam zamiaru przekonywać cię do czegokolwiek, oglądnąłeś dokument który wydał ci się głupi to więc napisałeś co myślisz. Z tym nie ma problemu, jednakże ty obrażasz ludzi stosujących prawo przyciągania, wrzucasz ich do jednej kategorii a sam masz się za najmądrzejszego, wszystko wiedzącego.
A skąd przyjacielu wiesz że akurat ty masz racje, by uznać za zasadne obrażanie innych ? Jak uważasz się za najmądrzejszego, jesteś tak pewny swojej inteligencji, racji, to może powinieneś spróbować swoich sił jako naukowiec, coś odkryć, przyczynić się do czegoś. Z takim intelektem wróże same sukcesy!! I mówię to bez grama sarkazmu.
Na koniec przypomnę ci o pewnych faktach których nie powinieneś ignorować. Pierwszy dotyczy naszej historii. Ta uczy, że coś co wydawało się kiedyś śmieszne, dziś najczęściej jest już faktem. Kiedyś mądrzy ludzie byli tak pewni swojej nieomylności że palili na stosie wszystkich myślących inaczej, mieli się za mądrzejszych (z perspektywy czasu widać, kto okazał się mądrzejszy).
Druga rzecz warta odnotowania to praca światowej sławy naukowca, Grega Braddena. Spędził wiele lat na zebraniu dowodów naukowych (wszystko udokumentowane!!) sugerujących nowe pojęcie odnośnie działania naszego wszechświata.
W przeciwieństwie do "sekretu" człowiek ten posługuje się dowodami które zostały naukowo potwierdzone a nie pięknie brzmiącymi słowami w które ludzie mają wierzyć na ślepo.
Jego 4 godzinny wykład jest dostępny w internecie "language of divine matrix", ufam że tak inteligentna osoba jak ty nie będzie marudzić na fakt że ów wykład jest w języku angielskim...........
....A jeszcze bardziej pewny jestem że i tak nie oglądniesz tego wykładu, po co, ty już masz swoje zdanie, wiesz najlepiej a wszyscy inni są idiotami :D
Hej!
Fajnie, że podzieliłeś się swymi wrażeniami. Ja miałem inne, bo .. a zresztą po cóż całą historia.
Chciałbym tylko jakby sprostować mylące wrażenie jakie odniosłeś, ubogacić o moje (a ja czuję się tak w temacie jak bym sam nakręcił ten film /bardziej merytoryczny/ choć nie ukrywam mógłby być lepszy jak dla Polskiej widowni -ale Amerykanie.. kto wie, może to akurat wersja trafiająca do nich:)
1. O kurcze nie zrozumiałem, bo nie kojarzę odpowiadających fragmętów (mimo, że sekret czytałem parę razy i oglądałem też nie raz). "seksistowskich wręcz makaronizmów" ???
2. "Wszechświat" jest odpowiednikiem Boga (pójdź do kościoła i policz ile w kazaniu (sorry w homilii teraz się mówi) i w czytaniu (z Biblii) pada słów Bóg? Masę, a ludzie jakość nie są tym zbulwersowania tak samo licznymi powtórzeniami, przypomnieniami o warze modlitwy, będącej odpowiednikiem afirmacji i wizualizacji. Jeśli coś jest WAŻNE i ISTOTNE, to mówi się o tym często, a jeśli punktem odniesienia, źródłem jak Bóg=wszechświat (z religii hinduistycznych, wschodnich) to tym bardziej samo przez się występuje w argumentacji lub omawianiu zagadnienia. Zamiast łapać klimat na nie, możesz powtórnie oglądając film zadać sobie pytanie -co reżyser chce przez to powiedzieć i dla czego to takie ważne (tym bardziej że to właściwie poradnik -film to skrót książki o technice efektywnego osiągania celów stosując ów sekret nazywaną również jako prawem-przyciągania).
3. "Na ekranie widzimy ... nikomu nieznanych "myślicieli"" No nie to już gruba pomyłka. To są autorzy bestselerów, wydali książki w tysiącach egzemplarzy i to niekiedy dziesiątki tytułów, są poważanymi i cenionymi osobnościami, kreatorami kultury, ludźmi z mającymi obszerne historie w wiki (angielskiej bo w rodzimej jest religijna cenzura). Sam Joe Vitale był 2x w Polsce prowadząc elitarne szkolenia. Jest uważany za speca od marketingu, napisał przełomowe dzieło min. "hipnotyczny marketing" razem wydał 60 książek w tym połowę przetłumaczona na Polski. Donald Neale Walsch wydał 28 książek, a jego prace zostały przetłumaczone na 37 języków! W 2007 nakręcono o nim film dokumentalny (jest osobowością rewolucjonizującą spojrzenie na świat, coś ala Mahatma). Jego książki zmieniają życie (wiem z doświadczenia, ale i ludzie o tym piszą). Trzeci pisarz -sprawdziłem faktycznie zarobił sporo na znów hicie wydawniczym o ile pamiętam coś "dla duszy" w tytule. Są to niewątpliwie autorytety, a ten gość od wypadku w samolotem też znany jako "człowiek cud" ...
zastanawiam się czy warto dalej odpisywać (bo robię to dopiero czytając). Z tak negatywnym, wręcz wrogim, nastawieniem się nie spotkałem chyba (wobec filmu w końcu wydaje mi się dokumentalnego -bo jak inaczej zakwalifikować praktyczny, edukacyjny, poradnik). Więc z kim ja się wdaję w dyskusję, z kimś kto .. Czy masz intencję jedynie oplucia tego działa, chcąc tym samym sobie samemu zaprzeczyć tej idei aby np. nie mieć wyrzutów sumienia nie skorzystania z niej z intelektualnego lenistwa (bo raczej trzeba to najpierw zrozumieć, poszperać w literaturze)?