O Seksmisji słów kilka.
Co można o tym filmie powiedzieć? Chyba tylko tyle, że jest ... genialny!!! To prawda! Mimo tego, że jest on mniej lub bardziej naszym rówieśnikiem, bo ma już te 20 wiosen, to nadal cieszy i raduje tabuny i rzesze ludzi. Najlepszy przykład na to, że przy niewielkich nakładach, przy niezbyt rozwiniętej technice i niskiej komputeryzacji czasów PRL-u można zrobić naprawdę super rzecz. Nie liczy się rozmach, pompa i reklama (chociaż ostatnio jest to dość popularne), ale treść i myśl. Machulskiemu się udało. To jego najlepsze dzieło. Film kultowy. W każdym chyba środowisku młodzieżowym funkcjonują hasła z tego dzieła - moge chyba tak powiedzieć. Kobieta mnie bije bije czy Albert, wychodzimy na dobre weszły do slangu młodych. Kreacje aktorów świetne. Łukaszewicz i Stuhr (należy mu się Oscar ;);) pokazali, co potrafią. Oglądałem ten film chyba ze sto razy i za każdym razem, gdy leci w tv cieszę jak świstak na święto gór. Za każdym razem oglądanie tego z lekka absurdalnego obrazu komuny ogarnia mnie spazmatyczny śmiech, na długo polepszający mój humor.
To chyba bajlepiej świadczy o filmie i o reżyserze, gdy obraz nie znika ze świadomości ludzi po jednym czy dwu sezonach, ale funkcjonuje przez kilka, kilkanaście, a w tym wypadku i kilkadziesiąt lat. Szkoda, że w ostatnich latach nasz rodzima kinematografia nie może się pochwalić żadnym filmem na skalę Seksmisji. Miejmy tylko nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy nakręcenie drugiej części tego klasyka...
Jeżeli chodzi o ocenę to nie dam żadnej. Gdybym dał 10, to obraziłbym aktorów, film, zbeszcześciłbym cały kult Maksia i Alberta oraz dotknąłbym wszystkich fanatyków tego ARCYDZIEŁA!