Najpiękniejszy i emocjonujący dramat, jaki chyba kiedykolwiek widziałam.
Niezwykle magiczny pod kątem wizualnym i doskonały na płaszczyźnie gry aktorskiej.
Mówcie sobie, co tam chcecie, ale Jennifer Lawrence, to naprawdę świetna aktorka, która po prostu urzekła mnie rolą Sereny.
Najlepiej, jak umiała, ukazała cały wachlarz emocji, który targał jej bohaterką. I powiem tylko tyle, że wyszło jej to perfekcyjnie.
Oczywiście partnerujący jej Bradley Cooper również był czarujący.
I to właśnie ten niezwykle emocjonujący duet, wbił ten film na naprawdę imponujące wyżyny.
Przepięknie ukazali namiętną miłość, która łączyła ich bohaterów, a, w późniejszych minutach filmu te wszystkie zmienne nastroje i emocje, które wdarły się w ich małżeństwo.
Chylę czoła! Naprawdę!
I tak bardzo pragnęłam, aby ten film nigdy się nie kończył. A, jak już się skończył, to jego zakończenie niezmiernie mną wstrząsnęło.