Całosc bez smaku i napięcia ...aż niemal do koncówki filmu czyli do momentu starcia konfederatów z hienami którzy to zostają napuszczeni na tych pierwszych przez naszych bohaterów . Wtedy film nabiera tempa , koloru i smaku . Fajna jest wtedy scena w której widzimy mine dowódcy konfederatów który dosztrzega eskadre hien i jeszcze fajny jest moment jak załoga Serenity przyparta do muru przez hieny broni się a młody lekarz (brat River) w obliczu pewnej smierci wyznaje Kaylee ze załuje ze nie był z nią , ona na to : "Ze mną ? Chodzi ci o seks ? " A on : " własnie o to " , a ona celując w hieny :"Niech ich cholera ,będe życ!" Buhaha ! :D Wtedy tez główne postacie nabierają wyrazistosci , ale to jest zdecydowanie za pózno ! W całym filmie najlepiej prezentuje sie anemicznie fajna River - telepatka . I to tyle .