Lubie takie kino ten klimat tych czasów ameryki. No i Reżyseria & temat . Uwielbiam tego typu filmy. Urocza Hilary Duff oraz Lydia Hearst super odegrały swoje role. Moja Ocena to mocna 10. Będąca w zaawansowanej ciąży Sharon powraca do domu na wzgórzach Hollywood, gdzie opiekują się nią przyjaciele. Kiedy odwiedza ją nieznajomy mężczyzna i zostawia kolejne taśmy, kobietę zaczynają nękać przerażające wizje śmierci.
No chyba nie! Zupełnie nic tu nie gra i nie ma sensu. Reżyserem tego bajzlu jest Daniel Farrands, którego najbardziej znaczącym wpisem w CV jest scenariusz do Halloween VI: Przekleństwo Michaela Myersa i realizacja dwóch naprawdę dobrych dokumentów poświęconych seriom slasherów Crystal Lake Memories: The Complete History of Friday the 13th i Never Sleep Again: The Elm Street Legacy. Ale co innego opowiedzieć o filmach z poziomu fana gatunku, a co innego przygotować swój horror. Teoria to nie praktyka, a w przypadku Farrandsa ta próba przekucia prawdziwej tragedii w straszak psychologiczny natychmiastowo zamienia się w dziwaczną farsę, gdzie twórca próbuje upchać wszelkie konwencje, które akurat wpadną mu do głowy. Nie ma tu żadnej subtelności, horrorowe zagrywki wyglądają po prostu niesmacznie w połączeniu z obranym tematem, szczególnie, że wykorzystywane są tutaj prawdziwe ofiary. Strzępy slashera rozbijają się o marną psychologizację postaci, żenujące dialogi korespondują z nieistniejącą grą aktorską, a strona techniczna przypomina swoim wysublimowaniem przeciętny film porno, który po północy można było złapać na Polsacie w połowie lat 90. Jedynie odpowiadający za muzykę zespół Fantom kilka razy uderzy w ciekawy dźwięk. I jest jeszcze ta biedna Hillary Duff, przebrzmiała dzisiaj niegdyś małoletnia disnejowska aktorka, która – mimo przeciwności wszystkiego – próbuje tutaj pokazać coś, co można byłoby określić aktorstwem, chociaż bez skutku. Jej wersja Tate to przerysowana ponad stan paranoiczka, która duka swoje kwestie – kujące w uszy, ciągle powracające do pytań o siłę przeznaczenia, chorobliwie zafiksowane na banałach, co szczególnie boli w finale, który oglądałem już przez palce z szacunku do zamordowanych osób.