Obaj są świetni. Cumberbatch jest bardziej demoniczny, za to Robert nadrabia ironiczną nonszalancją.
Nie potrafię wybrać, każdy jest według mnie idealnym Sherlockiem i obie ekranizacje oglądałam kilkakrotnie. Downey Jr. dosłownie chyba z 10 razy, za każdym razem, jak tylko złapie na jakims HBO, czy Canal+, nie ważne, czy to środek, czy koniec filmu (zwłaszcza jeśli chodzi o pierwsza część, lepszą od drugiej), zawsze oglądam i nigdy mi się nie nudzi. A Cumberbatcha obejrzałam w całości trzykrotnie i pewnie z tęsknoty obejrzę jeszcze raz, no bo jak tu doczekać do końca 2015 roku i kolejnej serii? Uwielbiam ich obu i żadnego za żadne skarby nie oddam.
jeden i drugi, nie potrafię wybrac, niby jedna postać, ale ukazana jakoś inaczej ;)
Jeśli chodzi o to który Sherlock jest bardziej Sherlockiem z książki, to raczej to będzie Holmes Downey'a. Świetna interpretacja tej postaci. Nawet jak się przyczepimy że przecież w książcę tyle nie walczył itp. to jednak pozostaje faktem że w książcę było o jego umiejętnościach bokserskich itp. podobnie szermierczych, a to właśnie te zostały wykorzystane w filmie. Po za tym mamy już wprost cechy charakterystyczne dla Holmesa, idealnie jest pokazane jak obserwuje otoczenie, jak rozwikłuje zagadki, w końcu jego uzależnienia :P . Serialowy Holmes jest nieco przesadzony, nie zachowuję się jak geniusz dedukcji, tylko po prostu geniusz, o jakiś nadprzyrodzonych mocach.
Aktorsko- obaj świetni. Scenariuszowo ( czyli kreacja postaci, sposób jej przedstawienia)- to wolę tę z filmu niż z serialu, ale nie mam nic do zarzucenia Benedictowi, świetnie zagrał to, co miał napisane.
po stokroć Cumberbatch, i właśnie z powodu takiego, że najpierw widziałam serial, a dopiero potem ten film, mogę wystawić jedynie szóstkę. Z resztą serialowy Watson również jakoś bardziej mi przypasował od filmowego ;)