Niestety ale nie spodziewał bym się po tym filmie wielu wspólnych elementów z powieściami i opowiadaniami Artura Conana Doyla po za nazwiskiem tytułowego bohatera. Osoba Guya Ritchiego kojarzy się z niewątpliwie świetnymi produkcjami jak np SNATCH czy PORACHUNKI lecz jego stylistyka i jak najbardziej ciekawe podejście do sztuki filmowej ma się ni jak do takiej klasyki. Przypomina mi to plany panów Pasikowskiego i Lindy nakręcenia bodajże Krzyżaków (bynajmniej nie w wersji ala PSY ale pewnie tak by im wyszło najlepiej). Przeczytałem wszystkie "duże powieści" i większość opowiadań o Sherlocku Holmesie i jednak seria telewizyjna z lat 80-tych z Jeremym Brett'em i Edwardem Hardwickem to dla mnie mistrzowskie odwzorowanie świata Dolyla a rola Bretta to po prostu ideał Holmesa. Jednak przyznam że film zrobiony z rozmachem, świetnie zagrany, szczególnie rola Downey'a i ogląda się to świetnie bo to dobre kino sensacyjne... pod warunkiem że nigdy nie czytało się oryginału.
Zgadzam się - nigdy nie czytałem powieści o Holmesie, a mimo to i tak miałem mieszane uczucia co do tego filmu...
Jednak to się zmieniło po jego zobaczeniu :) Co prawda nadal twierdzę że mógłby się nazywać "Franek ze Szczecina" i wiele by to nie zmieniło (poza ilością osób na widowni;) w odbiorze, jednak nie będę marudził.
Dobry film na zimne popołudnie :)