Niespodziewanie Sherlock Holmes stał się jednym z moich ulubionych filmów. I od razu pomyślałem o książkach. Wiem, że jest ich sporo, a nie wiem jak się za to wszystko zabrać. Pytanie do fanów: w jakiej kolejności czytać. Drugie pytanie: czy filmy są na podstawie książek, czy to tylko lekka interpretacja?
Moim zdaniem najlepiej jest zacząć od "Studium w szkarłacie", które opowiada o pierwszej wspólnej sprawie Holmesa i Watsona. Czyta się bardzo dobrze, chociaż trochę irytujący jest ciągnący się przez kilka rozdziałów wątek zarysowujący tło zbrodni, o jakiej jest tu mowa. Dalej kolejność moim zdaniem obojętna, ale na pewno warto się zapoznać z klasykami: "Ligą rudzielców", "Znak czterech", "Tańczące sylwetki" itd. No i oczywiście "Psa Baskerville'ów", ale to już osobna powieść, nie opowiadanie.
Film nie do końca jest zbieżny z książkami. Zmieniono trochę charakter Holmesa, który w książkach nie jest aż takim cynikiem, a także stroni od kobiet - reszta jednak się zgadza. Dużo słabiej zarysowana jest też postać Watsona, który w książkach jest typowym dodatkiem do Holmesa, gdy w filmach wyrasta na jego pełnoprawnego partnera, a nawet potrafi nadążać za jego dedukcjami. Same dedukcje z kolei zajmują w książkach więcej miejsca w stosunku do scen akcji, chociaż nie można powiedzieć, że tych drugich w ogóle nie ma. Sama sprawa ukazana w filmie jest chyba nieinspirowana żadnym konkretnym opowiadaniem, ale nie jestem tego całkowicie pewna. Większość istotnych postaci z filmu pojawia się też w książce, ale w nieco innej postaci. Irene Adler nie jest na przykład aż tak silnym charakterem, a w dodatku pojawia się tylko przelotnie - chyba jeden z najbardziej niewykorzystanych przez Doyle'a wątków, co filmy znakomicie udowadniają. Można więc powiedzieć, że filmy są raczej luźno inspirowane książkami, ale mimo tego myślę, że same opowiadania nie zestarzały się bardzo i że nadal będziesz czytał je z przyjemnością, nawet jeśli na początku będą cię dziwić wszystkie różnice. Ja sama tak miałam, gdy przeszłam z oglądania brytyjskiego "Sherlocka" (polecam!) do książek, a przecież serial mocniej nawiązyał do książek niż robią to filmy Ritchiego.