Juz dawno żaden film tak mnie nie zmęczył,5/10 to max dla tego dzieła(znaczek FilmWeb poleca-a to ciekawe),Sherlocka zrobionego według przepisu Guya nie kupuję.Po pierwsze cała historia w ogóle nie wciaga,po drugie niepotrzebne zwolnienia akcji szczególnie pojedynków....Jak ja nie lubię tego "bajeranckiego-szpanerskiego"kręcenia(np.kamera która kręci sie wkoło aktorów).Następny zarzut to te wywody Sherlocka które po jakims czasie poprostu męczą.Ale sa też plusy:dobrze ukazany Londyn tamtych czasów,taki szary,brudny,bardzo to realistycznie wyglądało.
Sama gra aktorów poprawna,najlepiej wypadł Jude Law jako Dr.Watson,a Downey hmm niby ok ale troche mnie wkurzało te jego cwaniackie zachowanie lekkoducha(chba mu tak zostało z Iron Mana).
Zreszta cały film zrobiony w klimacie takim żartobliwym trochę,osobiście wolałbym cos podobnego do Prestiżu według receptury Nolana a tak efekt był taki że cała historia znużyła mnie niemiłosiernie.
Dla malkontentów jest zła wiadomość będzie zapewne druga część Sherlocka(ale ten Guy cwaniak).
Dla malkontentów jest zła wiadomość będzie zapewne druga część Sherlocka(ale ten Guy cwaniak).
Co to ma znaczyć , ja np. jestem tym malkontentem i filmem jestem zachwycony i oczekuje tej drugie części jak najszybciej
No ale o gustach się nie dyskutuje , prawda ????
Chodziło mi o malkontentów(niezadowolonych)tegoż filmu a nie ogólnie...
A Guy jeszcze nie wiedział czy film przyniesie zyski a już sobie otworzył furtkę na dalsze części i to tak po chamsku,zakończenie filmu jak w serialu...
sorki , ja jakiś wczorajszy dzisiaj jestem chyba przez te Złote Globy (nocka Zarwana)
W ksiązkach do ostatniej prawie strony nie było wiadomo kto jest mordercą a w filmie?Nie bedę zdradzał,dla tych co jescze nie oglądali ale nie trzeba byc jasnowidzem by to wiedzieć...
Z jednym muszę się zgodzić, dłużyzny mnie w tym filmie też dopadły. Nie jest to jakaś tragedia, bo jest to w sumie dobry film, ale nie potrafiłbym pójść na niego drugi raz do kina.
Do osób, które jeszcze filmu nie widziały- cała jego konwencja, to coś na kształt Johna Hancocka pomieszanego z V jak Vendetta.
Humor i sceny walki natomiast, przez cały film przypominały mi Wild, Wild, West... nie wiem czy to dobrze czy źle.
"Rekomendacja filmweb" - no cóż, mnie zaskakuje. Choć rozumiem, że jak wszystko w tym zakresie to rzecz gustu.
Podsumowując sympatyczne- odprężające kino gdzie przez 80% projekcji ktoś kogoś bije, lub przed kimś ucieka. Podobała mi się też gra Jude Law. Mark Strong też świetnie pasował to roli "typowego" czarnego charakteru. Zagadki nie ma... w sumie to przy konwencji wskazanej powyżej- była niepotrzebna.