Film bardzo dobry, nawet powiedziałabym, że rewelacyjny. Wszystko piękne: aktorzy, scenografia, muzyka (ta to nawet wspaniała). Jednak film jest fajny do obejrzenia w kinie, a po wyjściu do zapomnienia. Wszystko miłe dla oka i ucha, jednak w fabule nie było nic takiego, co wywierciłoby we mnie dziurę i zostawiło swój ślad.
Hmm ... Masz trochę racji. Film rzeczywiście był ciekawie wykonany (w ogóle, mam wrażenie, że większość produkcji z 2009 r. była robiona w celu ukazania efektów specjalnych, a nie fabuły. Takie 2012 np.), przyjemnie się go oglądało, jednak po wyjściu z kina nie skłonił mnie do żadnych refleksji.
Poza jedną, dotyczącą jego logicznego myślenia. Bo czyż np. to, że znaleziony przy pierwszym morderstwie po śmierci Lorda Blackwood'a zegarek, nie mógł być porysowany chociażby przez monety, które były noszone razem z urządzeniem w kieszeni ? Czy naprawdę jedynym wyjaśnieniem tego musiały być drgawki spowodowane alkoholizmem?
No, ale czepiam się szczegółów. ;)
Ogólnie film mi się podobał. 8/10, w końcu to kino od Guy'a Ritchie'go.
Nie, zegarek nie mógł być zarysowany od monet, ponieważ rysy były wokół otworu na kluczyk do nakręcania, a niemożliwe jest, by czynnik losowy spowodował tak regularne zarysowania :)
Logiczne myślenie mówisz? Myślę, że bardziej by to odniosło sukces, gdyby nie fakt, że ludzie mają ten temat świeżo przerzuty, bo na czasie jest Dr House. Teraz taki geniusz nie robi wrażenia.