Wychowana na postaci Sherlocka Holmesa jako postaci w kraciastym prochowcu, wyszłam z kina zaskoczona. Prochowiec zniknął niezapominanie, a zamiast jego pojawił się pociąg do podziemnych sztuk walki i nielegalnego hazardu. Film łatwy, miły, przyjemny i zabawny. Skończył się za szybko. Bardzo dobrze wykreowane postacie do złudzenia z charakteru niewypominające Dr. House'a (złośliwy, cyniczny, irytujący, ale genialny w tym co robi) i dr. Wilsona (zupełnie przeciwieństwo, ułożony, kulturalny, wiecznie przeciwstawiający się wszelkim pomysłom, ale wierny jako przyjaciel)... Ciekawy pomysł reżysera na intrygi. Sama byłam ciekawa jakie będzie wytłumaczenie Czarnej Magii Lorda Blackwooda. daję 8/10. Bo na to zasługuje;P
ja bym jeszcze dorzucił, że sceny badania miejsca zbrodni czy wyjaśniania zagadek do złudzenia przypominają te z CSI :) film genialny popieram :)
Jest jeszcze muzyka, i ten stary brudny Londyn. Film ciekawy dla milosnikow Holmesa.
Bo dr House jest wzorowany na Sherlocku Holmesie. P.S. Ułagodzony wizerunek
Holmesa to wina twórców ekranizacji jego przygód. Zamiłowanie do boksu to
na przykład pomysł Conan Doyle'a a kraciasty płaszcz i charakterystyczna
czapka to wymysł ilustratora powieści i opowiadań o Sherlocku, nie samego
twórcy postaci.
Słusznie zauważasz. To w sumie zabawne, że ludzie są zaskoczeni "nowym" Holmesem, podczas gdy w rzeczywistości to właśnie on najbardziej przypomina literacki pierwowzór:)
Wychowałam się na ekranizacjach flegmatycznego detektywa, który charyzmą nie przypominał nawet detektywa Colombo. Ale po tym co przeczytałam w końcu wzięłam się za książkę. Dostarcza mi ona nowych wrażeń i przygód zupełnie niepodobnych do tych z filmów mojej młodości. Holmes to był fajny gość, a nie kawałek ciapy rodem z "Mody na Sukces". Moja wina że szybciej nie zajrzałam do książki. dziękuję za nawrócenie.