Studio Warner wykazało się całkiem sporą odwagą, wprowadzając do kin "Sherlocka Holmesa", czyli swoją ostatnią wielką produkcję 2009 roku, na tydzień po premierze "Avatara" Jamesa Camerona, czyli najbardziej oczekiwanego filmu roku i jednocześnie pewniaka box-office. Bo choć wybór aktorów do "Sherlocka" - w szczególności Roberta Downey Jr. mógł zwiastować sporą popularność dla tej produkcji, tak już wybór reżysera był dość ryzykowny i nie dawał żadnych gwarancji na czysto kasowy sukces. Jak pokazują jednak najnowsze doniesienia z amerykańskich kin, opłaciło się i to bardzo. "Sherlock Holmes" tylko w ciągu samego weekendu zarobił więcej, niż wszystkie dotychczasowe filmy Guy'a Ritchiego, pobił rekord wpływów osiągniętych w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia i zajął piąte miejsce na najlepsze otwarcie grudnia w historii. I o ile wyniki box-office w tego typu produkcjach rzadko kiedy przekładają się na jakość danego filmu (zeszłoroczne Transformersy są tu świetnym przykładem), tak tym razem trzeba powiedzieć, że sukces tego filmu jest w pełni zasłużony i warto również osobiście się do niego dołożyć.
To ciekawe, że skrypt do tej produkcji wyszedł spod pióra trójki scenarzystów, którzy do tej pory nie stworzyli niczego nadzwyczajnego. Produkcje do których poprzednio pisali to filmy poprawne lub czysto przeciętne, jak chociażby "X-men: Ostatni bastion" czy "Jumper". "Sherlock" jednak jakimś dziwnym trafem się im udał bardzo dobrze. Nie czytałem nigdy żadnej książki o Holmesie, więc nie mam pojęcia na ile postacie w filmie Richiego są zgodne z oryginalnymi, ale ponieważ najnowszy Sherlock to zupełnie nowa opowieść, nie oparta bezpośrednio na żadnym z dzieł Arthura Conana Doyle'a, więc zgaduję, że jedynie potrzebne scenarzystom charakterystyczne cechy i pewne zachowania określonych postaci, zostały zaczerpnięte z książek, a cała reszta to czysta, nieskrępowana niczym fantazja scenarzystów.
W czasach gdy praktycznie wszystkie ważne i znane historie oraz cykle rozpoczyna się od nowa (chociażby "Star Trek" czy "Casino Royale"), takie potraktowanie oryginału mnie nie dziwi. Poza tym dało ono twórcom ogromną swobodę w pisaniu tej historii. A jest ona naprawdę zgrabna, lekka i co chyba najważniejsze prawdziwie zabawna (śmieszą nawet te sceny, które widzieliśmy już wcześniej w zwiastunach). Bohaterowie sypią żartami jak z rękawa, niektóre sytuacje również niosą ze sobą sporo komizmu, dzięki czemu te dwie godziny w kinie mijają niezwykle szybko i bezboleśnie. Twórcom udało się również wymyślić całkiem interesującą intrygę, bez większych naciągnięć czy nielogiczności, która na koniec seansu zostaje w całości wyjaśniona przez naszego detektywa. Z zakończenia natomiast wyraźnie wynika, że to nie koniec przygód Holmesa i szykuje się nam kontynuacja tej opowieści, na którą już teraz z niecierpliwością oczekuję.
Tak jak można się było tego spodziewać, Robert Downey Jr. jako Holmes wyszedł naprawdę świetnie. Jest zawadiacki, zadziorny, ma urok i charyzmę, ale również posiada niezwykłą zdolnością wnikliwej obserwacji i kojarzenia faktów. Jest dokładny, działa w przemyślany sposób, a gdy trzeba potrafi się też nieźle bić na pięści. Razem z przebojowym Watsonem (nie pozostający w cieniu Jude Law) tworzą naprawdę zgrany duet. Z pewnością gdyby nie oni ten film nie byłby tak udany. Na plus można zaliczyć również ciekawy sposób prowadzenia akcji - liczne cofnięcia do sytuacji, które już miały miejsce, przyspieszenia i zwolnienia obrazu, które dodają energii tej opowieści i powodują, że nie jest ona tak prostoliniowa i oczywista jakby można było przypuszczać i chwilami zaskakuje. Nieźle wyszły również spowolnione sceny, za którymi generalnie w filmach nie przepadam, ale tutaj pasowały idealnie do całości. Muzyka Hansa Zimmera wtapia się w obraz, nie góruje nad nim, jest miłym dodatkiem, odpowiednio dopasowanym tłem, które tworzy niezły klimat tej opowieści. Szkoda tylko trochę, że już jako soundtrack oddzielny od filmu, nie robi większego wrażenia i tylko pierwsze na płycie Discombobulate słucha się ciekawie. No, ale nie można mieć przecież wszystkiego.
8/10
PS Szkoda trochę, że w kinowej wersji Sherlocka zabrakło kilku scen z Rachel McAdams. Znając życie pewnie pojawią się na dvd.
Taaaa, też żałuję że te sceny pominięto bo na trailerze prezentowała się smacznie :P :) Rankingów nie sprawdzałem. Mi wystarczą jedynie osobiste wrażenia po seansie. Dobrze że poszedłem na niego jeszcze przed rozpoczęciem "balangi" sylwestrowej bo inaczej pewnie bym nie kojarzył a tak film oglądało się przyjemnie i ciekawie. Podobały mi się typowe zagadki jak to na sherlocka przystało i sposób ich omawiania. Oraz co jest nowością sceny walk :) Ja jeszcze nie widziałem filmu w którym by to było pokazane w taki sposób. Aktor pasował do roli świetnie bo w taki sposób chcieli nam go pokazać. Inaczej niż klasyczny gentleman. Jedyne co mi się nie podobało to zakończenie. Tak, jestem pesymistą i raczej wątpię w to że wyjdzie sequel tego filmu choć ja bym bardzo chciał ;)
Ocena taka jak kolegi wyżej czyli 8/10 :)
Polecam i zachęcam do wybrania się na to po 15 stycznia :)
wyjdzie wyjdzie. Junior mówił w wywiadach, że jest umowa... wyjdzie sequel... :P
No i bardzo dobrze. Oby się tylko scenarzyści postarali i stworzyli
kolejną ciekawą historię.