PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=426062}
7,7 453 tys. ocen
7,7 10 1 452786
7,0 81 krytyków
Sherlock Holmes
powrót do forum filmu Sherlock Holmes

tak to jest, kiedy amerykanie uwielbiający widowiskowe efekty biorą się za adaptacje brytyjskich opowieści...

ocenił(a) film na 1
derka

Ja mam jeszcze jeden minus co do tego filmu. Pomińmy to, że postać Sherlocka Holmesa to jakaś pomyłka. Ale kiedy w tytule widzę nazwisko najsłynniejszego detektywa w historii, to spodziewam się zagadek, zagadek i jeszcze raz zagadek. A w tym gniocie to było co najwyżej ujawnienie jakiś słabych "trików magicznych". Właściwie wiadomo od początku kto jest zły,a kto dobry. Tu SH nie miał zagadki, po prostu fabuła szła do przodu i dalej nic z kryminału tu nie było.

ocenił(a) film na 7
hokuspokus2

Musze się zgodzić . Jeszcze jedną z najgorszych rzeczy było to , że ''stara Anglia'' zawsze ma swój urok , a to co było w tym filmie było zabawne .. Nawet SH miał na początku filmu jeansy takie jak nosi połowa mężczyzn obecnie .

hokuspokus2

Racja, przecież Sherlock pracował umysłem, a nie siłą. A ten film to zwykła amerykańska nap**dalanka po gębach. Jedynie Jude Law jako Watson nieźle wypadł, nawet kreacja Downey Jra mi nie przypadła do gustu. Od kiedy to Holmes flirtował z kobietami? No i dziwny pomysł, Irene Adler wspópracująca z Holmesem, a na końcu zapowiedź kolejnego filmu- że pracuje dla profesora Moriarty'ego...

derka

Nie czytałam SH ale oglądałam kilka adaptacji i serial, muszę przyznać że one wyrobiły u mnie dokładny obraz detektywa - elegancki, z wyższych sfer, schludny, niezwykle inteligentny, zachowujący większe emocje w ukryciu itd.
Ale kiedy zobaczyłam ten film to mnie zatkało:
1. Nie podoba mi się główny aktor, pod względem urody nie pasuje mi do obrazu SH (no i zachowanie jakie prezentował)
2. Jak zostało wspomniane, przesadne efekty, ok wybuch gdzieś tam może z jeden być ale nie cała seria
3. Walki? hmm... raz może dwa się zdarzyło, ale nigdy nawet kropla krwi nie spadła
4. Czy tylko ja nie czułam klimatu? (amerykanie czasem stworzą coś fajnego, ale jak to jest od początku na ich poziomie)
5. ok mogę tak cały dzień więc już skończę ;)

ocenił(a) film na 5
Comsing8

Zgadzam się z Tobą w 100%, Sherlock przypominał mi House'a za co daje tylko 5 gwiazdek.

Comsing8

Elegancki? Tak, bo to zakładało zachowanie gentlemana w jego czasach. Z wyższych sfer? Raczej z inteligencji. Schludny? Na pewno nie. W pokoju miał straszny bałagan, strzelał z pistoletu o nietypowych porach, straszył swoją gospodynię i tak dalej. Inteligentny? Na pewno, chociaż nie miał wyjątkowo rozległej wiedzy ogólnej - tak byśmy dzisiaj powiedzieli. Znał na przykład całą historię zbrodni, ale nie wiedział, że Ziemia kręci się wokół Słońca, o chemii wiedział niewiele, ale pojmował wszystko na temat trucizn. Zachowujący większe emocje w ukryciu? Tak, zdecydowanie, Watson mówi, że nigdy nie był zbyt wylewny, a pochwały przyjmował chętnie tylko od dobrych znajomych - bo Lestrade'a przyjacielem nie nazwę.
A co do wad filmu, to w pełnie się zgadzam. Podsumowując: w filmie treści nie odnotowano.

ocenił(a) film na 8
derka

FILM JEST NA PODSTAWIE KOMIKSU A NIE KSIĄŻKI.

loozack

Jakiego komiksu, jeśli można spytać?

loozack

A ja naprawdę byłam ciekawa, jakiego komiksu.

loozack

A jakiego?

donmaslanoz14

Nie dowiemy się, może mu się ze "Stawką większą niż śmierć" pokręciło :)

ocenił(a) film na 8
derka

Oh, oczywiście, bo Guy Ritchie jest amerykaninem, nie brytyjczykiem :D

ocenił(a) film na 9
derka

W tej analizie udowadniam, że Holmes Ritchiego jest bardzo podobny do Holmesa Doyle;a:
http://mnichhistorii.blogspot.com/2013/06/345-holmes-niepokonany.html

derka

Oh, my Sherly!

Gdzie wy widzicie w tym filmie jakikolwiek "amerykański" pierwiastek? Bo dla mnie on jest od początku do końca w dobrym, brytyjskim stylu, czyli taki, jaki powinien być.

@AnonimowyGrzybiarz:
"Jednak poza niepasującym wyglądem zewnętrznym, trzeba przyznać, że Sherlock Ritchiego jest niekiedy nawet bardziej wierny literackiemu oryginałowi niż wizerunki detektywa z klasycznych już adaptacji. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę nie stereotypowe wyobrażenie postaci, utarte w zbiorowej popkulturowej świadomości przez ilustracje, okładki oraz poprzednie adaptacje filmowe, a kanoniczny portret zarysowany przez Conan Doyle’a w oryginalnych opowiadaniach."

Brawa dla ciebie za wspaniały (i zgodny z prawdą) tekst.

Tak to jest jak ludzie nie czytają książek, tylko oglądają same adaptacje i potem się burzą. Kiedyś podobna "burza" była z Dumą i uprzedzeniem - ekranizacje mogą być nawet genialne, ale to nie jakieś wyrocznie na miłość republiki! Jeszcze ktoś tu napisał, że "ten" Sherlock przypomina mu/jej House (-> Gregory House). To straszne faux pas, bo to House był wzorowany na Sherlocku i tym samym, to naturalne, że są sobie podobni pod względem chociażby charakteru czy usposobienia. Poza tym Irene Adler miała (w opowiadaniu, w którym się pojawiła po raz pierwszy) bardzo mały, wręcz znikomy, moi państwo, udział, więc tutaj akurat mogę się zgodzić, że flirt nie był tak do końca kanoniczny. Ale McAdams zagrała porządnie, więc przestańcie gęgotać.

Może już też skończę (bo mogę tak cały dzień), ale nie jestem na FW od wczoraj, żeby wiedzieć, że dyskusje na tych forach nie mają czasem ani krzty sensu.

ocenił(a) film na 1
derka

doskonale to ująłeś, ja również nie mogę przeboleć tej profanacji.

ocenił(a) film na 7
derka

Jak zwykle na temat Sherlocka Holmesa wypowiadają się osoby, które nie mają o Holmesie żadnego pojęcia. Nie rozumiem jak można mówić o złym przedstawieniu tej postaci, gdy nigdy w życiu nie czytało się Doylea? A jestem pewien że tak właśnie jest w tym przypadku. Film Guya Ritchie jest bodajże najwierniejszym przeniesieniem tej postaci na ekran. To że większość ludzi wyrobiło sobie obraz SH na postawie ugrzecznionych seriali i filmów to już ich problem. Ja bym na waszym miejscu swoją niewiedzą tak się nie chwalił.

MishaPl

A w czym on jest dokładnie taki wierny? Jest mocno wyolbrzymiony, a nie wierny. Ogólnie ludzi boli fakt, że w opowiadaniach nacisk jest położony na myślenie, a w filmie na jatkę. Motto Holmesa brzmi: dać komuś po mordzie. Ulubiona rozrywka Holmesa to: dać komuś po mordzie. Sposób na życie Holmesa to: dać komuś po mordzie.
Czy taki był Holmes u sir Doyle'a? Skądże - co prawda bił się świetnie, ale nie co 5 minut. Ćpał, owszem, ale tutaj miałam wręcz wrażenie, że Ritchie uważał, że to znacznie ważniejsze niż to, że myślał. Film jest pełen żenujących wstawek, jak na przykład bardzo jawna sympatia Holmesa do Irene, akcja ze statkiem itp. Główny antagonista wykreowany tak, że już od pierwszej minuty wiesz, że to ten ZUYYY...Nosi śmieszne ciuszki, pragnie zabić niewinną dziewicę. Główny protagonista to szpaner z miną łobuza, w ciągu 15 minut dowiedziałeś się, że jest: a)genialny b)wysportowany c)ma "damę serca" d)ogólnie to superhiroł o nieograniczonych możliwościach. Mięśni.

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

Jest to najwierniej oddany Holmes z dotychczasowych filmowych adaptacji (przynajmniej tych które widziałem). W książkach Doylea było całkiem sporo akcji. Właśnie dlatego tak ciekawie się go czyta. I to właśnie różni go od np. przeraźliwie nudnej Agathy Christie. Duch samej postaci również jest zachowany. Ja na swoje czasy postać Holmesa również była bardzo kontrowersyjna. I nie zgodzę się że nacisk był położony na myślenie (panuje wszem taki mit - wywodzący się zapewne z brytyjskich seriali). Był istotnym elementem, zgoda ale nie był główną osią książek. Książki Doylea to była literatura przygodowa. Całkiem żywa zresztą. Wątek detektywistyczny stanowił jedynie jej element (niezwykle ważny oczywiście).
Idealną adaptacją oczywiście nie jest. Richie postawił na konwencję kina akcji. Miał do tego prawo. Nie odbiega to duchem od samych książek. Powiedziałbym wręcz że jest to taka uwspółcześniona wersja książek Doylea. W pierwszej części wyszło to naprawdę dobrze. Szkoda jedynie że kontynuacja stoi już na niskim poziomie.

MishaPl

Przeczytałem chyba wszystkie opowiadania / dłuższe opowiadania z przygodami Sherlocka Holmesa i duch postaci jest zupełnie wypaczony.
Wystarczy zerknąć jak były ilustrowane powieści o Sherlocku i jak kiedyś imaginowano sobie Sherlocka. To zupełnie nie ten typ postaci. W opowiadaniach pojawiał się motyw, że Sherlock nie uprawiał sportu bo uznawał to za marnotrawienie energii. Scena bijatyki w karczmie to pierwsze zaprzeczenie książki.
Po drugie Sherlock jako geniusz książkowy wiedziałby, że czegoś tak skomplikowanego jak bijatyka nie da się rozłożyć na czynniki pierwsze i przeanalizować, nigdy w żadnym opowiadaniu coś takiego się nie pojawiło.
Po trzecie wygląd tego kolesia. Totalnie nie pasuje do postaci Sherlocka. Ja rozumiem że to na potrzeby kina w stylu "hollywodzkim" bo ów jegomość na Brytyjczyka absolutnie nie wygląda (gdzie te słynne tweedowe garnitury?) ale mi jako wiernemu czytelnikowi taki wizerunek po prostu nie odpowiada :)

Wyobrażasz sobie jak Doyle pisze o awanturze w doku - "ponad 2 metrowy olbrzym ściga Sherlocka rozwalając 100 kilogramowym młotem bale, po czym kadłub ogromnego statku zsuwa się ponad Sherlockiem ciągnąc za sobą ogromny zwój liny, który niszczy wszystko. W ostatniej chwili Watson skacze i ratuje Holmesa a kadłub epicko opada na dno" - w opowiadaniach Doyla panował zupełnie nie ten klimat, owszem, akcja była ale nie tak absurdalna i wypaczona.

Najgłupszą sceną jest ostatnia kiedy po powieszeniu na - 4-5 metrowym kablu nie urywa się łeb.

Film mi się podobał, nie jestem malkontentem ale to nie jest Sherlock o którym opowiadania czytałem. Już dużo bliżej jest takiemu Monkowi i epizod z bratem się pojawia ;)

prostareposta

"W opowiadaniach pojawiał się motyw, że Sherlock nie uprawiał sportu bo uznawał to za marnotrawienie energii." - przecież w opowiadaniach i nowelach Doyle podkreślał, że Holmes trenuje i gra na skrzypcach - po swojemu.

MishaPl

PS. Zdania nie wyrabiałem sobie na podstawie seriali ale na podstawie książek i jak już pisałem przeczytałem chyba wszystko ;) I nie wiem o jakim ugrzecznionym wizerunku mówisz, Sherlock mimo wszystko 'bad boyem' nie był, i na 100% nie byłoby opcji w książce Doyla miejsca dla sceny jak z analizy panny Watsona czy strzelania z pistoletu w ścianę. Holmes w wymiarze ćpania i odizolowania był 'freakiem' ale jeśli chodzi o ludzi to miał ogromny takt i to również we wszystkich opowiadaniach widać.

ocenił(a) film na 7
prostareposta

Również przeczytałem większość opowiadań i powieści Doylea na temat Holmesa i uważam że duch postaci z filmu jest bardzo zbliżony do postaci książkowej.
Co do ilustracji to nawet nie komentuję, bo argument jest niepoważny. Równie dobrze możemy podawać przykład brytyjskich seriali.
Holmes był świetnym bokserem. A w jaki sposób wyrobił sobie te umiejętności? Może poprzez czytanie książek? A więc jednak ten sport musiał uprawiać. Scena bijatyki jak najbardziej zgodna z duchem książki (co nie znaczy że jest odwzorowaniem książki).
Wygląd... Koleś nie pasuje tobie na Anglika? Straszne rzeczy opowiadasz. Smutny w tym niestety jest fakt, że w dużej w tym duchu powstają opinie niezadowolonych "purystów". Guy Ritchie nie zaserwował kolejnej (nudnej jak flaki z olejem) tweedowej wersji detektywa. Cóż za zbrodnia.
W filmie jest więcej akcji niż w książce. I co z tego? Jaki ma to związek z oddanie ducha samej postaci? W filmie jest więcej akcji, ponieważ akcja jest domeną filmów, a nie literatury. Poza tym czasy się zmieniają. Rewolucyjny jak na swoje czasy detektyw z powieści Doylea, dzisiaj już taki rewolucyjny nie jest. Należało go troszkę odświeżyć. Zamiast docenić Ritchiego za zaserwowanie czegoś nowego, to spada na niego krytyka za ową kreatywność. W myśl zasady, że lubimy tylko te piosenki które już znamy. Tak samo zapewne był w swoich czasach krytykowany Doyle.
"ale jeśli chodzi o ludzi to miał ogromny takt i to również we wszystkich opowiadaniach widać." Nie zgodzę się. Nie był chamem, fakt. Ale też nie był to angielskim gentlemanem. Był cyniczny i egocentryczny. Do ludzi odnosił się niejednokrotnie z poczuciem wyższości (nienachalnym ale widocznym). Bywał też ignorantem (w innych dziedzinach życia). Nie chcę sugerować że jego postać nie była pozytywna (bo jak najbardziej była) ale według mnie bliżej do niej tej filmowej, niż tym z brytyjskich seriali.
Odpowiedz sobie na pytanie czym jest duch postaci? Jeżeli już to zrobisz to zastanów się jaki sens ma przytaczanie rozbieżności filmu i książki? Przecież w duchu postaci chodzi zupełnie o co innego i żadna akcja z dwumetrowym drągalem nie ma tu nic do rzeczy. Rzeczą oczywistą jest że Ritchie nie ekranizował powieści (dzięki Bogu!). Mi jednak bardzo podoba się jego (uwspółcześniona) wizja słynnego angielskiego detektywa. Wizja która jest swoistą wariacją ale wariacją bezpośrednio wynikającą z samych powieści.

MishaPl

Po pierwsze, w którymś z opowiadań (znak czterech może?) jest motyw jak Sherlock spotyka byłego pięściarza z którym kiedyś wygrał, Sherlock trenował boks, nie na=pier=da=lał się na ulicy i to jest dosyć duża różnica.

Po drugie, apropo sportu to u Sherlocka wykształciło się później przekonanie że to marnotrawienie energii, w młodości trenował owy boks, również odsyłam do któregoś z opowiadań i wyraźnie Watson to mówi, że sport to dla Sherlocka marnowanie energii.

Po trzecie, tak, gość mi nie pasuje na anglika. Wygląda jak krzyżówka Włocha/Hiszpana z Dr. Housem.

Po czwarte, film mi się podobał i uważam że to naprawdę dobre kino akcji, tyle tylko że ma niewłaściwy tytuł.

Po piąte, na pewno bliżej mu do angielskiego dżentelmena niż chama. Nigdy w żadnym opowiadaniu Sherlock nie potraktował nikogo niewłaściwie bez wyraźnego powodu, język jakiego używał był dostojny, zresztą doskonale powinieneś to wiedzieć i nie wiem po co to piszę.

Eh... nie chce mi się już ;) Inaczej imaginujemy sobie po prostu postać z książki. I inaczej traktujemy te wypowiedzi. Raczej nie znajdziemy płaszczyzny porozumienia. Więc i dalsza dyskusja jest bezsensowna. Powiem tylko że nie mam syndromu 'znanej piosenki' o której pisałeś, mi się film bardzo podobał ale niewiele ma to dla mnie wspólnego z Sherlockiem którego znam z książek.

ocenił(a) film na 7
prostareposta

Jak widać zupełnie inaczej odebraliśmy postać z książki.
Do jednej tylko rzeczy się odniosę. Bardzo daleko mu do angielskiego gentlemana. Nie obrażał ludzi, nie to miałem na myśli. Ale też nie traktował ich jako równorzędnych partnerów. I to w jego wypowiedziach było czuć (chociażby pierwsze odpowiadanie o detektywie - Studium w szkarłacie - i sposób w jaki odnosił się do oficerów policji). Sposób w jaki odnosił się do innych dziwił niekiedy Watsona (właśnie ta nutka, powtarzam nutka, arogancji). Język jakiego używał nie był dostojny. Nie wypowiadał się oczywiście jak przydrożny menel ale do Hrabiego Barego Kenta również mu było daleko.

MishaPl

Zacytuję Ci fragment z "The Adventure of the Dying Detective" (polskie tłumaczenie zależne od tłumacza) - "Wciąż jednak zachowywał beztroską wyniosłość w sposobie wyrażania się. Nawet w obliczu śmierci pozostał dżentelmenem". (To apropo dżentelmena i sposobu wypowiadania się;)

Zobacz też http://en.wikipedia.org/wiki/Gentleman_detective 9 akapit w Early Examples

Apropo SwS - i reszty - Sherlock zaczynał się zachowywać arogancko dopiero sprowokowany, nigdy sam pierwszy bez wyraźnych przesłanek nie zaczynał tej arogancji, zwróć uwagę.

ocenił(a) film na 7
prostareposta

Też bym coś zacytował ale nie mam dostępu do książek. Jak coś złapię to postaram się dać przykład.

MishaPl

Spoko.
Mam jeszcze coś, czytałem akurat i wpadł mi w ręce taki fragment z
"Przygody Sherlocka Holmesa; lektura z opracowaniem"

Strona 13 "Sherlock Holmes i Doktor Watson"
"Nosi on tweedowy garnitur. Ubiera się wytwornie, trochę może w sposób cechujący mężczyzn nie przywiązujących nadmiernej wagi do swego ubioru ale z wyczuciem miejsca i czasu. Od razu widać, że ma się do czynienia z prawdziwym dżentelmenem, z kimś należącym do grona ludzi wykształconych i towarzysko obytych."

Dalej strona 15;
"Doktor Watson nazywa Holmesa(...). Nie pomija jednak milczeniem ani nie lekceważy ludzkich cech Holmesa, a więc owej delikatności, subtelności oraz rycerskości w stosunku do słabszych, pokrzywdzonych, zbłąkanych."

ocenił(a) film na 7
prostareposta

Tak jak mówiłem, póki co jestem bezbronny. Jak przechwycę jakąś książkę to postaram się poprzeć przykładami.

derka

Nawet komedia czy parodia pt "Po kłębku do nitki" była lepsza. Czuć było starą Anglię no i Michael Caine ..

sell

P.S.
Nie, no, przesadziłem."Po kłębku do nitki" podobał mi się ale wielbiciele prawdziwego SH lepiej niech go nie oglądają, nie każdy lubi parodię swojego ulubionego bohatera.

ocenił(a) film na 10
derka

Jest ciekawe nowe wcielenie Sherlocka i mi się bardzo podoba. Tak jak w najnowszym serialu

ocenił(a) film na 5
derka

Film jest nudny, a ten koleś grający SH po prostu działa mi na nerwy, zwłaszcza te wyłupiaste oczy mające w sobie coś z obłąkania. Ten gość gra po prostu jakiegoś świra. Czy SH z książek był świrem?