Strasznie długo wyczekiwałam na możliwość obejrzenia tego filmu, a obejrzane trailery tylko utwierdziły w przekonaniu, że to może być coś naprawdę świetnego - policjanci w skomplikowanym romansie w nietolerancyjnym środowisku (noo, jakby jakieś tak naprawdę tolerancyjne było) i do tego jeden jako ojciec in spe. I pewnie wszystko byłoby tak świetnie, jak myślałam, gdyby nie początek i to zakochanie "ex machina", a potem aż nazbyt szybki rozwój tego związku bez minuty na refleksję i choćby krótkie wytłumaczenie, że właściwie dlaczego tak. Dlaczego nagle Marc i Kay, a nie Marc i ktoś inny; dlaczego jednak mężczyzna, a nie inna kobieta? (Poza tym, że Kay to kawał "ciacha", oczywiście;) Nie chodzi mi nawet o taką typową ekspozycję w postaci jakiejś drewnianej rozmowy, że Marc tak naprawdę zawsze był gejem, tylko się tego wypierał i jednak skończył z Bettiną, no, stało się - ale wystarczyłoby nawet coś bardziej aluzyjnego. I nawet tej aluzji, jakiejś choćby małej refleksji mi brakło i ten romans, to pożądanie i napięcie jest takie trochę pozbawione podstawy. Po prostu jest, bo jest i dalej już mamy film.
W innych aspektach jest zdecydowanie powyżej przeciętnej - aktorsko pierwsza klasa, fabularnie zdecydowanie z potencjałem i końcówka bardzo dobra. Tylko ten początek mocno średni.