Przede wszystkim wielkie brawa dla Dwójki, która już drugi raz przeprowadza na swojej antenie Festiwal Polskiego Kina Niezależnego. Jestem już czwartą osobą, która przedstawia swoją opinię o tym filmie w dzień po festiwalowej prezentacji w TVP 2. To świadczy o tym, że dzięki temu festiwalowi do kinomanów mogą dotrzeć twórcy, którzy może mają coś ciekawego do powiedzienia, ale nie mają medium przekazu.
A co do "Siedmiu przystanków...", być może ten film trzeba oglądać po wielokroć. Być może należy dużo gruntowniej niż ja znać Biblię. Motyw 7 grzechów głównych oczywiście poznałem, ale ze znalezieniem biblijnych korzeni postaci mam w większości przypadków problem.
Kilka scen robi wrażenie, ale całą resztę ogląda się z zainteresowaniem, tylko ja przynjamniej mam problem z odszyfrowaniem, co autor miał na myśli.
Jak dla mnie to ten film był strasznie nudny. Intelektualne treści, nawet ubrane w alegoryczną szatę (ach ta nieśmiertelna wędrówka przez życie), wcale takie być nie muszą - a tu klops. Narracja nie przekonuje, nie porusza i nie wiadomo, dokąd zmierza. Biblijny klucz wcale nie otwiera perspektyw, które Autor poprzedniego posta przeczuwa - raczej zresztą trzeba by wziąć pod uwagę tradycję chrześcijańską jako kontekst. Całość umieściłbym między nieudolną imitacją kieślowszczyzny a "Aniosłem w Krakowie" (czy jak mu tam), a to nie najlepszy, moim zdaniem, pomysł na film. Problem gry aktorskiej czy techniki filmowej to już inna sprawa - mnie nie przeszkadzały.