który tak wiernie oddał charakter i ducha książki za pomocą filmowego języka. Ten sam, półrealny, epifaniczny strumień obrazów i postaci inkantujących miarowe apostrofy i diatryby. Można się zżymać na wyidealizowane postaci robotników leśnych - jak u Hłaski - ale nie można mieć pretensji do Stachury o to, jak postrzegał ludzi.