to scena z postacią na szczycie wieży na pustyni. Tam tajemnicza postać wyssana z energii życiowej miała mieć w oczodołach brzęczące osy i pszczoły - wszystko w surrealistycznym klimacie pełnym grozy.
Brak życia i energii postaci - bezruch - kontra chaos i nerwowość roju zła.
Tymczasem w scence Leszczyńskiego mamy obleśną scenę z pustym plastikowym manekinem z salonu Mody Polskiej (!)
Ja rozumiem, że ta scena była trudna do zrobienia, ale właśnie u nas robi się takie filmy. Można było rozwiązać to tak:
1 - Stachura opowiada o tej scenie/sytuacji i nie pokazuje się tej manekinowej obciachówy.
2 - Wydaje się budżet filmu na jakieś stylizacje, efekty, makijaże, fotomontaże,czy realistyczną figurę tej postaci,a nie na wódkę dla ekipy.
Takich kwiatków w tym filmie jest masa - efekt - miazga a nie ekranizacja dzieła literackiego.
Pozdrawiam.
Ta scena z manekinem to nawiązanie do filmu "Wilczyca"-bardzo dobrego,polskiego horroru,który powstał niedługo wcześniej,a jeszcze kilka lat wstecz podobna scena była w "Imperium namiętności".
Można zatem powiedzieć,że ta scena była"trendy" na tamte czasy (ćwierć wieku temu). Pozdrawiam.
Scena jest fantastyczna, a pomysł nr 1 jest jednym z najgłupszych jakie znalazłem na tym portalu. :)