Oglądałem Siekierezadę wielokrotnie i zrobię to pewnie jeszcze nie raz. Nie powiem pewnie nic odkrywczego, ale jest to film wyjątkowy.
Tym co uważam za najważniejsze w każdym filmie jest klimat, ta nieopisana iskra, która zagnieżdża sie w umyśle, czy jak kto woli w sercu. Nie każdy film taką iskrę posiada, a nawet jeżeli, czasem jest ona tak słaba, że szybko gaśnie.
Przy Siekierezadzie powinienem jednak mówić raczej o ognisku :-)
Klimat tej "Zimy leśnych ludzi" wtapia się w umysł i nie pozwala zapomnieć o sobie żadnemu, choć troszkę wrażliwemu na poezję człowiekowi. Bo tym właśnie jest ten film - poezją. Poezją zapisaną na taśmie filmowej, w której słowa i metafory przeradzają sie w ludzi i miejsca. A ta magiczna siła pozostaje gdzieś między słowem a celuloidem.
Teraz trochę konkretniej. Główne zalety fimu (według mnie oczywista): -film nagrywany w pięknej scenerii bieszczadzkich lasów
-wspaniała gra aktorska. Edward Żentara jako Janek Pradera... Powiem szczerze, nie mogłem się napatrzeć na jego grę. Daniel Olbrychski, mimo że za nim nie przepadam, również ma u mnie ogromnego plusa. I oczywiście niezapomniany epizod Krzysztofa Majchrzaka...
Tak naprawdę to ciężko znaleźć postać, która nie wzbudziłaby mojej sympatii, ani o której mógłbym powiedzieć, że grała źle
-dialogi. Jest w nich jakieś ciepło, które sprawia, że nawet gdy postacie nie mówią nic konkretnego, słucha się ich z przyjemnością. Szczególnie zapadła mi w pamięć rozmowa z maszynistą, Bartoszko, jeżeli mnie pamięć nie myli.
-wspomniany już klimat
Zdaję sobię sprawę, że jest to skrajnie subiektywna ocena, ale ja nie potrafię spojrzeć na ten film inaczej. Polecam go najmocniej jak tylko potrafię każdemu, który myśli i czuje...