Sin City: Damulka warta grzechu

Sin City: A Dame to Kill For
2014
6,7 65 tys. ocen
6,7 10 1 64613
6,0 26 krytyków
Sin City: Damulka warta grzechu
powrót do forum filmu Sin City: Damulka warta grzechu

Dziewięć lat minęło od czasu, gdy świat zachwycił się kinowym "Sin City". Na drodze Robertowi Rodriguezowi i Frankowi Millerowi stawało wiele przeszkód (reżyser i scenarzysta oskarżali m.in. braci Weinsteinów o ociąganie się z przyznaniem zgody na rozpoczęcie produkcji kontynuacji). W drugiej części zaszło wiele zmian w obsadzie (Josh Brolin za Clive'a Owena, Dennis Haysbert za zmarłego Michaela Clarke'a Duncana, Jamie Chung za ciężarną Devon Aoki...). Po takim czasie można zadać pytanie: czy ktoś jeszcze na ten film czeka? Odpowiedź brzmi: lepiej, żeby czekał. Mogliśmy w tym czasie dostać kilka marnych kontynuacji, w zamian dostajemy jedną, ale znakomitą.

Główna opowieść skupia się wokół Dwighta McCarthy'ego (Brolin). W jego życiu ponownie pojawia się kobieta warta każdego grzechu. Ava (Eva Green) - w turnieju femme fatale z filmów noir mogłaby zostać czempionką - rozpaczliwie woła o pomoc, a Dwight nie potrafi się jej oprzeć. Dwie pozostałe większe historie nie pochodzą z komiksu Millera lecz zostały przez niego napisane specjalnie dla filmu - w jednej pewny siebie młodzieniec Johnny (Joseph Gordon-Levitt) przybywa do Miasta Grzechu, by rozegrać partyjkę pokera z senatorem Roarkiem (cudownie złowrogi Powers Boothe), w drugiej nawiedzana przez ducha Johna Hartigana (Bruce Willis) Nancy Callahan (Jessica Alba) postanawia go pomścić i zabić Roarka (w tym miejscu ważna uwaga dla twórców - jeśli już zatrudniacie Albę, to na pewno nie po to, by ją celowo oszpecić; za to duży minus).

"Sin City 2" jest wyśmienitą wizualną ucztą. Wielką jatkę podziwiamy raczej dopiero w finale, za to wcześniej oglądamy m.in. dużo nagiej Evy Green. Nie o jej nagość w temacie ucztowania chodzi, ale o sposób, w jaki Green jest fotografowana. To właśnie sceny z nią wyciągają z estetyki "Miasta Grzechu" wszystko, co najlepsze. To chiaroscuro, te światłocienie, uświetniające jej występ animacje...

Druga odsłona "Miasta Grzechu" to prawdziwa gratka dla wielbicieli kina noir i opowieści hardboiled. Nic dziwnego, w końcu film gotował się aż dziewięć lat. Takich antyherosów, gorzkich przemyśleń, cynicznych cytatów w dzisiejszym kinie ze świecą szukać... Fani podobnych klimatów będą wniebowzięci.

"Sin City 2" nie jest lepsze od oryginału, ale bardzo się stara, by mu dorównać. Rodriguez i Miller przebąkują coś o części trzeciej, ale biorąc pod uwagę, że film okaże się prawdopodobnie największą katastrofą finansową tego roku, są na to marne szanse. Może to dziewięcioletni okres oczekiwania sprawił, że wielu z czekaniem po prostu dało sobie spokój. Może to niezwykła brutalność i posępność opowieści w czasach, w których amerykańscy cenzorzy dostają szału na widok zapalonego papierosa i nawet "Niezniszczalnych 3" kręci się w taki sposób, by zasłużyli na jakieś śmieszne ograniczenie wiekowe dla młodzieży, dzięki czemu rodzi się szansa, że da się na nich o wiele więcej zarobić. Tym bardziej spieszmy się odwiedzać Miasto Grzechu, tak szybko może podzielić los Sodomy i Gomory..