Barokowa, napuszona forma wyraźnie przerasta mizerną treść. Film - na granicy kiczu. Cały Huszarik...Przy tym irytujący, drewniany Sindbad, przypominający raczej fryzjera damsko-męskiego.
"Sindbad" to jeden z tych filmów, które - choć stanowią spójną całość - równie dobrze można oglądać fragmentami, bo każda scena jest także sama w sobie odrębnym arcydziełem. Szczególnie często wracam do kilku:
- "taniec-pozytywka" dwóch nimf na leśnej polanie to rzadki w kinie przykład poezji osiągnięty w równym...