Scenarzyści się nie wysilili. Wykonany według wzoru dwie przyjaciółki spotykają się po latach i okazuje się, że obie wybrały skrajne i przeciwstawne wzory postępowania. Dopiero to nieco szokujące i nieprzyjemne zetknięcie, możliwość przypomnienia sobie młodości pozwoli im wyzwolić się i dojrzeć. Takich filmów powstało tysiące i w tym temacie "Siostrzyczki" nie mają nic nowego do powiedzenia. Sztampowa historia, o której możnaby szybko zapomnieć gdyby nie obsada. W jakiś sposób ta szara opowieść nabrała kolorów dzięki Goldie Hawn i Geoffrey'owi Rushowi. Gdyby jeszcze twórcy darowali sobie ten obrazek szczęśliwej rodzinki na końcu, film pozostawiłby po sobie właśnie dzięki tym dwóm kreacjom bardzo pozytywne wrażenie.
Jednak i tak "Siostrzyczki" zaliczam do pozytywnych rozczarowań. Jeżeli macie do wyboru coś lepszego, porzućcie myśl o tym filmie. Jeśli nie, nic nie stracicie oglądając "Siostrzyczki".