Jak Wajdy "Bez znieczulenia" - bardzo trudny ale i mocny film. Poruszający kwestię śmierci, prawa do oskarżenia kogoś, uznania jego winy, relacji między braćmi i decyzji co do własnego życia. Na uwagę zasługuje montaż, który wprowadza widza w poszczególne etapy tej dramatycznej historii. Końcówka mistrzowska. Bez dopowiadania, bez zbędnego komentarza. Widz staje się świadkiem w całej sprawie. Za czy przeciw.
Kilka zapadających w pamięć akcentów:
Pszoniak jadący na motorze. Czy łzy płynęły z jego oczu z powodu wiatru czy z powodu brata?
Scena w restauracji: "Co ja zamawiałem?"
Czy było to zwykłe roztargnienie czy efekt nasilania się choroby?
Polecam!