Szczerze polecam oglądać w oryginale. Seans po polsku był męczarnią.
Po pierwsze - Michał Wójcik NIE UMIE ŚPIEWAĆ. Dochodziło często do tego, że po prostu MÓWIŁ swój tekst w piosence, co obok śpiewającej Kołaczkowskiej było nie do zniesienia. Zwłaszcza, gdy śpiewali w duecie (tzn ona śpiewała, on mówił). No ludzie.
Po drugie - Żarty wciśnięte na siłę gdzie się da (w wersji francuskiej jest ich o wiele mniej) i tak nieśmieszne, jak to tylko możliwe (na zasadzie "chciałabym się zabić", "co ty, ojciec cię zabije").
Po trzecie - fatalnie dobrane głosy. Wójcik to jedna wielka porażka, tak jak Górski. Ok spisali się Kołaczokowska, Andrus i chłopiec od Alana, choć nawet Aśka jakoś bez tego ognia, co zwykle. Jakby po prostu czytała co ma w scenariuszu.
No i po czwarte - często mówią tak niewyraźnie, że właściwie pozostaje wsłuchiwać się w samą melodię. Tzn gdyby melodia była, bo niektórzy nie potrafią śpiewać.
No i ogólnie dubbing nie ma tego "ognia", tej pasji. Nie uwierzyłem, że im zależy. Teksty piosenek wahają się od okropnie nieudanych do "może być".
Nieliczne plusy to chłopiec grający Alana, który brzmiał przynajmniej dość naturalnie i Lukrecja w łazience podśpiewująca "Andrzeju".
A mnie polski dubing przypadl do gustu. Moze dlatego,ze nie ogladalam z oryginalnym. Mam tez zupelnie inne odczucia co do Wojcika,moim zdaniem dal rade,natomiast chlopiec,ktory dubingowal Alana byl fatalny.
Jak możesz mówić, że Wójcik dął radę, skoro ewidentnie nie śpiewał, tylko mówił w piosenkach?
Twoim zdaniem mowil moim spiewal,moze nie na najwyzszym poziomie,ale na pewno nie bylo tak strasznie jak piszesz. Co,bedziemy sie licytowac kto ma racje?
W kwestii gustu - nie, ale to, czy ktoś śpiewa czy mówi to już nie jest rzecz subiektywna, bo każdy chyba widzi co jest mową a co śpiewem. Chociaż, chyba raczej nie każdy.
Moze nie byly to arie operowe,ale spiewal,przynajmniej ja odebralam to jako spiew.
To, jak to odbierasz to już twoja kwestia, ale nawet, jeśli powiem, że dla mnie woda jest sucha, i tak będzie mokra. Kwestia czysto techniczna, on po prostu nie śpiewał. Do tego trzeba choć minimalnej melodii, a u niego nie było jej więcej niż w zwykłym stękaniu. Owszem, próbował kilka razy, a wyszło jeszcze gorzej. Śpiewała to tam Kołaczkowska.
Niestety muszę się zgodzić - nie był to dubbing na wysokim poziomie, choć spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Wiedząc, że zaangażowana jest - jakby na to nie patrzeć - najlepsza "część" polskiego kabaretu, powinna powstać rzeczywiście ta "zaraźliwie optymistyczna komedia" (sic!).
Gdybym nie wiedziała, że Kołaczkowska dubbinguje Lukrecję, nigdy bym na to nie wpadła - to nie była ta Aśka, którą wszyscy znamy. Wójcik średnio sobie poradził. I zaskoczona byłam tym, że teksty pisał Sikora - znając jego możliwości, mogło wyjść o wiele, wiele lepiej. Nie wyszło. Szkoda.
Święte słowa, sens i koncepcja filmu interesująca. Polska wersja dubingowa okropna naprawdę są to katusze. Nikt absolutnie nikt nie zasługuje na dobre słowo w polskiej wersji. Chłopiec "Alan" jest przypieczętowaniem okropności w dubbingu, kompletnie nie idzie zrozumieć co mówią, a mówią naprawdę kiepsko!!
Jeśli ktoś chce stracić trochę czasu to film godny polecenia.
Według mnie Alan to najlepiej dubingowana postać w filmie. Ale poza tym w 200% podzielam zdanie Wanilioza.
Wydawać by się mogło skoro Bartek Kędzierski był reżyserem dialogów w wersji PL to film będzie na takim samym poziomie jak jego serialowa produkcja ,,Włatcy móch". Ale niestety... Gdybym w pierwszej kolejności obejrzał ,,Sklep dla Samobójców" nigdy bym nie ,,zmarnował" czasu na ,,Włatców". Jednak na szczęcie było na odwrót. Już po pierwszych 10-15min było to oglądanie na siłę, potem troszkę, ciut się wkręciłem, jednak gdy usłyszałem końcową pieśń podziękowałem wszystkim niebiosom, że jest to już koniec. Wspomnę, jeszcze o mojej kobiecie która na jej szczęście usnęła gdzieś w środku filmu.