Mogę stwierdzić ze przekonałem się wreszcie do Craiga jako Bonda. Sama fabuła była w porządku. Ralph Fiennes jako M to chyba wybór najlepszy z możliwych. Z Monneypenny się nieco zagalopowali no ale na siłę jako ostateczna ostateczność może być. Natomiast nie wybaczę tego co zrobili z jedną z najwspanialszych postaci z cyklu o Bondzie. Postać odtwarzana przez Bena Whishawa TO NIE JEST Q!! To jakaś prowokacja. Nie pasuje ani wiek, ani wygląd, ani sposób zachowania. To najgorszy wybór z możliwych. Byłoby 8/10 w cuglach, może nawet 9. Niestety przez jakąś chorą wizję i ślepotę reżysera jeżeli chodzi o Q musiałem naciągnąć na 6. Szkoda. Jeden fatalny wybór o mało nie położył filmu. Moim zdaniem rzecz jasna