Dla mnie filmy z serii James Bond są tragiczne.
Każdy jest taki sam
Zawsze Bond puka jakąś babkę, a potem ratuje świat, a przy tym jest super męski.
Te filmy to kpina.
Nagrali już z 30 części i w każdej to samo i to samo.
Jakbym oglądał Power Rangers albo raczej Inspektora Gadżeta
Jednym się będzie podobał "James Bond", a innym "Zmierzch".
Co do samego "Skyfall", to moim zdaniem, jest to najlepszy - przynajmniej z nowych - Bondów. Ale to moje subiektywne uczucie.
Skoro nie podobają ci się Bondy, to po co je w ogóle oglądasz
film bardzo ale to bardzo nudny... szczerze to mogli sobie darować te akcje z pociągiem bo niby wielkie halo ale nic do filmu to nie wnosiło...
najsłabsza część Bonda
Nie w 100%, bo nagrali 23 części a nie "z 30". Poza tym jak się komuś nie podoba, to po co ogląda? Zresztą myślę, że jesteś trollem, multikontem i sam sobie odpowiadasz.
co ty kobieto do mnie bełkoczesz? Czy może dotrze do ciebie, że nie wszystkim te filmy się podobają, że niektórzy mogą nie podzielać twego zachwytu nad nimi? I nie myśl już więcej, bo śmiać mi się chce z twoich "przemyśleń".
Myslę, że zarówno ty, jak i Gimli nie macie zielonego pojęcia o Bondach i tylko tak bazgrzecie na forum byle bazgrać.
W jakim przebraniu Roger Moore neutralizował bombe? Która dziewczyna Bonda poślubiła go na niby?? To bardzo łatwe pytania, więc nie googluj, tylko szybko odpowiedz, skoro tak się znasz na Bondach i wiesz, że twój przyjaciel Gimli ma w 100% rację.
No to mi dopiero dałaś popalić, aż się zaczerwieniłem ze wstydu.
Pytanie - czy ja kiedykolwiek i gdziekolwiek twierdziłem, że jestem fanem Bonda i znam na pamięć wszystkie filmy? Co to za egzaminowanie, co chcesz mi udowodnić ? Mogłabyś mnie zapytać o szczegóły na temat filmów, które lubię i oglądałem po kilkanaście razy, a ja mógłbym cię zapytać na przykład, w co był ubrany Lee Van Cleef w "The Good,The Bad and The Ugly" w 104 min. i 35 sekundzie filmu (który to film raczej by ci się nie spodobał, tak jak mi np. Skyfall i który oceniłabyś pewnie nisko). Podzieliłem po prostu zdanie Gimlego, że filmy o Bondzie są kiepskie, przewidywalne, o słabej fabule. Przypominają mi kolejne odsłony CoDa (taka gra) - wodotryski, fajerwerki, a fabuła słabiutka.
A tak nawiasem, będąc jeszcze w szkole podstawowej ok. 30 lat temu (wówczas gimnazjów nie było), również pochłaniałem "Bondy" - w strasznych kopiach, na VHS, i byłem pod ogromnym wrażeniem. Miałem też okazję obejrzeć Casino
Royale z Barrym Nelsonem z 54 r. Po prostu, gusta mi się zmieniły i z perspektywy lat twierdzę, że seria o Bondzie jest przereklamowana.
Gimli nie jest moim przyjacielem, nie znam go. On po prostu scharakteryzował w sposób ogólny, "fabuły" poszczególnych "Bondów" i moim zdaniem ma rację. Nikt tu się nie wymądrza na temat szczegółów, więc twoje słowa są bez sensu. Pozdrawiam.
"ja mógłbym cię zapytać na przykład, w co był ubrany Lee Van Cleef w "The Good,The Bad and The Ugly" w 104 min. i 35 sekundzie filmu" - ja nie wypowiadam się na forum o filmach, KTÓRYCH NIE ZNAM, w przeciwieństwie do ciebie.
"Podzieliłem po prostu zdanie Gimlego, że filmy o Bondzie są kiepskie, przewidywalne, o słabej fabule." - cóż za uogólnienie, typowe dla kogoś, kto nie ma pojęcia o czym pisze.
Masz swoje lata i zakładasz dziecinny wątek na forum o danym konkretnym filmie, że jest do niczego ( nawet nie obejrzawszy go), po czym stwierdzasz, że w ogóle wszystkie Bondy są do bani. Klasyka.
To tak, jakbym ja weszła na forum o jakimś filmie z gatunku fantasy, napisała, że jest kretyński, bo ja nie lubię gatunku fantasy. Ja po prostu takie filmy ignoruję a już na pewno nie komropituję sie zakładaniem podobnych watkow na forach tych filmów.
a kto ci powiedział, że ich nie znam. Obejrzałem WSZYSTKIE, wczoraj nawet dokończyłem Skyfalla i zmieniłem mu ocenę na ciut wyższą. Rozśmieszyłaś mnie tylko tym "egzaminowaniem". Ponadto nie napisałem, że "film jest kretyński", bo nie lubię filmów sensacyjnych. Gdybym ich nie lubił, nawet nie próbowałbym oglądać "bondów".
Powiedz mi jedynie, czy faktycznie - kolejne odcinki serii to nie powielanie schematów?
Poza tym, Casino Royale z 2006 r., oceniłem jako "dobry" - jest to wyjątek w mojej ocenie serii, być może ze względu na nowatorskie podejście, postać protagonisty, który w końcu przestał być niezniszczalny, ciekawy i sensowny wątek fabularny. Miałem nadzieję, że kolejne części będą równie dobre, jeśli nie lepsze - ale zawiodłem się - po słabym Quantum of Solace (pamiętam, że, cytując klasyka, "chciało mi się wyjść z kina") wyszedł równie słaby, jeśli nie słabszy Skyfall (usnąłem po 30 min.). Proszę mnie nie zrozumieć źle - nie mam zamiaru nikogo obrażać, wykpiwać czy szydzić z "świętości" jaką jest dla was James Bond i filmy z serii - mam swoje własne, subiektywne zdanie, którego nie zmienię. Lubię filmy sensacyjne i mam prawo, tak jak i wy, każdy film ocenić i wypowiedzieć się na forum.