Wydaje mi się, że niebo nie upadło dla roli i historii Bonda tylko dla reżysera ostatniego "hitu".
Byłem sceptyczny co do nowych Bondów, do starych podchodziłem z dystansem bo jak inaczej
można... jednak "Skyfall" był reklamowany z taką pompą, że pomyślałem może faktycznie to
dobry film. Jak się okazało pompa była nie bez powodu.... jak inaczej sprzedać badziewny
produkt jeżeli nie przez natrętną reklamę? Wcisnęli widzom ten film z nadzieją, że przeciętny
widz jest zwyczajnym idiotą i z przyjemnością przyjmie kruche wątki. Mam zastrzeżenia i to
poważne co do akcji filmu. Wyobraźmy sobie człowieka chcącego dorwać M. Planuje to latami,
daje się złapać, przyznaje się do własnych słabości... tylko po co? Po to żeby przejechać się
metrem? Jakbym chciał kogoś zabić to raczej nie chciałbym być rozpoznany co w angielskim
metrze jest nieuniknione. Inna scena z domkiem w Szkocji. Bond się zabunkrował i nadlatuje
pan zły z daleka ogłaszając swoje przybycie muzyką i po ostrzelaniu starego domu z CKM-mu
wysiada z helikoptera jak jakiś papież... Bond wtedy mógł jednym pistoletem zabić wszystkich
ale nie... pompatyczne przemowy ciągną się dalej...
Ten Skyfall to raczej Sky-fail dla producentów i koneserów kina.