"Saga o Bondzie" miewała lepsze i gorsze części lecz niestety obecny odtwórca całkowicie ją sprowadził do parteru. W "Skyfall" podobnie jak w poprzednich dwóch częściach z Creigiem akcja rozgrywa się w ślimaczym tempie i brak tak charakterystycznych dla głównego bohatera ironicznych docinek i gier słownych (chociaż nieudolnie próbowano je wprowadzić choćby przy wątku nowego Q). Samemu aktorowi brak tzw. luzu jaki był widoczny u S.Connorego czy R.Moorea. Bardziej pasuje do kryminałów niż tutaj .Więc jeżeli ktoś liczył na świetne kino akcji niestety srodze się zawiedzie gdyż film bardziej przypomina dramat psychologiczny.
Obecny odtwórca wreszcie ożywił Bonda. I jest bliski charakterem Bondowi Fleminga. Poza tym nie rozumiem czemu się czepiasz aktora, skoro to producenci, scenarzyści i reżyserzy decydują o kierunku i wymowie filmu. Akcja w ślimaczym tempie? Jesteś pewien, że widziałeś CR i QOS ( od nadmiaru akcji prawie dostałam oczopląsu)? Skyfall jest troche inny ale mnie jak najbardziej przypadł do gustu. Craig sprawdza się znakomicie, tylko Connery może z nim konkurować. Moore był zbyt "jajcarski", że się tak wyrażę. Brosnan to już w ogóle goguś. Dalton był niezły ale zbyt ponury. Craig ma wszystko: jest seksowny, męski, szorstki, potrafi być ironiczny czy nawet romantyczny. Jeśli twierdzisz, że w Bondach z Craigiem brakuje ironicznych docinków i gier słownych, to chyba nieuważnie oglądałeś, nawet teraz mogłabym zacytować co najmniej kilka przykładów. Moim zdaniem Craig jest znakomitym Bondem, chyba nawet wolę go od Connerego.